9 sierpnia 2011

Kółkami przez swiat - czyli moje zmagania z samochodem



Wiatr we włosach. Jadę gdzie chcę i kiedy chcę. 


No może nie do końca, bo dopiero co skończyłam 18 lat, nie mam swojego samochodu i dopiero zaczęłam jeździć. Jestem po kolejnych dwóch godzinach jazdy.  I co? Po pierwszej godzinie wyruszyłam w miasto. Mój instruktor - Sebastian - stwierdził po 30 minutach ruszania, zatrzymywania się, cofania, zakręcania, że jestem gotowa, że mam niezbędne umiejętności i mogę jechać przed siebie. I tutaj dopadł mnie pierwszy stres! Przecież ja siedzę za kółkiem od pół godziny to co ja mogę? I mam jechać w miasto? No chyba zwariował, no ale przecież nie będę się kłócić z instruktorem. Poprowadził mnie drogą z placu i wyjechałam. Ręce mi się trzęsły, nogi nie wiedziały co robić a oczy gdzie patrzeć, ale dałam radę! Jestem z siebie dumna, bo przeżyłam ja, przeżył Sebastian i przeżyli wszyscy uczestnicy ruchu drogowego. Z Eleczki wyszłam z bananem na twarzy, ale kto by nie wyszedł jakby usłyszał od instruktora, że jest lepszy niż połowa ludzi, z którymi jeździ. Byłam podekscytowana, mówiłam o jeździe non stop, kiedy tylko mogłam, opowiadałam każdy drobny szczegół. 

A jak atmosfera w Elce? Na początku napięta, bo nie wiedziałam czy dam radę, potem zaczęłam zagadywać Sebastiana i jakoś poszło. Jak coś robiłam źle to mówił jak to poprawić, jak robiłam dobrze to chwalił (co moim zdaniem jest świetne - o ile nie ma za dużo pochwał. Bo nie można kogoś przeceniać po godzinie jazdy - jeszcze pomyśli sobie Bóg wie co i będzie szalał, ale pochwały rzeczywiście motywują). Kiedy wiedział, że jest prosta droga i dam sobie radę to pogłaśniał muzykę i urządzał istną imprezę w Elce. Śpiewał, "tańczył", "grał" na perkusji. Naprawdę świetna atmosfera, w połowie się rozluźniłam i szło już tylko lepiej. 

A jak dzisiaj? Dzisiaj na jazdy szłam z bólem brzucha, strasznie się stresowałam. W mojej szkole jazdy jest tak, że instruktorzy się zmieniają. Jest ich 7, a zazwyczaj jeździ się z 5. Można trafić też tylko na dwóch. To już zależy. Nie wiedziałam na kogo trafię więc się stresowałam, czy będzie tak samo fajnie. Dojechałam na miejsce, przyjechały Elki [6], podeszłam do pierwszej i okazało się, że to nie mój dzisiejszy instruktor, podeszłam do kolejnej i już trafiłam na swojego i tutaj niespodzianka - Sebastian! Bardzo się ucieszyłam, że będę znów z nim jeździć, aż się śmiał z mojej radości, ale wiedziałam, że będzie dobrze tłumaczył. Jazda na początku była cięższa, bo Bydgoszcz pokorkowana, wszędzie remonty no i targał mnie po rondach, ale dałam radę. Potem plac manewrowy i jazda po łuku. Szło mi naprawdę świetnie. Potem przepytał ze świateł i płynów eksploatacyjnych i dalej w drogę. 

Po drodze rozmawialiśmy na tematy, naprawdę różne. Mieliśmy kilka debat, co w sumie z jednej strony czasem rozprasza, ale z drugiej jak prowadzimy je w zabawny sposób to naprawdę odpręża. Na światłach pokazywał mi swoje zestawienia, ile spędza czasu w samochodzie itd. sprawdzał przy tym mój refleks i czy utrzymuję uwagę - czy światła się zmieniają itp. - Egzamin zdałam!

Na koniec dostałam pochwałę, że po wyjeździe z placu manewrowego jeździłam całkiem nieźle, przed trochę słabo. Powiedział, że idzie mi coraz lepiej i jak tak dalej pójdzie to zdam za pierwszym razem - jest też egzaminatorem to chyba się zna na rzeczy, prawda? :D

Tak więc moje jazdy przebiegają w świetnej atmosferze, nie wiem jak będzie dalej! Jutro kolejny dzień moich zmagań z samochodem, ale jestem dobrej myśli, coraz mniej się stresuję i naprawdę sama widzę postępy ;) Mam jednak nadzieję, że jeszcze kilka razy trafię na Sebastiana, bo naprawdę dobrze mi się z nim jeździ, chociaż innych instruktorów też chciałabym sprawdzić, bo jak się przyzwyczaję do jednego, to może być ciężko na egzaminie jak dostanę "nowego". Z przyzwyczajenia będzie mi czegoś brakować, coś będzie mi przeszkadzać, więc warto pojeździć kilka razy z kimś innym.

No i muszę jeszcze dodać, że Sebastian nadał mi nową ksywkę, która po dłuższych przemyśleniach nie jest taka zła - mianowicie "Pirat drogowy". Non stop przekraczam prędkość, chociaż dzisiaj byłam już bardziej uważna i zwrócił mi uwagę tylko jeden raz. 


Podsumowując, czuję że ten kurs to taki przełom dla mnie. Taki prawdziwy start w kierunku samorozwoju i samorealizacji. Mam nadzieję, że sukcesy jakie będę osiągać na kursie, na egzaminie i po nich dadzą mi jeszcze większego kopa w tyłek i naprawdę zmotywują do osiągnięcia innych celów. Już inaczej patrzę na to wszystko, chce mi się wychodzić do ludzi, spędzać z nimi czas i poznawać ich coraz więcej i więcej, bo każda osoba to inne spojrzenie na różne sprawy i część z nich potrafi naprawdę zmotywować do osiągnięcia celu! 

8 komentarzy:

  1. Gratuluję:) Ja również miałam miłego instruktora, a raczej panią instruktor. :) Dużo zależy właśnie od osoby, która Cię uczy jeździć. Jak trafisz na chama i prostaka, to można zapomnieć o tym, że się cokolwiek polubi.

    Początki są trudne, a Ty znakomicie dałaś sobie radę! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. w weryfikacji obrazkowej miałam słówko: paula


    :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. No ja trafiłam świetnie na Sebastiana, naprawdę sympatyczny i zabawny chłopak. Sprawia, że aż chce się jeździć i bardzo do tego motywuje. Potrafi być wyluzowany, śpiewać, flirtować itd., ale kiedy trzeba opieprzy wytłumaczy i powie całkowicie poważnie ;)

    Oooo to ciekawie ;D Akurat pasuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrej zabawy za kółkiem ;) No stress! Instruktor ma zawsze dodatkowy hamulec i czasem sprzęgło. Krzywdy nie pozwoli Ci nikomu zrobić. Ja ze swoimi instruktorami poruszałam przeróżne tematy i jakoś zdałam egzamin. Uśmiech na twarz i w drogę ;) Szerokości życzę,
    Wasp

    OdpowiedzUsuń
  5. Powodzenia i bezpiecznej jazdy! Ja nie mam prawa jazdy, nie miałam kiedy zrobić, a teraz to muszę troche pooczekać :)A może Ty z tego kursu nie wyjdziesz tylko z prawem jazdy, ale i z Panem Instruktorem na kawę i kto wie co więcej ??? :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Wasp - dziękuję, na razie jest bardzo fajna ;D Mój ma i sprzęgło i hamulec, czasami sama jeszcze nie zdążę hamować a on już wciśnięty :D Krzywdy nie pozwoli, bo nawet jak nie mogę zmienić biegu to łapie za ręki pomaga, to samo z kierownicą ;)

    Ev - A dziękuję bardzo ;) A nie powiem, fajny ten pomysł, nie narzekałabym ;P

    OdpowiedzUsuń
  7. Życzę powodzenia w dalszych jazdach i bardzo się cieszę, że sprawia Ci to przyjemność. Grunt to wierzyć w siebie! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja również dopiero wczoraj odkryłam tą stronkę i aż zachciało mi się biegać :) oto mój profil http://www.endomondo.com/profile/2294219

    OdpowiedzUsuń