30 maja 2012

Odette i inne historie miłosne, Eric-Emmanuel Schmitt

grafika
Tytuł: Odette i inne historie miłosne
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawca: Znak
Ilość stron: 148

Ta książka to w rzeczywistości zbiór ośmiu opowiadań - ośmiu historii miłosnych. Bohaterki są zróżnicowane: od bosej księżniczki przez kochankę, aż po miliarderkę. Historie te niosą przesłania, możemy z nich wyciągnąć prawdy uniwersalne, o których często zapominamy na co dzień. Schmitt fantastycznie przedstawił kobiety, które po prostu poszukują szczęścia lub o nie walczą.

grafika
Éric-Emmanuel Schmitt to francuski dramaturg, eseista i powieściopisarz, z wykształcenia filozof. Mieszka w Brukseli.

Swoją pierwszą powieść napisał w wieku 11 lat.
Na świecie jest znany głównie jako twórca teatralny. Pierwszym krokiem do sławy była sztuka Don Juan on Trial wystawiona w 1991 i następnie wspierana przez Royal Shakespeare Company.

 Następnym osiągnięciem stała się sztuka Enigma Variations, uznawana za najbardziej popularną pracę Schmitta na świecie.
W ciągu zaledwie dekady stał się jednym z najpoczytniejszych francuskojęzycznych autorów na świecie. Jego książki tłumaczone są na 35 języków, a sztuki wystawiane w ponad czterdziestu krajach. Książki Schmitta w większości bazują na sztukach teatralnych o tych samych tytułach.

To moje pierwsze spotkanie z twórczością tego Pana i zapewne nie ostatnie. Na początku sceptycznie podeszłam do faktu, że książka została wydana w formie opowiadań, na szczęście nie odrzuciłam jej z tego powodu i trafiła do kolejki. Pochłonęłam ją bardzo szybko, zresztą 148 stron to niewiele, ale potrafi niesamowicie wciągnąć.

Książka ma w sobie urok, autor zahipnotyzował mnie podczas jej czytania i sprawił, że chciałam więcej i więcej. Posługuje się on dość prostym językiem, ale mimo wszystko nie mogłam się od lektury oderwać. Każda kolejna historia ciekawiła mnie coraz bardziej. To co zasługuje na uznanie to wczucie się autora w postać. Nie sądziłam, że jakikolwiek mężczyzna, potrafi tak świetnie opisać kobietę, jej nastrój, uczucia - Panu Schmittowi to się jak najbardziej udało.

A na koniec chciałabym Wam jeszcze przedstawić mój ulubiony fragment książki, który bardzo mnie rozśmieszył i utwierdził w przekonaniu, że dobrze trafiłam sięgając po tą pozycję:

"Rok po ślubie, o którym mówiła: "najpiękniejszy dzień w moim życiu", wydała na świat dziecko. Kiedy wzięła je do rąk, uznała, że jest brzydkie i flakowate - Antoine tymczasem dał mu na imię Maxime i mówił do niego "moja miłości". Zmusiła się, by go naśladować i od tej pory nieznośny, wrzeszczący kawał sikającego i srającego mięsa, który rozerwał przedtem jej wnętrzności, stał się na kilka lat przedmiotem najczulszej troski Helene."

28 maja 2012

LITERATURA: Poza horyzonty, Jaś Mela

grafika
Tytuł: Poza horyzonty
Autor: Jaś Mela
Wydawca: G+J
Ilość stron: 192

Kojarzycie Jaśka? Ja jak zobaczyłam książkę na półce w sklepie nie wiedziałam dokładnie kim jest, ale coś mi świtało w głowie. Dla tych co nie wiedzą: 10 lat temu przez jego ciało przepłynęło 15 tysięcy volt. W tym wypadku stracił prawe przedramię i lewą nogę. Od tego czasu zobaczył wiele przepięknych miejsc, odbył niesamowicie wymagające wyprawy i zaczął pomagać innym. Niestety nie od początku był pełen nadziei i samozaparcia...
"Życie jest cudem. Zawsze. Nawet, gdy jest cholernie trudne. Ja straciłem bardzo wiele. Oglądałem pożar rodzinnego domu, młodszy brat utonął na moich oczach, a ja sam w wypadku straciłem rękę i nogę. Niby wiele straciłem, ale zyskałem dużo więcej i uważam się za szczęściarza. Staram się doceniać to, co mam, a mam piękne życie. Tak chcę je widzieć i tego życzę każdemu z Was. Każdy sam decyduje o kolorach swojego życia, każdy ma paletę farb. Polecam kolor niebieski. Ta książka to zbiór kolorów, które widziałem w życiu. Czasem wydawało mi się, że to same szarości. A teraz? Sami zobaczcie".

Książka mnie po prostu oczarowała. Sięgając po nią myślałam, że będzie to idealna historia chłopaka, który wiele przeszedł, ale nie chce o tym pisać i skupia się na tej pozytywnej stronie życia. Myślałam, że będą to puste słowa nakłaniające ludzi, którzy są niepełnosprawni do wzięcia się za siebie i ruszenia ze swoim życiem naprzód. Na szczęście miło się rozczarowałam!

Jaś zaczyna pisać o wydarzeniach jeszcze sprzed wypadku. Przedstawia siebie jako nastolatka - jaki był on sam i jaki był jego sposób myślenia, czyli "zbuntowany nastolatek, który - podobnie jak wielu chłopaków w jego wieku - wierzył, że wie o życiu już wszystko." Opowiada on o wypadku, o tym co działo się w czasie pobytu w szpitalu, o swojej rodzinie i o nim samym. Nie ukrywa przed nami swoich czarnych myśli z czego strasznie się ucieszyłam, bo chyba nikt nie uwierzy, że osoba, która odniosła takie obrażenia ma non stop uśmiech na twarzy i nie przechodzi chwil załamania. Jasiek nie miał ochoty na nic, można nawet powiedzieć, że się poddał. Na szczęście na jego drodze stanął Marek Kamiński, który wszystko odmienił.

Książka jest jak najbardziej warta polecenia. Cieszę się, że miałam okazję ją przeczytać i pewnie jeszcze nie raz to zrobię! Buduje, motywuje i pokazuje, że nie mamy granic. Jeżeli chcemy coś osiągnąć, to ciężką pracą dotrzemy do celu. Niesie piękne przesłania zarówno dla ludzi niepełnosprawnych jak i tych pozornie pełnosprawnych, którzy mimo że mają więcej możliwości zachowują się jakby nie mogli zrobić nic i wiecznie narzekają. Jeżeli zobaczycie tę książkę w bibliotece - nie wahajcie się, żeby ją wypożyczyć, tak samo na półce w sklepie - od razu ją kupcie, bo naprawdę warto! To jest jedna z najbardziej wartościowych pozycji w mojej całej biblioteczce i ciężko będzie, żeby jakakolwiek inna pozycja przebiła książkę Jaśka!

24 maja 2012

LITERATURA: Po Zmierzchu, Haruki Murakami

grafika
Tytuł: Po Zmierzchu
Autor: Haruki Murakami
Wydawca: Muza
Ilość stron: 200

Po Zmierzchu to historia jednej nocy. Mari zamierzała ją spędzić w barze czytając książkę. Niestety plany popsuł jej Takahashi, który miał całonocną próbę zespołu. Historia zabiera nas do Tokio i jego kawiarni, barów i lovehotów. Tak jak zróżnicowane są miejsca akcji tak zróżnicowani są bohaterowie: od studentów przez gangsterów i chińskie prostytutki aż po byłą zapaśniczkę. 

grafika
W wieku 30 lat Murakami Haruki wydał swoją pierwszą powieść Hear the Wind Sing (1979). Po napisaniu wysłał ją na konkurs literacki, zajmując pierwsze miejsce i zdobywając nagrodę Gunzō. Kolejnymi utworami Murakami'ego były: Pinball, 1973 (1980) i Przygoda z owcą (1982). Te trzy utwory nazywane są Trylogią "Szczura", od przydomka narratora.

Następne książki: Koniec świata i Hard-boiled Wonderland (1985, nagroda Jun'ichirō Tanizaki), Tańcz, tańcz, tańcz (1988) i Na południe od granicy, na zachód od słońca (1992) ugruntowały jego pozycję jako pisarza, a także przyniosły mu sławę na Zachodzie, głównie w Stanach Zjednoczonych.

To co najbardziej mi się podobało w tej książce to fakt, że byliśmy jedynie "punktem widzenia". Autor często nam o tym przypominał i to naprawdę bolało. Kiedy czytamy książkę i się w nią wczuwamy mamy nadzieję, że odmienimy bieg historii i wpłyniemy na odczucia, myśli czy zachowanie bohatera, tutaj Murakami nas uświadamiał, że jesteśmy jedynie ruchomą kamerą, która obserwuje, ale na nic nie może wpłynąć.Książkę pochłonęłam w zaledwie kila godzin. Nie mogłam się od niej oderwać i cały czas miałam ochotę na więcej. Chciałam się dowiedzieć co bohaterom przyniesie noc i jaką rolę odegrają w całej historii.

Jedyna rzecz, którą mogę zarzucić tej książce to jej zakończenie. Nie lubię zakończeń, które "nie są zakończone." Tak wiem, namieszałam, ale myślę, że wiecie o co chodzi. W każdym razie myślę, że jest to też urok tej książki i każdy może ją interpretować pod siebie. Moim zdaniem więcej przekaże osobom, które mają rodzeństwo, ale jako jedynaczka również potrafię ją docenić.

PODSUMOWANIE: Pomaturalnie



Kilka osób już się dopytywało jak tam poszły mi matury, więc postanowiłam napisać o tym tutaj. Czekałam tylko na zakończenie egzaminów, żeby je wszystkie razem podsumować i nie pisać o każdym osobno. Sama nie wiem co mogłabym Wam na ten temat powiedzieć. Tyle czasu człowiek czeka na te egzaminy, trzy lata się "przygotowuje" a tutaj zaledwie kilka dni i już po. Nawet nie wiem kiedy te trzy lata mi minęły ;) W każdym razie, między egzaminami czy nawet po zakończeniu szkoły już się nie przygotowywałam. Rzuciłam wszystko w kąt i stwierdziłam, że co będzie to będzie. Miałam trzy lata na naukę, jeżeli tego nie wykorzystałam to już tylko moja wina. Chciałam poczytać streszczenia, to skończyło się jedynie na Świętoszku, bo reszta była za długa. Chciałam policzyć zadania z matematyki, żeby się wkręcić to zrobiłam dwa i stwierdziłam, że w sumie i tak to umiem. Tak więc mój początek maja to takie czekanie na kolejny egzamin.

A teraz po kolei:
  • Polski - tego egzaminu bałam się najbardziej, bo po prostu nie potrafię trafić w klucz. Bałam się też, że dadzą takie lektury, których po prostu nie znam jak Lalka [która swoją drogą się pojawiła ;)]. Czytanie ze zrozumieniem poszło mi całkiem nieźle i myślę, że praca też - pisałam do tematu z "Dziadów". Zdać zdam, ale na ile to okaże się w czerwcu, bo to chyba jedyny egzamin, którego nie mogę przejrzeć ;)
  • Matematyka - tutaj jestem najbardziej zadowolona. Mój wynik będzie między 94 a 98%. Chciałam chociaż 70%, bo na próbnej która była banalna miałam 90%, a tutaj takie miłe zaskoczenie, że wysiłki w drugim semestrze: przeliczenie trzech czy czterech zbiorów i noc z matematyką się opłaciły ;) 
  • Angielski - podstawa super! Myślę, że ok. 90% będzie, ciężko powiedzieć jak ocenią mi pisanie, bo w słuchaniu i czytaniu zrobiłam dwa głupie błędy. Co do rozszerzenia to tutaj jest gorzej. Moim zdaniem było trudne, trudniejsze niż we wcześniejszych latach, ale nie poszło mi tak kompletnie beznadziejnie. Na szczęście moja rozprawka wszystko mi ciągnie do góry i myślę, że będzie tak i tym razem. Liczę, że zgarnę tak w okolicach 70% ;)
  • Geografia - arkusz naprawdę prosty, Gdybym tylko troszkę więcej się pouczyła i poprzeglądała mapki to bez problemu mogłabym walnąć 100%, ale moje lenistwo wygrało i na pewno będzie 60%, ale liczę, że wyciągnę nawet ponad 70% :) 
  • Ustny polski - ojjjj... tutaj to się stresowałam - chyba jedyny egzamin przed którym rzeczywiście zjadał mnie stres. Patrząc na moich egzaminatorów miałam wrażenie, że mówię po chińsku, ale dostałam 75% z czego strasznie się cieszę. Liczyłam na jakieś 50, więc jestem mega zadowolona!
  • Ustny angielski - od początku twierdziłam, że to będzie tylko formalność, ale słuchając innych zaraz przed egzaminem zaczął zjadać mnie stres. Jak wyszłam z egzaminu to miałam wrażenie, że zrobiłam milion błędów, że nie odpowiadałam na postawione mi pytania i w ogóle miałam takie mieszane uczucia. W każdym razie dostałam 100% i naprawdę bardzo się cieszę!

Nie wiem jak dla Was takie wyniki, ale ja jestem naprawdę z siebie zadowolona. Myślałam, że będzie zdecydowanie gorzej a jak na mnie - osobę, która praktycznie się nie przygotowywała - myślę, że jest przyzwoicie :)

22 maja 2012

LITERATURA: Tygrysie Wzgórza, Sarita Mandanna


grafika
Tytuł: Tygrysie Wzgórza
Autor: Sarita Mandanna
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte
Ilość stron: 472

Kodagu, południowe Indie. To tam przenosimy się czytając Tygrysie Wzgórza. Sarita Mandanna pokazuje nam świat, którego nie znamy: przepiękne widoki, niebezpieczna dżungla, wielkie plantacje. Wydarzenia zostały umiejscowione w XIXw. Poznajemy historię przepięknej Dewi i niezwykle zdolnego Dewanny. 

Jako dzieci są nierozłączni, opiekują się sobą nawzajem i są jak rodzeństwo. Po kilku latach wybierają się na Tygrysie wesele gdzie Dewi poznaje Maću. Gdyby nie Dewanna, który się w niej zakochuje sprawy mogłyby przybrać zupełnie inny obrót.

grafika
Sarita Mandanna urodziła się i dorastała w Indiach. W dzieciństwie fascynowały ją historie opowiadane przez dziadka. Jej rodzina pochodzi z regionu Kodagu, gdzie toczy się akcja powieści "Tygrysie wzgórza".



Z jednej strony historia jest niezwykle wyjątkowa. W końcu niezbyt często mamy okazję przeczytać historię, która ma miejsce w Indiach. Autorka przepięknie przedstawiła Kodagu, czytając książkę miałam wrażenie, że rzeczywiście znajduję się w Indiach, gdzie z każdej strony otacza mnie dżungla a wraz z nią przepiękne rośliny i zwierzęta. Oczami wyobraźni widziałam tych wszystkich ludzi, w ich tradycyjnych strojach, widziałam Maću który walczy z tygrysem - widziałam wszystko co autorka chciała nam przekazać.

Z drugiej strony jednak ta historia nie jest aż tak rewelacyjna. Muszę się przyznać, że te 472 strony dosyć mocno mnie wymęczyły. Czasami miałam po prostu ochotę rzucić książkę w kąt i przestać ją czytać. Na szczęście wytrwałam i dokończyłam tę historię.

Podsumowując, jestem zarówno na tak jak i na nie. Książka jest ciekawa i warto po nią sięgnąć aczkolwiek ciężko mi było ją dokończyć i pewnie drugi raz już jej nie przeczytam.

18 maja 2012

PLANY: 3 w 3 - czyli plan krótkoterminowy


Dzisiaj będzie bardzo króciutko. Chciałam napisać o krótkoterminowej zabawie, w której biorę udział wraz z dziewczynami z pewnego forum na którym się wspieramy w zrzucaniu kilogramów. Mogłabym tak naprawdę o tym nie pisać, ale jak coś zamieszczam na blogu, to mam większą motywację do dążenia do celu. Tak więc:

Start: 14.05.2012r.
Koniec: 4.06.2012r.
Czas trwania: 3 tygodnie
Cel: Zrzucenie przynajmniej 3 kilogramów [1kg na tydzień]
Nagroda: Każda wybrała sobie swoją własną nagrodę - moją będzie pakiet książek. Jeszcze nie wiem jaki, ale coś znajdę ;)

Dlaczego akurat trzy tygodnie? Jest to dość krótki okres czasu, więc widzę przed sobą metę - mam większą motywację, żeby do niej dotrzeć, a plan sam w sobie jest całkowicie wykonywalny. Ogólnie chcę zrzucić troszkę więcej niż te 3kg, ale małymi kroczkami do celu. No i....


A w następnej notce będą wrażenia z matur. Przede mną jeszcze ostatni egzamin, więc czekam z tą notką, bo chcę już podsumować wszystko i się nie bawić w pisanie o maturach przez pół miesiąca ;) No i planują się też dla Was niespodzianki, bo 8 lipca coraz bliżej! :D

LITERATURA/ STOS: Stosik nr 5

Ostatni stosik był jakiś czas temu, a ten uzbierał mi się już w zeszłym tygodniu, ale nie miałam jeszcze okazji go wstawić. Mam nadzieję, że coś z tych zdobyczy się spodoba Wam ;)


Od dołu:

1. Haruki Murakami - Po Zmierzchu (efekt zeszło piątkowej wizyty w bibliotece), przeczytana tego samego dnia, za jakiś czas pojawi się recenzja
2. Nicholas Sparks - Ostatnia piosenka, również z biblioteki, słyszałam tyle dobrych opinii o twórczości tego Pana a nie miałam wcześniej okazji się z nią zapoznać, teraz jestem już po lekturze i również wkrótce pojawi się recenzja
3. Alex Kava - Fałszywy krok, kolejna pozycja z biblioteki, również chciałam się zapoznać z twórczością tej Pani i niestety nic z tego nie wyszło. Książka mnie nie porwała i ostatecznie ją oddałam bez przeczytania do końca. Na pewno spróbuję podejść jeszcze do innych pozycji - nie lubię odrzucać autora tylko dlatego, że pierwsze podejście się nie udało.
4. Hank Moody - Bóg nas nienawidzi, od wydawnictwa SQN (recenzja)
5. Barney Stinson, Matt Kuhn - Kodeks bracholi, również od SQN (recenzja)
6. Jodi Picoult - Picture Perfect, jak zwykle z Second Handu ;)
7. Jodi Picoult - Vanishing Acts, również SH
8. Shrek the third, tym razem film, również z SH, zdecydowałam się kupić, bo 3zł to nie majątek a nie miałam jeszcze możliwości obejrzeć ;)

No i to już wszystko, już zbiera mi się kolejny stosik i myślę, że w przeciągu dwóch tygodni powinien się pojawić. A teraz lecę wziąć się za napisanie zaległych recenzji, bo jestem z nimi w tyle i jeszcze trochę to zapomnę o czym były książki i co o nich myślę ;)

15 maja 2012

LITERATURA: Biała jak mleko, czerwona jak krew, Alessandro D'Avenia

grafika
Tytuł: Biała jak mleko, czerwona jak krew
Autor: Alessandro D'Avenia
Wydawca: Znak
Ilość stron: 312

Na pierwszy rzut oka jest to historia jakich wiele. Leo zakochuje się po raz pierwszy i robi wszystko dla tej miłości. Leo jest młodym chłopakiem, który nie boi się wyrazić swojego zdania. Wszystko co go otacza porównuje do kolorów. Miłość jest czerwona a czerwony to jego ulubiony kolor. Najgorsza jest biel. Jeżeli coś jest białe to znaczy, że jest smutne i puste.

Współczesne Love Story. Historia pierwszej miłości

Ale miłość to coś innego. Miłość nie daje spokoju. Miłość jest bezsenna. Miłość obdarza siłą. Miłość jest szybka. Miłość jest jutrem. Miłość to tsunami. Miłość jest czerwona jak krew.

Historia stworzona przez włoskiego pisarza jest niezwykle poruszająca. Ukazuje ona świat widziany okiem zakochanego nastolatka, który teoretycznie dla swojej miłości jest gotowy poświęcić wszystko, a jednak w kluczowym momencie nie zdaje sprawdzianu stworzonego przez życie. Ucieka od problemu! Zaczyna sam siebie nienawidzić i nie rozumie swojego zachowania. Po czasie jednak wraca, próbuje naprawić to, co zepsuł los, co zepsuł on sam i nadal kocha. Kocha taką miłością, którą każdy chciałby otrzymać. A jednak coś jest nie tak i dopiero jego ukochana Beatrice uświadamia mu, kiedy tak naprawdę świecą mu się oczy!

Pomimo faktu, że to Leo jest tutaj zarówno głównym bohaterem jak i narratorem, inne postaci odgrywają równie ważną rolę. Jego przyjaciółka, z którą jest tak blisko jak z siostrą, ksiądz a nawet nauczyciel filozofii - tzw. Naiwniak. Każda z tych postaci jest inna, każda wnosi inne wartości zarówno do naszego życia jak i życia Leo.

Tej historii na pewno nigdy nie zapomnę, po prostu się nie da! Nie raz i nie dwa z wielką przyjemnością będę do niej wracać. Nie bez powodu podczas czytania płynęły mi łzy po policzkach i ludzie w autobusie dziwnie się na mnie patrzyli ;) Cieszę się, że skusiłam się na tę pozycję i wypożyczyłam ją z biblioteki, bo zapewniła mi fantastyczne chwile i uświadomiła wiele ważnych rzeczy. Myślę, że każdy znajdzie w niej coś co go poruszy i każdy wyniesie z niej coś dla siebie.

12 maja 2012

LITERATURA: Crescendo, Becca Fitzpatrick

grafika
Tytuł: Crescendo
Autor: Becca Fitzpatrick
Wydawca: Wydawnictwo Otwarte
Ilość stron: 400

Znów przenosimy się do świata upadłych aniołów oraz miłości Patcha i Nory. Patch zostaje Aniołem Stróżem po tym jak ratuje jej życie. Jednak cień niepewności zakrada się między tę dwójkę. Nora staje się bardzo podejrzliwa, ale też przerażona, po otrzymaniu informacji o Czarnej Ręce. Od tej chwili próbuje odnaleźć zabójcę swojego ojca i znajduje się w niebezpieczeństwie.

Tajemnice budzą niepokój, niepewność przeradza się w strach

Muszę przyznać, że ta część jeszcze bardziej kojarzy się z serią książek Pani Stephanie Meyer a dokładnie Księżycem w nowiu. Jesteśmy świadkami rozkwitu miłości Nory i Patcha, ale i jej rozpadu. Nadal oboje się kochają, ale mimo wszystko nie są razem. W odróżnieniu od Belli i Edwarda, tutaj decyzję podjęła Nora i to dzięki niej sprawy przybrały akurat taki obrót.

Książkę czytałam drugi raz i mimo że dokładnie nie pamiętałam co i jak, to miałam przebłyski tego co będzie dalej. Myślę, że większa radość jest wtedy, gdy czyta się ją po raz pierwszy i odkrywa wszystkie tajemnice z biegiem historii. Dla mnie niektóre wydarzenia były niespodzianką, ale wiele z nich już w trakcie mi się przypominała, co psuło element zaskoczenia.

Moim zdaniem pierwsza część książki jest ciekawsza, aczkolwiek nadal mam sentyment do tej serii i pewnie nie raz do niej wrócę. Teraz jestem ciekawa trzeciej części, która jeszcze niestety nie wpadła w moje łapki i czwartej - ostatniej, która nie została jeszcze u nas wydana. Mam nadzieję, że dalsze części są/będą bardziej porywające i będę je czytała z dużą przyjemnością. Nie chciałbym też już ich porównywać do Zmierzchu, więc liczę, że Pani Fitzpatrick, napisze coś swojego, nieprzypominającego innych popularnych teraz serii.

11 maja 2012

Kolejna zabawa blogowa - otagowani

Zostałam otagowana przez Flouube, więc dzisiaj odpowiadam na jej pytanka ;)

1.Czy masz swój jakikolwiek rytuał dotyczący np. czytania książek?
W sumie to chyba nie. Chociaż jak wpada mi w łapki nowa książka to zawsze ją wącham ;)

2.Jakie jest Twoje największe marzenie?
Mówić w min. pięciu językach i objechać świat

3.Co robisz w wolnym czasie oczywiści poza czytaniem?
Uczę się języków, czytam blogi, spotykam się ze znajomymi, spędzam czas z rodziną

4.Uprawiasz jakiś sport? Jeśli tak to jaki?
Niestety nie. Nigdy nie byłam w niczym jakoś szczególnie dobra, aczkolwiek bardzo lubię siatkówkę i ogólnie gry zespołowe.

5.Czy masz jakąś ulubioną ekranizację książki?
Ulubionej nie mam, ale nie mam nic do ekranizacji Harrego Pottera. Moim zdaniem wyszło naprawdę dobrze.

6.Ukochany tytuł, który możesz czytać zawsze i wszędzie?
Jest ich wiele, nie mam ulubionej książki. Ale tutaj też chyba wybiorę Harrego. Dzięki tej serii pokochałam książki, więc zawsze będzie zajmował szczególne miejsce w moim sercu ;)

7.Jakiego rodzaju muzykę słuchasz?
Wszystkiego poza techno. Po prostu to co wpadnie mi w ucho ląduje w mojej Playliście ;)

8.Lubisz stare kino?
Nie.

9.Zaserwuj dowcip!
No chyba żartujesz?! Nie potrafię opowiadać dowcipów i mam specyficzne poczucie humoru ;P

10.Jak wygląda Twój pokój?
Masa książek - są praktycznie z każdej strony. Bałagan na biurku, jeden kwiatek, kilka zdjęć i rowerek treningowy obrzucony ciuchami ;) Po prostu: wiele rzeczy na powierzchni bodajże 12m2.

11.Najlepszy wg Ciebie film i serial z ostatniej dekady?
Filmów jest sporo, więc ciężko wybrać. Ostatnie jakie mi się spodobały to "Niezniszczalny" i "Incepcja" a serial hmmmm... z tych co oglądam to Dr House i How I met your Mother! :)

Ja już nie będę wymyślała swoich pytać i tagowała blogerów, bo jest tego cała masa u Was i wiele osób już otrzymało "Nominację". Jeżeli jednak macie ochotę wziąć udział  w zabawie, po prostu odpowiedzcie na pytania, które mi zadano ;)

9 maja 2012

MOTYWACJA: Who says you can't... czyli BCM? SJS! CZ.3



Nie wiem czy ją znacie czy nie. W każdym razie na zdjęciu znajduje się młoda gwiazdka Disney'a - Selena Gomez: aktorka i wokalistka. Dzisiaj chciałabym wspomnieć o jednej z jej piosenek, która naprawdę bardzo dobrze mnie nastraja, ładuje moje baterie i daje mi dodatkowe pokłady motywacji.

Trafiłam na tę piosenkę właściwie przez przypadek i od razu znalazła sobie miejsce w moim sercu. Kiedy tylko czuję się gorzej i mam wrażenie, że do niczego się nie nadaję, włączam ją, wtedy moje szare myśli gdzieś daleko odlatują i zostaję ze świadomością, że jak chcę to mogę! Mogę wszystko!

Bo w końcu kto powiedział, że nie nauczę się przynajmniej pięciu języków, że nie zrzucę tylu kilogramów ilu bym chciała, że nie będę podróżować dookoła świata, że nie poznam inspirujących mnie ludzi, że.... i tutaj zostawię niedokończone miejsce na wszelkie moje marzenia, które spełniam i będę spełniać w przyszłości! ;)



7 maja 2012

LITERATURA: Bóg nas nienawidzi, Hank Moody

grafika
Tytuł: Bóg nas nienawidzi
Autor: Hank Moody
Wydawca: Wydawnictwo SQN
Ilość stron: 210

Długo zastanawiałam się, co tak właściwie tutaj napisać. Cały czas mam mętlik w głowie i nie mogę znaleźć odpowiednich słów, żeby opisać tę książkę. Jeszcze nie miałam aż tylu problemów z wyrażeniem mojej opinii na temat jakiejkolwiek pozycji.

Autorem książki jest Hank Moody - bohater popularnego serialu Californiation. Jak nam mówi okładka: "Hank Moody pochodzi z Nowego Jorku, obecnie mieszka w Los Angeles, gdzie nieubłagalne słońce pogłębia twórczą niemoc. Nastoletnia nieślubna córka - Becca - wciąż przybliża go do Karen, jedynej prawdziwej miłości. Kiedy los - Bóg - pozwala im być razem, Hank bierze wszystko. Kiedy nie pozwala, zrobi wszystko, aby zmienił zdanie." Twórcy serialu pomyśleli, że skoro serial odnosi sukcesy i zyskuje coraz to więcej fanów na całym świecie to wydadzą książkę, która jest wielkim hitem w świecie serialu i na jej podstawie powstał film. Ale czy to był taki świetny pomysł?

Książkę przeczytałam w dwa wieczory. 210 stron, spora czcionka, duża liczba dialogów - czyta się naprawdę szybko i muszę powiedzieć, że jestem zarówno za jak i przeciw niej. Na pierwszy rzut oka jest to książka o młodym chłopaku, który się nieszczęśliwie zakochał. Rzuca szkołę, zostaje dilerem narkotykowym i zabiera się praktycznie za wszystko co ma dwie nogi i biust. Radzi się swojej przyjaciółki-siostry, mieszka w hotelu, w którym podrywa dziewczynę rockmana a przy okazji użala się nad swoimi brakiem umiejętności nawiązywania kontaktów. Gdy wszystko się sypie, bohater robi listę osób, które powinien przeprosić i okazuje się, że jego lista jest dość długa. Dopiero jak nic nie idzie po jego myśli, zauważa, że on sam też nie był święty i ma sporo na sumieniu. Dla mnie książka ma drugie dno i odnalazłam w niej coś dla siebie.

Niestety, ale minusów ta pozycja ma sporo. Co dla mnie najważniejsze, akcja zaczyna się właściwie dopiero pod koniec, a że książka zbyt długa nie jest to szybko się kończy. Początkowe wydarzenia były dla mnie za szybkie, tak naprawdę w jednej chwili bohaterowie wybrali się w podróż, laska zaćpała, mieli dwa szybkie numerki, pokłócili się i w drodze powrotnej akcja z nożami - a to wszystko na zaledwie 10 stronach! Przyznam też, że ktoś kto pisał tę książkę, chyba zbyt wielkiego doświadczenia nie miał. 

Jako, że książka w serialu podbiła serca wszystkich i była bestsellerem, liczyłam, że ta wydana w naszym świecie naprawdę mnie porwie. Californiaction nie oglądam regularnie, ale uważam, że postać Hanka jest rewelacyjna i książka mogła by być o wiele bardziej powalająca na kolana. Brakuje mi tu jego poczucia humoru, jego ironii i po prostu brakuje mi tam Hanka. 

Mimo wszystko, muszę przyznać, że książkę czytało mi się dość przyjemnie i może być ona świetną odskocznią od trudniejszych lektur. Taka po prostu relaksująca opowieść o - moim zdaniem - nierealnym życiu młodego mężczyzny. Chociaż liczyłam na coś innego, nie żałuję, że przeczytałam tę pozycję i myślę, że wierni fani serialu mogą wszystko wybaczyć i dla nich przeczytanie tej książki, to będzie wielka przyjemność. 


Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN:


4 maja 2012

LITERATURA: TVD Stefan's Diaries VOL.1 ORIGINS, L.J. Smith

grafika
Tytuł: TVD Stefan's Diaries VOL.1 ORIGINS
Autor: L.J. Smith
Wydawca: Hachette Children's Books
Ilość stron: 252
Nie wiedziałam czy wziąć się za tę książkę czy nie wziąć. Pamiętniki niestety nie powalają na kolana, a nie chciałam książki zacząć i zostawić gdzieś w połowie historii. Na szczęście udało mi się dotrwać do końca.

Głównym bohaterem tym razem jest Stefan. To wokół niego toczy się cała akcja. Książka jest napisana z jego perspektywy. Cofamy się z nim w czasie i znajdujemy się w 1864r. w posiadłości Veritas. Pisze on o swoich relacjach z bratem, z ojcem, o nowo przybyłej piękności Katherine oraz o niepokojących wydarzeniach w okolicy.

Przyznam się od razu, że do książki usiadłam dlatego, że wreszcie chciałam przeczytać coś po angielsku. Ta pozycja wydawała mi się dość prosta w odbiorze i w dodatku nie miała mnie zniechęcić do rzucenia książki w kąt z powodu jej trudności. No i nie pomyliłam się. Książkę czytałam bez problemów co i ucieszyło mnie i zaskoczyło. Dlaczego zdziwiło? Skoro cofamy się do drugiej połowy XIXw. spodziewałam się troszkę innego języka, który byłby po prostu starodawny. Niestety tego tutaj nie spotkałam. Zdarzały się jakieś pojedyncze słówka, ale było ich naprawdę niewiele.W dodatku autorka zafundowała nam dawkę slangu i współczesnego języka, co niestety często psuło atmosferę toczącej się akcji.

Moim zdaniem książka absolutnie do przełknięcia aczkolwiek jak już wspominałam na początku - nie powala. Akcja prosta, wszystko to, czego dowiedzieliśmy się już z serialu, żadnego zaskoczenia dla czytelnika. Niestety, ale brakowało mi dynamiki, nic się szczególnie nie wyróżniło i cała akcja zlewa się w całość. Nie mam nic co mogłabym wspominać lepiej lub gorzej. W każdym razie nie było bardzo źle, dotrwałam do końca, nie zanudziłam się - chociaż też mogła być to sprawka tego, że książka była po angielsku. Uważam, że wszystkie części pisane są teraz po prostu dla pieniędzy, bo serial ma szeroką publikę i wielu fanów, którzy potrafią wybaczać, ale równie dobrze kolejne części mogłaby pisać pierwsza lepsza osoba, która zna całą historię - i może w ten sposób wyszłoby o wiele lepiej.


* Chciałam zaznaczyć, że książkę czytałam po angielsku, więc tłumaczenie na polski mogło być inne - np. ciekawsze. Tłumacze potrafią popsuć książkę, ale mogą też zdziałać cuda i w naszym języku książka mogła wypaść lepiej, dlatego też okładkę i wszelkie informacje wpisałam w języku angielskim.

2 maja 2012

JĘZYKI: Projekt 2: Niemiecki!


W moich planach znów znalazł się język - tym razem niemiecki. Długo zastanawiałam się co z nim zrobić, czy uczyć się, czy nie. Ostatecznie zdecydowałam o samodzielnej nauce w domu. Po pierwsze szkoda mi zaprzepaścić trzy lata nauki w liceum - chociaż nauką tego nazwać nie można, a po drugie zaczynam naprawdę lubić ten język i nauka zaczyna być dla mnie przyjemnością a nie tylko przymusem, więc czemu nie! Moim kolejnym projektem na najbliższy rok jest niemiecki! Wystartuję razem z hiszpańskim: 23 maja, z tą różnicą, że tutaj nie nastawiam się na żaden poziom. Ciężko mi ocenić na tę chwilę ile potrafię a ile nie, więc głównie zależy mi na nadrobieniu zaległości, usystematyzowaniu wiedzy i ruszeniu dalej. Zobaczę gdzie mnie zaniesie nie postawienie sobie żadnego celu typu: B1. Wiem, że zależy mi na nauce tego języka, więc myślę, że nie stracę motywacji przez brak ustaleń celu końcowego.

W szkole byłam męczona z gramatyki, więc jej podstawy mam całkiem dobrze opanowane, mam za to problemy ze słownictwem. Nie musieliśmy się go praktycznie w ogóle uczyć, więc nikt nie zaprzątał sobie nim głowy. Ucieszyłam się więc, gdy dostałam fiszki z Wydawnictwa Cztery Głowy i z przyjemnością przedstawię Wam ich recenzję.


Tytuł: FISZKI Słownictwo 1 - język niemiecki

Jest to zestaw 1100 kartoników, z którymi możemy nauczyć się 2100 haseł. Poziom określony na opakowaniu to A1, więc idealny dla początkujących. Jeżeli nie mieliście wcześniej styczności z niemieckim nie musicie nic się martwić wymową, gdyż na dodatkowych fiszkach zostały przedstawione zasady poprawnej wymowy a także tłumaczenie znaków fonetycznych, więc bez problemu możemy nauczyć się wymowy. Jeżeli jednak ktoś nie czuje się pewnie, jest możliwość dokupienia płyty CD z wszystkimi nagraniami ;)

Cały zestaw podzielony jest na 50 kategorii wśród których są m.in.: Media, Rodzina, Dom, Odżywanie, Zdrowie, Zwierzęta. 

Mi osobiście bardzo wiele rzeczy spodobało się w tym zestawie: od podania liczby mnogiej rzeczownika, z którą zawsze mam problemy, zaznaczania czasowników rozdzielnie złożonych, przez podaną transkrypcję fonetyczną, aż po kilka haseł na jednej fiszce. Już tłumaczę dlaczego dla mnie to takie świetne wyjście. Już w pierwszej kategorii na jednej z pierwszych fiszek mamy dwa hasła: grzeczny, niegrzeczny. Nie musimy szukać dwóch osobnych fiszek bądź zastanawiać się jak brzmi ta pozytywna bądź negatywna cecha, bo mamy obie razem. Wydaje mi się, że w ten sposób o wiele szybciej przyswajamy nowe słówka.

Co do negatywnych stron zestawu, to do chwili obecnej żadnych nie znalazłam. Może po przerobieniu większych partii materiału coś się znajdzie. Na razie jestem jak najbardziej zachwycona zestawem i od niego mam zamiar zacząć mój projekt, przeplatając go oczywiście użyciem również innych materiałów.

__________________________________________________________________________________

Na ostatnią lekcję niemieckiego, w ramach zaliczenia roku w szkole musiałam przyswoić informacje na temat Niemiec: Ile mają landów i jakie, rzeki, góry, liczba ludności, największe miasta itp. Przyznam, że informacji było sporo, no ale takie zadanie miałyśmy, żeby zaliczyć rok. Z pomocą po raz kolejny przyszły mi fiszki, które nie dość, że pomagają przy nauce słownictwa i gramatyki to jeszcze możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy na temat interesującego nas kraju :)


Tytuł: FISZKI: Poznaj Niemcy 
Malutkie pudełeczko zawierające zaledwie 100 kartoników. Przyznam szczerze, że w życiu nie pomyślałabym, że można się z nich nauczyć tak wiele, a i tak nie przerobiłam jeszcze ich wszystkich.

Fiszki mają na celu przybliżenie nam geografii, polityki, historii i kultury danych krajów - tutaj akurat niemieckojęzycznych. Myślę, że jest to taki zbiór podstawowej wiedzy, którą każdy uczący się języka powinien posiadać.

Dowiemy się z nich co jemy w Niemczech na Wigilię, gdzie dzieci szukają pisanek i słodyczy w Niedzielę Wielkanocną, jaki kraj nie przystąpił do UE czy jakiego wyznania najczęściej są Niemcy i Szwajcarzy.


Myślę, że warto zainwestować te 8zł i przyswoić podstawową wiedzę na temat naszych ulubionych krajów, poprzez przyswajanie języka. To naprawdę niewielki wydatek a myślę, że nauka poprzez zabawę z fiszkami jest dużo przyjemniejsza ;)


Ufff... znów się rozpisałam, ale mam nadzieję, że kogoś zainteresują recenzje ww. pozycji. 
Zdecydowanie będą mi one towarzyszyć w moim projekcie.
A w następnej notce znów będzie trochę o motywacji i przedstawię Wam
kolejną piosenkę, która motywuje mnie do działania i często mi towarzyszy ;)

1 maja 2012

LITERATURA: Rozkosze nocy, Sherrilyn Kenyon

grafika
Tytuł: Rozkosze nocy
Autor: Sherrilyn Kenyon
Wydawca: MAG
Ilość stron: 432

To było moje drugie podejście do tej książki i tym razem udane. Cały czas się zastanawiam dlaczego poprzednio nie przebrnęłam przez książkę do końca. Wydaje mi się, że mogło to być spowodowane tym, że byłam młodsza i inaczej ją odbierałam.

Główną bohaterką jest Amanda - spokojna kobieta, która pragnie spokojnego, nudnego życia z dala od paranormalnych postaci czy wydarzeń. Pewnego wieczoru zostaje zaatakowana i budzi się w ciemnej, brudnej celi, skuta z niesamowicie przystojnym blondynem. Od pierwszych chwil czują do siebie pociąg fizyczny, jednak on okazuje się Mrocznym Łowcą, który poświęca się polowaniu na Daimony i wampiry. Oboje zmagają się z Desideriusem i walczą o przeżycie, przez co ich drogi są wciąż połączone.

Zacznę od tego, że do kupna książki skłoniła mnie okładka. O ile większość uważa ją za przerażającą, mnie zdecydowanie przyciągnęła. Kompletnie nie wiedziałam czego się po niej spodziewać i w sumie nadal nie rozumiem, dlaczego na okładce znajduje się brunet, skoro mowa jest o nieśmiertelnym blondynie ;) - ale nie ważne!

To co również mnie zastanawia to fakt, że jest to czwarta część serii [u nas pierwsza] - poprzednich nie było nam niestety dane poznać. Nie jestem w stanie powiedzieć czy wcześniejsze części w oryginale były oderwane od historii i każda była o czymś innym, czy mają związek z tą, ale mimo, że zostałam rzucona gdzieś w środek cyklu nie czułam się zagubiona.

Zarówno plusem i minusem są sceny erotyczne. Jeżeli ktoś ich nie lubi, książka na pewno nie przypadnie mu do gustu, bo jest ich sporo, a jeżeli Wam nie przeszkadzają, to tutaj też nie będą. Autorka naprawdę pięknie opisała miłosne uniesienia między bohaterami. Chociaż stron tych jest naprawdę wiele, uważam że Pani Sherrilyn nie przesadziła, dzięki temu nie można porównać jej dzieła do pornografii.

Co do całości książki, uważam że jest ona zdecydowanie warta uwagi i bardzo chętnie sięgnę po kolejne części. Nie przypomina paranormalnych romansów, w których mamy dwa wampiry czy inne stworzenia i niezdecydowaną dziewczynę, którzy się w sobie zakochują. Tym razem mamy kobietę, która stara się trzymać od wszystkiego z daleka, ale jak wiemy... miłość nie wybiera.