31 lipca 2013

Konkurs urodzinowy 2: 6 książek do rozdania

W poniedziałek było językowo, więc dzisiaj czas na książki. O tak, również mam ich dla Was 6 do rozdania, aczkolwiek tylko trzy osoby je otrzymają ;] Nie przedłużając więc, sponsorem dzisiejszego konkursu jest Grupa Wydawnicza Publicat!


1. Organizatorem konkursu jest blog YoSoyMorena. Fundatorem nagród jest Grupa Wydawnicza Publicat!
2. Konkurs trwa od 31.07.2013r. do 12.08.2013r. do północy
3. Ogłoszenie wyników nastąpi do 3 dni po zakończeniu konkursu.
4. Laureat w ciągu 3 dni od ogłoszenia wyników, musi zgłosić się mailowo (zakładka kontakt), po odbiór nagrody. Jeżeli tego nie zrobi, nagroda przechodzi na kolejną osobę.
5. Zwycięzców wybiera autorka bloga YoSoyMorena.
6. Do wygrania są:

1 miejsce: Trzy książki wydane przez GWP
2 miejsce: Dwie książki wydane przez GWP
 3 miejsce: Jedna książka wydana przez GWP 
 
 
7. Laureaci zostaną wyłonieni spośród osób, które wykonają zadanie konkursowe (w komentarzu! :):

Wybierz 3 tytuły wydane nakładem Grupy Wydawniczej Publicat (oczywiście nie szukajcie tytułów sprzed 15 lat, bo mogą być one niedostępne) i napiszcie, dlaczego właśnie te tytuły chcielibyście przeczytać! 

Co najważniejsze: tytuły te muszą być w kolejności od najbardziej pożądanej do najmniej, ponieważ wybrane osoby, otrzymają wybrane przez siebie książki. Jeżeli zajmiecie więc trzecie miejsce, otrzymacie pierwszą, wymienioną przez siebie książkę!

8.Aby wziąć udział w konkursie TRZEBA mieszkać na terenie Polski!!
9. Jeżeli zgłaszasz się jako anonim, podpisz się proszę swoim imieniem i nazwiskiem, żebym wiedziała, kogo ogłosić później zwycięzcą. Odpowiedzi osób, które tego nie zrobią, nie będą brane pod uwagę ;)
10. Będzie mi bardzo miło, jeżeli osoby, które posiadają blogi, wstawią do siebie banerek konkursowy i poinformują o nim swoich czytelników (pamiętajcie też o facebooku ;)



Przypominam również o poprzednim konkursie:


30 lipca 2013

LITERATURA: Sekret Julii, Tahereh Mafi


Tytuł: Sekret Julii
Autor: Tahereh Mafi
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 440
Cena: 34,90zł




Julia i Adam trafili do Punktu Omega. Oboje mogą wreszcie odetchnąć i na nowo zorganizować swoje życie. Niestety nie jest ono taką sielanką, o jakiej marzyli. Julia całe dnie spędza w pokoju, w którym powinna ćwiczyć swoje zdolności. Niestety nie wie jak się do tego zabrać i nikt nie może jej w tym pomóc. Adam również jest ciągle zajęty a w dodatku zaczyna się dziwnie zachowywać. Julia wie, że chłopak coś ukrywa, ale nie spodziewa się, że wyznana przez niego tajemnica wstrząśnie całym jej światem.

Punkt Omega miał być azylem, bezpiecznym miejscem. Okazało się jednak, że wcale nie jest już tak bezpiecznie. W okolicy grasują wojskowi a i Warner się pokazał. Nikt nie wie, dlaczego opuścił swoje miejsce dowodzenia i także znajduje się w terenie. Julia i Adam otrzymują swoją pierwszą misję i razem z innymi wyruszają w teren. Julia jest tam świadkiem takiego zachowania Warnera, które wprawia ją w osłupienie a przy okazji fascynuje i skupia jej wszystkie myśli na nim.

"Sekret Julii" to niezwykle udana kontynuacja serii, która moim zdaniem przebiła poprzedni tom - "Dotyk Julii". Oba tak naprawdę czyta się z wypiekami na twarzach, jednak w tym tomie już od początku coś zaczyna się dziać. W Dotyku mieliśmy okazję dobrze poznać Julię, jej myśli, jej życie, natomiast tutaj mamy możliwość zapoznania się z tym, jak funkcjonuje Punkt Omega, jak ludzie walczą o przetrwanie, chociaż autorka nie pobawiła nas wglądu w wątpliwości głównej bohaterki. Julia nadal czuje się odsunięta od świata, niekochana i nierozumiana. Nadal się izoluje od społeczeństwa i mimo, że przebywa wśród ludzi, którzy także posiadają dar, uważa się za wybryk natury.

Po lekturze "Sekretu Julii" moje i zapewne nie tylko moje podejście do Warnera się zmieniło. Mimo, że nadal jest okrutny i nadal jego pojmowanie świata dalece różni się od tego Julii, czy nawet nas samych, autorka pokazała jego historię w taki sposób, że można sobie tłumaczyć, dlaczego chłopak jest taki a nie inny. Julia się do niego zbliży, okaże mu zrozumienie, ale nie liczcie, że Warner stanie się nagle potulnym chłopcem i wpadniemy w typowy trójkąt miłosny. Co to, to nie. Autorka już o to dobrze zadbała, chociaż nie zabraknie scen, które podniosą nam trochę temperaturę ;)

Uważam, że tytuł ten, zdecydowanie zasługuje na uwagę. Autorka nadal trzyma się swojego stylu, który nie jest może jakiś wybitny i przy innej książce całkowicie by się nie sprawdził, ale w przypadku tej serii wydaje się na swoim miejscu. Czytelnik ma wrażenie, że nikt inny nie napisałby tego lepiej. Liczne powtórzenia i przekreślenia tekstu, po raz kolejny wyciągnęły z tej książki wiele uczuć, które zapisane w normalny sposób, w ogóle by się nie ujawniły. Miałam wrażenie, że książkę przeczytałam na jednym wdechu i nawet nie wiem, kiedy ją skończyłam. Największy minus książki? Jej zakończenie. Autorka zostawiła nas w takim miejscu, że tak naprawdę wydarzyć może się wszystko a my, biedni czytelnicy, musimy teraz cierpieć i czekać na zakończenie trylogii, która mam nadzieję, że wszystko nam wyjaśni.

29 lipca 2013

Konkurs urodzinowy 1: Czas na naukę języków ;)

Dzisiaj pierwszy post konkursowy i chociaż wiem, że są wakacje, jestem pewna, że wielu z Was nadal się uczy. Chodzi mi tylko i wyłącznie o języki obce, ale szkolicie je, prawda? Nie chcielibyście więc skorzystać z dodatkowej pomocy i mieć możliwość nauki z kursem internetowym? Myślę, że nie zawadzi spróbować i samemu się przekonać, czy taka forma nauki jest dla nas odpowiednia. Dobrze jest mieć dodatkowe źródła, z których czerpiemy wiedzę, więc bądźcie nowocześni i też korzystajcie z kursu internetowego! Dzisiaj mam ich do rozdania AŻ 6!! :) Zacznijmy od tego, że dzisiejszym sponsorem nagród (nie, ja nie jestem tak hojna, żebym sama sponsorowała Wam aż 6 kursów ;) jest platforma Multikurs.pl


A teraz czas na regulamin:

1. Organizatorem konkursu jest blog YoSoyMorena. Fundatorem nagród jest platforma do nauki języków obcych Multikurs.pl
2. Konkurs trwa od 29.07.2013r. do 12.08.2013r. do północy
3. Ogłoszenie wyników nastąpi do 3 dni po zakończeniu konkursu.
4. Laureat w ciągu 3 dni od ogłoszenia wyników, musi zgłosić się mailowo (zakładka kontakt), po odbiór nagrody. Jeżeli tego nie zrobi, nagroda przechodzi na kolejną osobę.
5. Zwycięzców wybiera autorka bloga YoSoyMorena.
6. Do wygrania są:

3 x dowolny kurs na 6 miesięcy 
3 x dowolny kurs na 3 miesiące
(Uwaga! pojedynczy kurs, a nie pakiet kursów) 
 
7. Pięciu laureatów zostanie wyłonionych na podstawie najlepszej odpowiedzi na poniższe pytania, natomiast jedna osoba zostanie wylosowana wśród osób, które na facebooku polubią fanpage mojego bloga i udostępnią u siebie post konkursowy (odnośnik do fp na dole postu). Otrzyma ona dowolnie wybrany kurs na 3 miesiące.

Jakiego języka obcego się uczysz bądź chciałbyś zacząć się uczyć i dlaczego? Co on ma Ci dać? Co dzięki niemu zmieni się w Twoim życiu?

8.Aby wziąć udział w konkursie nie trzeba mieszkać na terenie Polski!!
9. Jeżeli zgłaszasz się jako anonim, podpisz się proszę swoim imieniem i nazwiskiem, żebym wiedziała, kogo ogłosić później zwycięzcą. Odpowiedzi osób, które tego nie zrobią, nie będą brane pod uwagę ;)
10. Będzie mi bardzo miło, jeżeli osoby, które posiadają blogi, wstawią do siebie banerek konkursowy i poinformują o nim swoich czytelników (pamiętajcie też o facebooku ;)



Życzę więc Wam wszystkim powodzenia. Mam nadzieję, że się wykażecie i Wasze odpowiedzi mnie zaskoczą. Sama wybiorę laureatów, więc liczę na ciekawe i kreatywne odpowiedzi. W końcu wygrywa najlepsza. Nie ograniczajcie się więc. Odpowiedzi mogą być w formie odpowiedzi pisemnej, wiersza, grafiki, czy czegokolwiek, co sobie wymyślicie! :)





27 lipca 2013

Dwadzieścia lat minęło... i dwa lata też ;)


Dzisiaj tak naprawdę świętuję podwójnie. Po pierwsze, równo dwadzieścia lat temu przyszłam na świat i właśnie skończył się pewien etap w moim życiu. Już nigdy więcej nie będę "naście". Teraz pozostało mi "dzieścia", "dzieści", "dziesiąt" i sto ;) Z jednej strony jest to trochę dołujące, bo z dziewiętnaście było mi naprawdę dobrze, ale z drugiej strony czuję, że zaczynam nowy, lepszy etap w moim życiu. Jeszcze nie wiem dlaczego będzie lepszy, ale czuję, że tak będzie ;) Tak więc wszystkiego najlepszego dla mnie xD

Po drugie, YoSoyMorena kończy dwa latka. Tutaj akurat jest drobne opóźnienie, bo blog został założony 8 lipca 2011r., ale ostatecznie postanowiłam połączyć oba święta i celebrować je razem! A co... wolno mi! O sobie nie będę pisać, bo na bieżąco jak coś się dzieje, to daję Wam znać, ale chętnie zrobię takie małe podsumowanie bloga.

YoSoyMorena założona została jako blog, który miał mnie motywować we wszystkich moich założeniach. Spełnił swoje zadanie, ale w międzyczasie pojawił się również wątek językowy: moje plany, założenia, relacje, recenzje produktów do nauki, podsumowania. Ta część działała raz lepiej, raz gorzej, bo planów było sporo, ale nie wszystkie niestety udało mi się spełnić. W lutym 2012r. powołałam do życia drugiego bloga, którego założeniem były recenzje, czy lepiej powiedzieć, opinie na temat przeczytanych książek. Tutaj również byłam zadowolona, wszystko szło tak jak sobie to zaplanowałam. Pojawiły się na nim również recenzje płyt (właściwie jednej) i filmów. W czerwcu tego roku, zachciało mi się jednak zmian. Denerwowało mnie to, że mam dwa blogi, na których mam różnych czytelników, którzy czasami czytali je oba, a posty zdarzały się dublować. Denerwowało mnie to, że kiedy zajmowałam się jednym blogiem, drugi odchodził w odstawkę. Ostatecznie postanowiłam je oba połączyć pod tym właśnie adresem i tak powstała nowa/stara YoSoyMorena z opiniami na temat książek, moimi przemyśleniami, założeniami, językami, relacjami z podróży (na razie jednej) i wszystkim co mi się tylko wymarzy. Bardzo bałam się tego połączenia, bałam się o dotychczasowych czytelników, którzy mogli wchodzić tutaj w konkretnym celu. Nie jest jednak źle. Wiem, że parę osób mnie tutaj opuściło, bo dość regularnie się dotychczas udzielały a teraz jest cisza, ale nie narzekam. Mi jest wygodniej, Wy macie możliwość wyboru - post Was interesuje czytacie, nie to zamykacie stronę i tyle. Myślę, że to nie jest wielki problem a ja zajmuję się tylko jednym blogiem. 

W tym miejscu chciałam Wam serdecznie podziękować za wszelkie odwiedziny i komentarze. To naprawdę miłe wiedzieć, że ludzie czytają moje wypociny, bo wiem, że część z Was czyta i nie komentuje w ciemno (mam statystyki, mogę sprawdzać kto ile spędza czasu na blogu, więc nie oszukacie mnie^^), chociaż i takie osoby się zdarzają. Do tej pory odwiedziliście mnie 90 848 razy, za co naprawdę Wam dziękuję. O liczbie komentarzy nie będę wspominać, bo została ona dodana również z poprzedniego bloga, więc nie będzie zbyt obiektywna. W każdym razie za każdy jeden serdecznie dziękuję, bo to one tak naprawdę pokazują, że ze mną jesteście i kiedy piszecie do rzeczy, wiem, że nie piszę w przestrzeń i jednak czasem mnie podczytujecie. Mam nadzieję, że YSM jest miejscem przyjaznym również dla Was i także czerpiecie radość z tego miejsca. Jeżeli macie jakieś propozycje zmian czy zastrzeżenia, to po prostu piszcie i się nie krępujcie. Wiem, że to moja strona, ale ja tutaj głownie piszę, więc to dla Was ma być wygodna w obsłudze i przyjemna dla oka! 

Na dzisiaj to tyle, ale w przyszłym tygodniu pojawią się tutaj trzy posty konkursowe, w których nagrody ufundowało jedno wydawnictwo i dwie platformy edukacyjne. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie i już teraz serdecznie Was zapraszam. Wiem, że nie każdego będę mogła zadowolić, ale 11 osób zostanie przeze mnie obdarowanych - a co! Wiecie, że lubię Was obdarowywać różnymi upominkami. Zazwyczaj to ja mam różne korzyści płynące z nawiązanych współprac, więc cieszy mnie, gdy kilka razy w roku, mogę uszczęśliwić też Was! :) Zapraszam również na fanpage bloga, na którym zamieszczam aktualizacje postów, zdjęcia najnowszych nabytków a także newsy:


26 lipca 2013

LITERATURA: Tajemnice Gwen Frost [Zapowiedź]


A to jeszcze tak na koniec dnia mam dla Was zapowiedź od Wydawnictwa Dreams! Już 30 lipca w księgarniach pojawi się trzeci tom serii Akademia Mitu.

W Akademii Mitu wszyscy znają Gwen Frost jako Cygankę, która dzięki psychometrii jest w wstanie znaleźć zgubę i która chodzi z Loganem Quinnem, najbardziej atrakcyjnym chłopakiem w szkole. Gorąco pragną ją zabić żniwiarze chaosu. Zamordowali jej mamę i uwzięli się także na nią. Okazuje się, że pożądają sztyletu z Helheimu, który ukryła matka Gwen tuż przed śmiercią. Artefakt obdarzony jest wielką mocą i żniwiarzom wydaje się, że dziewczyna wie gdzie go szukać – tymczasem to nieprawda. Magia Cyganki jest zbyt słaba, aby to ustalić. Jedno jest pewne: żniwiarze jej nie darują. Czeka ją walka na śmierć i życie.



Ilość stron: 328
Oprawa: miękka + skrzydełka
Autor: Jennifer Estep
Tłumaczenie: Anna Rojkowska
ISBN: 978-83-63579-30-2
Format: 140 x 205
Data wydania: 30 Lipiec 2013


A już jutro pojawi się post na specjalną okazję a właściwie okazje są nawet dwie, więc mam nadzieję, że będziecie wtedy ze mną! :)

DYSKUSJA: Rodzicu, myśl zanim coś zrobisz!!

Czy ludzie naprawdę nie mają wyobraźni, czy są po prostu głupi? Wyobraźcie sobie sytuację: matka jedzie z dzieckiem samochodem. Jest lato, słońce świeci. Nagle decyduje się na "szybkie" zakupy. Po co brać ze sobą dzieciaka, skoro może posiedzieć z samochodzie. Kobieta zamyka drzwi i idzie do marketu. Czy kogoś to jeszcze dziwi, czy tylko mnie?

No ludzie... tyle się mówi w telewizji o tym, by nie zostawiać w upały w samochodzie zwierząt, i co? Ja wiem, dziecko nie zwierzę, ale to tym bardziej. Jak można coś takiego zrobić? Samochód, który stoi w słońcu jest niesamowicie nagrzany, sama nie lubię wtedy do niego wsiadać a co dopiero siedzieć bez ruchu, przypięta do fotelika. Jeszcze pal licho bez ruchu, ale nie dość, że organizm dziecka nagrzewa się o wiele szybciej, niż u dorosłego człowieka, to dziecko nie ma zazwyczaj dostępu do wody. A dziecku wystarczy ok. 15 minut w zamkniętym, nagrzanym samochodzie, by mogło to zagrozić jego życiu.

Ostatnio była w Polsce historia o dziecku wyjętym z zamkniętego samochodu o godzinie 12 w samo południe. Rodzice wrócili po 2 GODZINACH!! i byli wielce zdziwieni, dlaczego szyba w ich samochodzie została rozbita. Swoje zachowanie wytłumaczyli tym, że u nich, w Finlandii dzieci zawsze zostawia się w samochodach. Ok, jak najbardziej mogę to zrozumieć, ale klimat Finlandii a nasz klimat raczej się od siebie różnią i to znacząco. Inni rodzice tłumaczyli się, że po prostu zapomnieli, że dziecko jest w samochodzie! ZAPOMNIELI! Ja nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Sama nie mam jeszcze instynktu macierzyńskiego i w najbliższej przyszłości absolutnie nie planuję mieć dzieci, ale mimo wszystko trzeba być potworem, by zrobić coś takiego bezbronnemu dziecku. Ono praktycznie gotuje się w tym samochodzie.

Redcastle Productions wpadło na pomysł na kampanię społeczną, która ma uświadomić rodziców i pokazać im, że zostawiając swoje dzieci w nagrzanych samochodach, narażają je na śmierć. Temat jest trudny, ale video, które możecie obejrzeć poniżej obrazuje całą sytuację i mam nadzieję, że otworzy oczy tym nieodpowiedzialnym rodzicom, którzy zapewne wiele razy, nie zdają sobie nawet sprawy z tego, jaką krzywdę wyrządzają dziecku.


A co Wy na ten temat myślicie? Co kieruje rodzicami w takich sytuacjach? Zwykła ignorancja, niewiedza, brak świadomości, czy po prostu głupota i zapatrzenie się w czubek własnego nosa!? Jakie mogą być powody i jakie są Wasze przemyślenia... Zapraszam do dyskusji!

25 lipca 2013

LITERATURA: Niebo dla średniozaawansowanych, Szymon Hołownia



 Tytuł: Niebo dla średniozaawansowanych
Autor: Szymon Hołownia
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 256
Data pierwszego wydania:
2013-05-06
Cena: 29,90zł




Ile razy zastanawialiście się co jest później? Przez później mam na myśli moment naszej śmierci i wszystko co się po nim wydarzy. Zastanawialiście się nad tym, w którym momencie staniecie przed Bogiem prosząc o przebaczenie, o ile o nie poprosicie? Zastanawialiście się, czy grzechy zostaną Wam wybaczone a Wy zostaniecie oczyszczeni z wszelkiej winy? Zastanawialiście się, czy czeka Was niebo, czy może jednak piekło? Zastanawialiście się, czym jest czyściec i jak on tak naprawdę działa? Zastanawialiście się nad Bożą sprawiedliwością, życiem po śmierci, Sądem Ostatecznym? Ja przyznam szczerze, że wiele razy. Nie należę do osób szalenie religijnych, ale mimo wszystko zastanawiam się, co czeka mnie po śmierci. Czy po prostu zniknę i już więcej mnie nie będzie, czy jednak czeka na nas wieczny żywot i wszyscy, którzy już odeszli.

Szymon Hołownia wraz z księdzem Grzegorzem Strzelczykiem, próbują odpowiedzieć na wiele wątpliwości, próbują wysunąć wnioski na podstawie zgromadzonej wiedzy i ułożyć wszystko po kolei w taki sposób, by każdy z nas mógł zrozumieć, co tak naprawdę czeka nas dalej. Szymon Hołownia lubi zaskakiwać i zadawać niebanalne pytania, na które jego rozmówca znajduje niebanalne odpowiedzi.

Po lekturze tego tytułu mam pewne wątpliwości. Nie potrafię w 100% opowiedzieć się za tym, czy książka jest dobra, czy po prostu dobrze się ją czyta. Nie powiem, że jest zła, bo nie jest, wiele pytań i odpowiedzi mnie zaskoczyło, kilka razy nie mogłam opanować śmiechu a mimo to nie potrafię się zdecydować. Dlaczego? Rozmówcy bardzo często zaznaczają, że po prostu sobie gdybają, że nie ma wystarczających materiałów i wystarczającej wiedzy, by daną rzeczy, czy dany fakt udowodnić. Absolutnie to rozumiem, bo tematy przez nich poruszane, nie są prostymi tematami, na które łatwo można znaleźć odpowiedzieć. Były jednak fragmenty, w których ks. Strzelczyk odpowiadał z dużą pewnością siebie, jakby był stuprocentowo pewny swojej racji, podczas gdy nie wysuwał żadnych konkretnych dowodów. Szymon próbował go przycisnąć, coś jeszcze z niego wydusić, ale wątek po prostu był kończony. Dlaczego w tych momentach nie było to tylko gdybanie?

Dlatego też, nie jestem wstanie polecić tego tytułu konkretnemu odbiorcy. To już od Was zależy, czy będziecie zainteresowani tą książką. Ja mimo wszystko cieszę się, że ją przeczytałam, bo wyciągnęłam, z niej pewne wnioski, uświadomiłam sobie sporo rzeczy i dobrze się bawiłam czytając ten tytuł. Mam co prawda kilka wątpliwości i zastrzeżeń i rozwinęłabym kilka wątków, ale z drugiej strony, przy tak trudnym temacie, nie powinniśmy raczej spodziewać się dokładnych odpowiedzi, które rozwieją nasze wątpliwości. To dopiero moje drugie spotkanie z publikacjami Szymona Hołowni i chociaż Ludzie na walizkach podobali mi się bardziej, ponieważ dostałam komplet informacji, to nie skreślam jego książek na straty. Jestem ciekawa także innych tytułów, więc możecie być pewni, że ujrzycie jeszcze tutaj opinie na temat innych książek Szymona.

24 lipca 2013

LITERATURA: Rozpalone, Sara Shepard


Tytuł: Rozpalone
Autor: Sara Shepard
Seria: Pretty Little Liars
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 328
Cena: 34,90zł



Dziewczyny z Rosewood powracają. Tym razem jednak czas na chwilę wytchnienia i długo wyczekiwane wakacje. Aria, Emily, Hanna i Spencer wyruszają w wymarzony rejs po Karaibach. Bohaterki potrzebują spojrzeć na wszystko z nowej perspektywy, przemyśleć dotychczasowe wydarzenia i przygotować się do walki z A. Nie podejrzewają nawet, że A. nie da im spokoju i nadal będzie je obserwować, siejąc w ich szeregach zamęt.

Aria nadal spotyka się z Noelem. W czasie rejsu poznaje Grahama, który zostaje jej partnerem w czasie zajęć. Okazuje się jednak, że jest on byłym chłopakiem Tabithy, więc sprawy bardzo się komplikują. Emily wyjawiła rodzicom sekret dotyczący porodu i teraz jej nienawidzą. W czasie rejsu poznaje Jordan, w której już wkrótce się zakochuje. Niestety jak to bywa w tej serii, dziewczyna skrywa brudne sekrety. Hanna spotyka się z Mikiem. Na czas rejsu wylądowała w jednym pokoju z Naomi. Dziewczyny zaczynają jednak się dogadywać, ale skrywane sekrety psują ich relację. Spencer zakochała się w Reeferze. Nie podejrzewa nawet, że o jego względy będzie musiała walczyć z Naomi i A.

Kocham tę serię i nienawidzę jej jednocześnie. Uwielbiam za tajemnice, intrygi, za to, że za każdym razem mamy wrażenie, że odkryliśmy tajemnicę i wiemy kim jest A. a ostatecznie okazuje się, że nie wiemy nic i nadal musimy poczekać na rozwiązanie zagadki. Uwielbiam to, że mam ważenie, że dopiero co siadam do książki i nagle okazuje się, że jestem w połowie, albo już ją kończę. Uwielbiam ją za jej prosty a nawet infantylny język, który mimo wszystko nas do siebie przyciąga i sprawia, że chcemy czytać dalej.

W tym samym czasie jednak jej nienawidzę. Życie bohaterek wygląda tak jakby otworzyły puszkę Pandory, która działa tylko na nich. Ok, to jeszcze mogłabym przetrwawić - w końcu to książka, która ma trzymać w napięciu i tak dalej, ale... no właśnie! Po tylu przezyciach, po tylu groźbach Aria, Emily, Hanna i Spencer powinny dojrzeć, wydorośleć, zupełnie inaczej patrzeć na swoje problemy i inaczej je rozwiązywać. A tymczasem? Dostajemy bandę dziewczyn, które z tomu na tom są coraz głupsze, które z tomu na tom, zamiast zyskiwać doświadczenie i wykorzystywać je w walce z A. nie robią praktycznie nic i tylko zrażają do siebie innych ludzi, które zamiast pokazywać swoją dojrzałość, wyzywają wszystkich wkoło od wieśniar. No ludzie, rozumiem że to książka dla młodzieży, rozumiem wszystkie założenia, ale zaczyna mnie to po prostu irytować. Chciałabym zobaczyć to, jak dziewczyny dojrzewają i wyciągają wnioski ze swoich czynów, a nie dziewczyny, które w jednej chwili gryzie sumienie i boją się wszystkich wkoło a za chwilę zachowują się jak rozpieszczone dwunastolatki.

Mimo wszystko nie jest aż tak źle. Książkę nadal czytało się bardzo przyjemnie, dostarczyła mi kolejnych tajemnic i wątków, dzięki którym mogłam zastanawiać się, kim okaże się tajemniczy A. i niestety nadal do tego nie doszłam. Mam nadzieję, że już niedługo autorka wyjawi nam ten sekret i wszystkim fanom szczęki opadną do samej ziemi. Niestety muszę jednak przyznać, że jest to jeden ze słabszych tomów serii. Skrycie liczę, że kolejny tom nam to wynagrodzi, bo kiedy Sara Shepard przechodzi w stagnację i pisze coś słabszego, następny tom powala na kolana. Oby warto było czekać!

23 lipca 2013

LITERATURA: Zwycięzca bierze wszystko, Aneta Jadowska





Tytuł: Zwycięzca bierze wszystko
Autor: Aneta Jadowska




Tak, tak... całkiem niedawno pisałam, że Bogowie muszą być szaleni a tutaj mam dla Was opinię na temat kolejnego tomu. I co muszę zaznaczyć - naprawdę dobrego tomu, który już na samym początku serdecznie polecam! Dora rozprawiła się już z Bogami, załatwiła Jezabel, więc jej życie powinno wrócić na dawne tory, ale niestety tak nie jest. Od czasu pozbycia się maga, o którym mowa była w Złodzieju dusz, życie Dory cały czas poddawane jest nowym wyzwaniom. W tym tomie nie będzie inaczej, nasza kochana bohaterka będzie musiała się zmierzyć z przeciwnikami, od których powinna trzymać się jak najdalej. Niektórzy zostaną jej sprzymierzeńcami, a może powinnam raczej powiedzieć, że przyjaciółmi, którzy uratują jej zgrabne cztery litery a inni do końca zostaną śmiertelnymi wrogami, z którymi walczyć będzie o swoje przetrwanie.

"Zwycięzca bierze wszystko" wprowadza nam szereg nowych bohaterów, bądź związków między dotychczasowymi postaciami, którzy po prostu zawładnęli moim światem. Oficjalnie, po przeczytaniu tego tomu, dołączam do fanek Baala. Karmazynowy książę jest po prostu nieziemski i mam cichą nadzieję, że w kolejnych tomach będzie o nim jeszcze wiele do powiedzenia. Oprócz niego poznamy wiele innych, ale jakżeby inaczej, bardzo barwnych postaci, które będą robić wszystko (czasem nawet nieświadomie), by przewrócić życie Dory do góry nogami. Poza tym kontynuowany zostanie wątek triumwiratu, który połączył wiedźmę, diabła i anioła i dowiemy się, przynajmniej po części, co z niego wyniknie. Walki, intrygi, walka o przetrwanie: to i wiele więcej przygotowała dla nas autorka w tym tomie przygód Dory - zresztą wcześniej nie było inaczej! :)

Po przeczytaniu tego tomu moje nastawienie do autorki i do serii nie ulega zmianie. Nadal uwielbiam tę serię, nadal uwielbiam Anetę Jadowską za stworzenie świata z takimi szczegółami, że za każdym razem jak czytam jej książkę, mam wrażenie, że Thorn rzeczywiście istnieje i jak tylko skończę, to będę mogła się w nim pojawić i muszę przyznać, że z każdym kolejnym tomem, jestem coraz większą fanką tej serii. Moje serce przyspiesza, kiedy myślę o kolejnym tomie i zastanawiam się, co jeszcze Jadowska ma w zanadrzu przygotowanego dla Dory, Mirona, Joshui i całej reszty. W tej chwili nie mogę sobie wyobrazić, co jeszcze może się wydarzyć, ale to bardzo dobrze - jestem pewna, że autorka jeszcze nas wszystkich zaskoczy i nasze szczęki opadną do samej ziemi. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić tę serię wszystkim, którzy mają na nią ochotę, ten tom każdemu, kto przeczytał poprzednie i życzyć Wam świetnej zabawy!

22 lipca 2013

Jak brzmi niemiecki porównując do innych języków?


Fani języka niemieckiego - nie bijcie! Dajcie mi najpierw wytłumaczyć! :) Tak, wiem że ten filmik jest strasznie przerysowany, wiem że gdyby gościu robiący za Niemca nie darł tak papy to wyglądałoby to zupełnie inaczej i wiem, że język ten może brzmieć naprawdę przyjemnie. Nie wstawiłam tego video po to, żeby wyśmiać język naszych sąsiadów zza zachodniej granicy, chodzi o to, że dzięki niemu coś sobie uświadomiłam i jestem ciekawa też Waszego spojrzenia ;)

Co jest najgorsze? To, że mimo, iż filmik w dużym stopniu jest żałosny, tak naprawdę ukazuje to, co siedzi w głowach Polaków. Chyba przyznacie mi rację, że wielu z Was (zwłaszcza nieuczących się), właśnie w ten sposób widzi, czy bardziej trafnym określeniem byłoby, słyszy ten język. Kiedy poprosilibyśmy ludzi o imitowanie niemieckiego, istnieje duża szansa, że znaczna większość próbowałaby imitować niemiecki właśnie w taki sposób. Sama zresztą do pewnego czasu tak go odbierałam...

Kiedy byłam dzieckiem, dziadek próbował skłonić mnie do nauki niemieckiego w bardzo przyjemny i niewymagający wysiłku sposób. Część z Was może kojarzyć gazetki dla dzieci z serii English Junior. Dziadek zainwestował i sprawił mi i sobie całą serię wraz z kasetami z serii Deutsch Junior. Niestety ja, jako strasznie uparte dziecko, stwierdziłam, że nie będę uczyła się tego okropnego języka i moja nauka skończyła się na wyliczance: "Eins, zwei Polizei, drei vier..." a także na niemożności wymówienia słowa wiewiórka (niem. das Eichhörnchen). Obecnie bardzo tego żałuję, bo chociaż dziadek korzystając z gazetek nie zna języka jakoś powalająco, daje sobie radę. Wiem, że gdybym wtedy zaczęła naukę w tak niezwykle zabawny sposób, teraz pozostałoby mi jedynie podciąganie znajomości języka niemieckiego i nauka różnych niuansów, tak jak to robię z angielskim.

Niestety wyszło jak wyszło a ja nadal męczę się i zmagam z niemieckim. Wolałabym, żeby wszystko wyglądało inaczej, ale nie cofnę czasu i nie naprawię swoich błędów. Jedynym wyjściem jest wzięcie się za naukę tu i teraz i udowodnienie sobie i innym, że niemiecki może brzmieć o wiele ciekawiej, o wiele ładniej i mogę się go nauczyć. Wyjazd do Mannheim i Heidelberga, mimo że trwał zaledwie kilka dni, pokazał mi, że niemiecki to nie jest jeden wielki krzyk a ludzie nie noszą wąsika pod nosem. Niemiecki to naprawdę piękny język, jak zawsze mówi też Undi - bardzo logiczny, więc póki motywacja trwa, zaufam bardziej doświadczonej koleżance i jeszcze raz się z nim zmierzę - ma nadzieję, że tym razem z większymi sukcesami!

Tak więc na koniec mój apel do Was! Nie patrzcie na filmiki takie jak ten, nie patrzcie na to co mówią inni, nie patrzcie na stereotypy i po prostu róbcie to, co mówi Wam serce. Jeżeli serce podpowiada, że niemiecki to jest to, to po prostu sięgnijcie po książki, samouczki, zeszyty i co tam potrzebujecie i się uczcie. Udowodnijcie sobie, rodzinie, znajomym i każdemu, kto będzie w Was wątpił, że niemiecki nie jest wcale taki zły i oprócz tego, że na rynku pracy może okazać się niezwykle przydatny, przy okazji sprawi Wam dużo radości!!

19 lipca 2013

LITERATURA/ MOTYWACJA: Dzika droga, Cheryl Strayed




Tytuł:
Dzika droga
Autor:
Cheryl Strayed
Oprawa:
miękka
Data pierwszego wydania: 2013-06-17
Liczba stron: 512
Wydawnictwo: Znak literanova
Cena katalogowa: 36,90 zł


 
"Dzika droga" jest książką, która nie tylko przedstawia przemianę autorki z zagubionej dziewczyny, w dorosłą, świadomą kobietę, jest to też historia, która może przytrafić się każdemu z nas, która staje się dużym motywatorem, dla ludzi, którzy chcą coś w życiu osiągnąć. Czytając ten tytuł odkrywałam nie tylko zawiłości życia autorki, ale także własnego. Każdy z nas ma dni, kiedy czuje się gorzej, kiedy ma wszystkiego dość, kiedy czuje, że nic mu nie wychodzi. Wyobraźcie sobie, że Cheryl czuła się tak przez cały czas. Najpierw opuścił ją ojciec, później z mamą, ojczymem i rodzeństwem wcale nie było lepiej, ponieważ często brakowało im nawet na chleb. Najgorszym okazała się jednak choroba matki. Rak okazał się bezlitosny i zabrał Cheryl ukochaną osobę. Nie obyło się bez cierpienia i depresji. Niestety, w życiu Cheryl pojawiły się również narkotyki i seks z przypadkowymi osobami. Wielokrotne zdrady męża doprowadziły to rozbicia jej małżeństwa. 

I tutaj rozpoczyna się nowy etap w życiu Cheryl, która postanawia wybrać się na wyprawę szlakiem Pacifist Crest Trail. Zakupuje książkę pt. "The Pacific Crest Trail, tom 1: California" i z jej pomocą przygotowuje się do wyprawy. Kupuje wszystkie potrzebne rzeczy: od plecaka, przez buty, aż po zapasy jedzenia i zostawia swoje stare życie w tyle. Cheryl nie spodziewa się jednak tego, jak trudna przeprawa przed nią. Czytanie o PCT a przejście go, to dwie zupełnie inne sprawy. Długość szlaku wynosi 4 265 km, więc wyobraźcie sobie teraz drobną, zmęczoną życiem kobietę, która wyrusza na niego bez żadnego przygotowania. No żadnego poza przeczytaniem książki. Trzeba przyznać, że Cheryl w swej głupocie i naiwności wykazała się niebywałą odwagą, godną pozazdroszczenia.

Książka przedstawia fakty z życia Cheryl przed szlakiem i na szlaku. Po co o nich czytać? Z jakiego powodu zaznajamiać się z życiem całkowicie obcej osoby, która nie ma dla nas żadnego znaczenia? Nie odpowiem Wam na to pytanie, bo jeżeli zaprzecie się, że to nie Wasza tematyka, że nie obchodzi Was życie innych, skoro macie swoje własne do przeżycia to i tak Was nie przekonam do sięgnięcia po tę pozycję. Myślę jednak, że mimo wszystko, warto poświęcić "Dzikiej drodze" chwilę naszej uwagi. Książka ma co prawda prawie 500 stron, ale czyta się ją bardzo przyjemnie i bardzo szybko. Cheryl ma lekkie pióro, co sprawia, że nawet najtrudniejsze fragmenty są do przebrnięcia i chociaż do strony 40 zdążyłam się dwa razy popłakać to dobrnęłam do końca i szczerze powiedziawszy wysunęłam kilka wniosków na podstawie błędów Cheryl.

"Dzika droga" przedstawia transformację kobiety zagubionej, niszczącej swoje własne życie, w silną, niezależną, potrafiącą poradzić sobie w każdych okolicznościach superwoman! :) Książka pokazuje, że po wielu upadkach nadal można się podnieść i wieść szczęśliwe życie. Czasem uświadomi nam i pomoże samotna wędrówka przez pustynie, śniegi, i upały, której potrzebowała Cheryl a czasem po prostu warto usiąść, zastanowić się, zrobić listę plusów i minusów, które będą synonimem wędrówki, którą odbyła autorka. "Dzika droga" jest niezwykle inspirującą pozycją, z której można wynieść dla siebie naprawdę wiele, o ile będziemy tym zainteresowani, bo przeczytać dla samego przeczytania, ignorując zawarte w niej mądrości też możemy, ale czy jest tego sens?

LITERATURA: Zapowiedź PASSWORD Mirjam Mous




Mick, wchodząc do pokoju swego najlepszego przyjaciela Jerro, dostrzega, że ten leży nieprzytomny. Szybko powiadamia pogotowie. Ponieważ nie należy do rodziny, nie wolno mu towarzyszyć w karetce. Lecz gdy chwilę później w szpitalu chce się czegoś o nim dowiedzieć, spotyka go coś osobliwego.
Na Stefana czeka pod szkołą nieznany mężczyzna. Chłopiec mu nie ufa, więc odchodzi. Czego ten facet od niego chce? Stefan rozpaczliwie próbuje zgubić śledzącego go człowieka.
Życiorysy trzech chłopców splatają się ze sobą w szczególny sposób. Przedziwne wydarzenia następują jedno po drugim, a Jerro i Stefan znajdują się w wielkim niebezpieczeństwie. Natomiast Mick  dochodzi do szokującej prawdy...

Budynek szpitala składał się z szarych kamieni i mnóstwa szkła. Mick przemknął niepostrzeżenie obok portiera i skierował się w stronę recepcji. Przed ekranem komputera siedziała kobieta. Na jej przednim zębie z prawej strony migotał diamencik.
– Dzień dobry – powiedziała. – W czym mogę pomóc?
– Przed chwilą przywieziono tu karetką mojego przyjaciela – Mick wciąż nie mógł złapać tchu po szaleńczym pędzie na rowerze. – Jerro Prins. Chciałbym się dowiedzieć, jak się czuje.
– Hmmm –  kobieta kliknęła coś na komputerze. – Jerro Prins mówisz?
– Tak –  Mick skinął głową tak mocno, że miał wrażenie, jakby mu miała odpaść.
– Przykro mi, nikogo o tym imieniu i nazwisku do nas nie przywieziono.

Mirjam Mous
urodziła się w 1963 r. w Made (Holandia). Zanim zawodowo zajęła się pisarstwem, pracowała jako nauczycielka w szkole specjalnej. Pisze książki dla dzieci i młodzieży i jest znana szczególnie z trzymających w napięciu thrillerów.





 Ilość stron: 328
Oprawa: miękka + skrzydełka
Autor: Mirjam Mous
Tłumaczenie: Anna Stolarczyk
ISBN: 978-83-63579-27-2
Format: 140 x 205
Data wydania: 25 lipiec 2013
Cena: 37 zł

P.S. System komentarzy Disqus został na razie wyłączony. Niestety się za bardzo nie sprawdzał, Wasza aktywność była tutaj znikoma a nie chcę, żebyście byli powstrzymywani od wypowiadania się tylko przez to. Być może za jakiś czas system ten wróci, ale obecnie pozostaną standardowe komentarze ;)

15 lipca 2013

LITERATURA/ PODRÓŻE: Dzieciaki świata, Martyna Wojciechowska

grafika
Martyny Wojciechowskiej nie muszę chyba nikomu przedstawiać. Jeżeli ktoś nie jest jej fanem i nie śledzi jej losów to i tak co jakiś czas jej nazwisko przewija się w codziennym życiu. A to w zapowiedzi kolejnego odcinka "Kobiety na krańcu świata", albo w reklamie sieci komórkowej, bądź  na okładce magazynu. Na swoim koncie ma wiele publikacji podróżniczych z chyba najbardziej popularną serią "Kobieta na krańcu świata" na czele. Tym razem przyszedł czas na coś nowego. Podróżniczka nadal opiera się na wyprawach, ale tym razem stworzyła pozycję skierowaną dla dzieci. Jak tylna okładka mówi "książka przeznaczona dla Dzieci od lat 3 do 103 :-)".

W tej pozycji Martyna skupiła się na dzieciach kobiet, z którymi nagrywała materiały dla programu "Kobieta na krańcu świata". Pociechy tych kobiet zostały w programie pominięte, więc  postanowiła napisać o nich książkę, która tak bardzo mi się spodobała, że mam nadzieję, iż nie będzie to jedyny taki wydany tytuł. W swojej książce pisze o: Zuzu - małym pasterzu z plemienia Himba; Lien - dziewczynce mieszkającej na wodzie w zatoce Ha Long; Matinie - żywej boginii z Nepalu; Mebratu - wesołym pucybucie z Etiopii oraz Mali - dziewczynce, która chciała zostać żyrafą. Dzięki tej pozycji dowiemy się jak żyją dzieci w innych krańcach świata. Nie każde dziecko ma sklep pod nosem, w którym może kupić każdą wymarzoną zabawkę, nie każde dziecko ma możliwość skorzystania z dobrych usług edukacyjnych, nie każde dziecko ma możliwość czytania książek czy przeglądania internetu. 

"Dzieciaki świata" są pozycją idealną dla młodszego czytelnika. Martyna pisała tę książkę wraz ze swą córką, która mówiła jej, które fragmenty są dobre i mogą zostać, a które powinny zostać napisane od nowa. Mimo, że wszystko zapisane jest w taki sposób, by dziecko bez problemu mogło odebrać treść zawartą w książce, nie sprawia to, że książka jest infantylna i nie nada się dla starszego czytelnika. Sama mam prawie dwadzieścia lat na koncie a mimo wszystko świetnie się bawiłam poznając życie piątki dzieci z różnych zakątków świata. W dodatku w pozycji tej znajdziemy wiele przepięknych zdjęć, które fantastycznie nadają klimat tej książce. Oprócz historii dzieci znajdziemy w niej: setki ciekawostek i zagadek, pomysły na gry oraz zabawy z dziećmi a także sugestie psychologa dziecięcego, jak radzić sobie z problemami wychowawczymi. Naprawdę polecam ten tytuł każdemu kto ma na niego ochotę. Nie zrażajcie się tym, że książka przeznaczona jest dzieciom, bo bez względu na wiek, możecie z niej wynieść tyle samo ;)

Tytuł: Dzieciaki świata
Autor: Martyna Wojciechowska
Wydawca: G+J
Ilość stron: 165


Za książkę dziękuję 
serdecznie wydawnictwu G+J

12 lipca 2013

JĘZYKI: PIĄTKI Z ANGIELSKIM [15]

city transport - komunikacja miejska
convenient means of transport - wygodny środek transportu
good transport links - dobre połączenia komunikacyjne
mean of transport - środek transportu
transport by air - transport lotniczy
transport by railway - transport kolejowy
transport by road – transport drogowy
transport by sea - transport morski
transport costs - koszty transportu
transport facilities - środki komunikacji
travel by public transport - podróżować transportem publicznym
use the local transport - korzystać z lokalnego transportu
What are the means of transport that I can use? – Jakich środków transportu mogę użyć?
What means of transport should I use? – Jakiego środku transportu powinienem użyć?
breakfast included - ze śniadaniem
double room - pokój dwuosobowy
full board - z pełnym wyżywieniem
half board - z niepełnym wyżywieniem
occupied - zajęty
reception desk – recepcja
room service - obsługa hotelowa
single room - pokój dla jednej osoby
vacancy - wolny pokój
wake-up call - budzenie


go sightseeing – zwiedzać
guided tour - wycieczka z przewodnikiem
high season - szczyt sezonu
hike - piesza wycieczka
historical sights – zabytki
postcard – pocztówka
ramble –wycieczka
tourist information - informacja turystyczna
trek – wędrówka

Dzisiaj przyszedł czas na kolejny piątek z angielskim! :) Panda poprosiła mnie o słownictwo związane z komunikacją miejską czy zabytkami. Trochę o komunikacji miejskiej było w poprzedniej odsłonie, ale tutaj cały lewy słupek się jej też tyczy. Mam nadzieję kochana, że słownictwo przypadnie Ci do gustu. Niestety nie wszystko udało mi się odnaleźć, ale może choć część z tych słówek Ci się przyda i oczywiście reszcie czytelników też. Za kolejne dwa tygodnie nadal będą zwroty związane z wyjazdami i wakacjami. Może macie jakieś szczególnie życzenia co do kolejnych odsłon serii? Ma ona też służyć Wam, więc chętnie pomogę w nauce! :D

11 lipca 2013

LITERATURA: Każdy musi płacić, Robert Foryś

grafika
Tytuł: Każdy musi płacić
Autor: Robert Foryś
Wydawca: Fabryka Słów
Ilość stron: 460

Polska odpowiedź na "Grę o tron" - te słowa reklamują najnowsze dzieło Roberta Forysia. Trzy równoległe nici fabularne rozgrywające się w alternatywnej średniowiecznej Europie. Przyznam, że na co dzień nie czytam tego typu książek, aczkolwiek staram się być otwarta na nowości i dlatego postanowiłam się jednak skusić. Bez bicia przyznaję też, że "Gry o tron" nie czytałam, więc porównywać obu książek nie zamierzam, ale wydaje mi się, że dzięki temu będę mogła zachować swój obiektywizm w stosunku do tej publikacji.

Justycjariusz Tankrid przybywa do Wyrburga, by przeprowadzić dochodzenie i proces w sprawie brutalnych morderstw na dziewczynkach. Śledztwo niestety od początku już się komplikuje za sprawą obecności Arminy, z którą Tankrida wiele łączyło w przeszłości. Kobieta skrywa tajemnice i nie zawaha się za wszelką cenę bronić hrabiny Irsany Srogosz.

Maja, nowicjuszka w klasztorze w Liedelsn stoi przed wielką szansą. Okazuje się, że dzięki swym umiejętnościom, ma wkrótce przejść Próbę Ciemności, by zostać czcigodną matką. Niestety aktualna czcigodna matka się nad nią pastwi i już wkrótce życie Mai zmieni się całkowicie. Dziewczyna nawet nie podejrzewa jak ogromne zmiany ją czekają.

Heinz, syn cesarza, który od lat nie widział Pana ojca, przybywa na dwór. Okazuje się, że władca Henryk II Jareński ma już wobec niego plany i każe mu przy nim zostać. Cesarz nie mówi mu o wszystkim, więc syn może tylko podejrzewać, co planuje jego ojciec.


Pozornie niezwiązane ze sobą wątki mają tak naprawdę to samo podłoże. W każdym z nich chodzi o zdobycie władzy, ułożenie własnych spraw tak, aby przebiegały po myślach bohaterów i pozbycie się każdego, kto staje na drodze do ich pozytywnego zakończenia. Robert Foryś stworzył dwa stronnictwa, jakże odmienne, ale tak samo walczące o wpływy - obrońców Wiary i Henryka II Jareńskiego.

W książce "Każdy musi płacić" nie brakuje intryg, walk, kłamstw, braku wyrzutów sumienia. Nie obejdzie się też bez wielokrotnego przelewu krwi. Średniowieczna Europa, którą stworzył autor, objawia się jako szalenie niebezpieczne miejsce, w którym każdy tylko czyha na okazję, by polepszyć bądź umocnić swą pozycję kosztem innych. Nie ważne czy sposób będzie uczciwy, czy pozbawi drugą osobę życia. Najważniejsze są własne korzyści, o które każdy walczy jak potrafi. Większość sięga jednak po miecz czy sztylet, czasem wykorzystywane są panie do towarzystwa, które przychodzą niezauważone późną nocą i podrzucają truciznę.

Alternatywny świat stworzony przez Roberta Forysia miałby prawo bytu. Autor nie wymyślił absolutnie nic, co byłoby zaskakujące i niemożliwe do spełnienia. Zapewne, niejednokrotnie sprawy przybierały właśnie taki obrót w prawdziwym świecie. Duża liczba bohaterów na początku sprawiała, że troszeczkę się gubiłam w fabule, ale raz dwa się w niej odnalazłam i bez problemu łączyłam fakty i dociekałam kto jest tym dobrym a kto tym złym i kto ostatecznie wygra. Autor zakończył historię w takim miejscu, że czytelnik od razu zastanawia się, kiedy ujrzy kontynuację i będzie mógł dowiedzieć się o ostatecznym zakończeniu intryg. Z ogromną ochotą zapoznam się z kolejnym tomem, o ile autor się na niego zdecyduje, bo naprawdę dobrze się bawiłam poznając ten pełen przemocy świat.

8 lipca 2013

LITERATURA: Zapowiedź Morza Szept [Wyd. Dreams]


 
Ilość stron: 336
Oprawa: miękka + skrzydełka
Autor: Patricia Schröder
Tłumaczenie: Anna Maria Adamczyk
ISBN: 978-83-63579-28-9
Format: 148 x 215
Data wydania: Lipiec 2013


- Kiedy cię widzę, chcę być przy tobie – zaczął powoli. – A kiedy jestem przy tobie, chcę cię dotykać.
Słuchałam jego słów i zatapiałam się w jego spojrzeniu. Gdyby zechciał, z miejsca mógłby mnie zamordować. Z pewnością bym się nie broniła
- A kiedy cię dotykam, Elodie…
Jego głos wnikał w moje uszy, w moją pierś i brzuch. Wypełniał mnie od czubków palców aż po głowę, czułam, jakby mnie ktoś głaskał od środka.

Jako morska istota pewnego dnia przed Elodie pojawia się Gordian. Tajemniczy. Magiczny. Oszałamiający. Odtąd nie może przestać o nim myśleć, o jego turkusowo-zielonym spojrzeniu, jego dłoniach, które dotykają jej z zaciekawieniem. I zaczyna się domyślać, jakie tajemnice rzeczywiście kryje w sobie ocean i jak bardzo jej osobiste przeznaczenie jest związane z mrocznymi legendami Wysp Normandzkich.

Upojna saga miłosna z zapierającym dech w piersi krajobrazem wybrzeża wyspy Guernsey w tle – wstęp do porywającej morskiej trylogii.




Macie zamiar przeczytać? Ciekawią Was takie historie, czy raczej niekoniecznie? "Must have", czy dopiero recenzje pozwolą Wam zadecydować o kupnie książki? Jeżeli chodzi o mnie to nie jestem tak w 100% przekonana, boję się, że będzie to historia jakich wiele, ale z drugiej strony wydawnictwo Dreams potrafi zaskakiwać i w swojej ofercie ma bardzo wiele perełek. Myślę, że spróbuję się przekonać czy to jedna z nich ;)
 

6 lipca 2013

PODRÓŻE/ZDJĘCIA: Heidelberg is even better than Mannheim...

Pamiętacie jeszcze o tym, że jakiś czas temu wyjechałam? Wiem, że relacja powinna być już dawno skończona, ale przez sesję nie miałam czasu zająć się wyborem zdjęć, obróbką i wstawianiem tutaj. Teraz mam już zdecydowanie więcej czasu wolnego, więc i do zdjęć udało mi się przysiąść. Kurcze, sama nie wierzę, że to już ponad miesiąc minął od powrotu. Mam wrażenie jakby wyjazd odbył się strasznie dawno. Wróciłabym do Mannheim, oj wróciła. W każdym razie... 

Oprócz samego Mannheim postanowiliśmy zajrzeć również do Heidelberga. Jest to miasto oddalone od tego pierwszego zaledwie o 18km, więc żal byłoby nie pojechać, szczególnie że jest po co. Jeszcze przed wyjazdem, zostałam wyznaczona do stworzenia nam planu dnia i planu wycieczki. Początkowo nie wiedziałam za co się zabrać i jaką strategię obrać, ale jako studentka turystyki wzięłam trzy głębokie oddechy i jakoś się z tym uporałam. Z pomocą przyszedł mi przewodnik po Niemczech (MOJA O NIM OPINIA), internet i spryt, z którym udało mi się urodzić ;) Tak więc po jakieś trzygodzinnej walce miałam gotowy plan dnia w Heidelbergu a zaledwie po 20 minutach z Mannheim trafiliśmy do naszego celu podróży, którą odbyliśmy pociągiem, który jest nie dość że szybkim to jeszcze bardzo wygodnym środkiem transportu na terenie Niemiec - serdecznie polecam. Jedyna wada? Ceny za przejazdy. Niestety są stosunkowo wysokie, przynajmniej na Polskie standardy. Nam się udało zaoszczędzić sporo 'ojro', ponieważ załatwiliśmy sobie bilety jako grupa i mimo, że bilety nadal kosztowały małą fortunkę, drugą małą fortunkę zostawiliśmy w naszych kieszeniach.

Dobra, przestaję już ględzić o pociągach i biletach, bo zapewne mało Was to obchodzi ;) Na cel w Heidelbergu obrałam stare miasto (Altstadt). Ratusz, Kościół św. Ducha, Kościół Jezuitów, Uniwersytet, Pałac Renesansowy, Zamek, Most Karola - to miejsca, które wybrałam do zobaczenia i które udało nam się zobaczyć. Jestem bardzo zadowolona, ponieważ rzeczywiście udało się wypełnić mój plan tak, jak to sobie założyłam a przy tym byliśmy bardzo elastyczni i dopasowaliśmy go pod własne potrzeby. Stare miasto nie należy do największych, więc spokojnie można całość przejść na pieszo i podziwiać jego uroki. Czy chciałabym mieszkać w Heidelbergu? Nie wiem, bo nie widziałam stricte mieszkalnej jego części, ograniczyliśmy się jedynie do Starego miasta, więc pod tym względem Mannheim wygrało, bo rzeczywiście jest to fajne miasto do "osiedlenia się", ale mimo wszystko Heidelberg wywarł na mnie ogromne wrażenie i uważam, że jest o niebo piękniejszy niż Mannheim. Jeżeli kiedyś się tam znajdziecie to polecam zatrzymać się na chwilkę w jakimś browarze i poświęcić godzinkę na relaks i chłodne, niemieckie piwo. Niesamowite wrażenia i wspomnienia. A teraz czas na to, na co zapewne czekacie i co mam nadzieję, że chociaż troszeczkę ukaże piękno tego miasta.









Piękne lasy i winnice, Stare miasto, urokliwe uliczki, Zamek i wiele, wiele więcej. Heidelberg jest przepięknym miastem, które rozkochało mnie w sobie od pierwszego wejrzenia. Jeżeli tylko będę miała okazję, na pewno tam wrócę. A niech mnie, nawet jak nie będzie okazji to zrobię wszystko, żeby się znalazła. Jeżeli będziecie gdzieś w okolicach to nie wahajcie się ani sekundy tylko jedźcie do Heidelbergu - uwierzcie mi, że warto!

C. D. N

5 lipca 2013

INFORMACJA: Nowy system komentarzy, czyli Disqus


Dzisiaj będzie bardzo króciutko. Chciałam jedynie poinformować, że w ramach rozwoju bloga i stworzenia miejsca wygodnego zarówno dla Was jak i dla mnie zmieniłam system komentowania bloga na Disqus. Jeżeli jeszcze nie wiecie co to jest i z czym to się je, zapraszam Was do postu NOWA FORMA DISQUSJI napisanego przez Dawida, który to zachęcił mnie i inne osoby do przejścia na ten system komentowania. Coraz więcej stron korzysta właśnie z niego, więc nie bójcie się zmian i zostawcie pierwszy komentarz a zobaczycie, że nie taki diabeł straszny, jak go malują...

Disqus jest niezwykle wygodnym narzędziem, które informuje zarówno mnie o nowych komentarzach, jak i Was o odpowiedziach na Wasze komentarze. W codziennym natłoku obowiązków, gdy mamy tylko kilka minut na przejrzenie naszych ulubionych blogów, nie zawsze pamiętamy, gdzie zostawiliśmy po sobie pamiątkę a gdzie nie. Jeżeli pojawi się odpowiedź do naszego komentarza, Disqus wyśle nam o tym powiadomienie. Oszczędza więc to nasz czas, który poświęcamy na przeglądanie ulubionych stron, ponieważ nie musimy po kilka razy dziennie na nie zaglądać, by sprawdzić, czy autor łaskawie się odezwał, czy jednak nie. Osobiście zdarza mi się odpowiedzieć nawet po kilku dniach, więc w ten sposób, zawsze będziecie na bieżąco z moimi odpowiedziami.

Mam więc nadzieję, że dacie mi szanse i nie przestaniecie komentować tylko ze względu na nową formę komentowania. Wypróbujcie Disqus a być może wkrótce sami postanowicie zamieścić go na swoich blogach. Ja początkowo nie byłam do tego przekonana, ale od posta Dawida minęły 2 tygodnie a Disqus już tutaj jest!

4 lipca 2013

LITERATURA: Legenda. Wybraniec, Marie Lu

grafika
Tytuł: Legenda. Wybraniec
Autor: Marie Lu
Wydawca: Zielona Sowa
Ilość stron: 368


Walka pomiędzy Republiką a Koloniami nadal trwa. Republika zapewnia mieszkańców o swoich zwycięstwach i o zjednoczeniu Ameryki, które ma niedługo nastąpić. Prawda nie niesie jednak ze sobą dobrych wiadomości dla Republiki. Prawdą jest, że to Kolonie zaczynają wygrywać tę wojnę a Elektor Primo umiera. Władzę obejmuje jego syn: młody, przystojny Anden. Republika uważa, że jako dziedzic swojego ojca, chłopak nie jest wstanie nic zmienić i będzie postępował tak samo jak ojciec, nie wiedzą jednak jak bardzo się mylą...

Day i June wybierają się do Vegas. Chcą odnaleźć Patriotów, by Ci im pomogli. Nie mają ze sobą nic, co mogliby im zaoferować, jednak robią wszystko, by zostali odnalezieni. Udaje im się to i już wkrótce wchodzą w szeregi Patriotów i dołączają do najnowszego planu - planu obalenia nowego Elektora Primo. Przywódca Patriotów przedstawia im, jak wygląda sytuacja w kraju i jego zdaniem, jedynym ocaleniem jest śmierć Andena. Day i June postanawiają im pomóc: June poprzez zbliżenie się do Elektora a Day przez zamordowanie go i pomoc w rozpoczęciu rewolucji. Oboje nie są do końca przekonani, czy plan odniesie sukces, jednak nie są to ich jedyne problemy. Przyjdzie im zmierzyć się z wieloma wątpliwościami, rozstaniem a nawet pojawieniem się w Koloniach.

Historia pisana z punktu widzenia dwójki bohaterów. Jak już pisałam w przypadku poprzedniej recenzji - fantastyczny pomysł! Dzięki temu zabiegowi, po raz kolejny możemy zrozumieć emocje obu bohaterów, zawiłość sytuacji, w której się znaleźli no i poznać problem z każdej strony. Nasi bohaterowie są odseparowani, biorą udział w zupełnie innych przedsięwzięciach, więc tylko taki zabieg jest wstanie ukazać nam kompletną wersję wydarzeń. Przyznam, że bardzo chętnie ujrzałabym również rozdziały przedstawiające punkt widzenia i emocje innych bohaterów, z głównym naciskiem na Tess, Kaede i Razora. Zafascynowały mnie motywy postępowania tej trójki, uczucia jakie staczają bitwę w nich samych no i oczywiście ich poglądy. Szkoda, że autorka nie zdecydowała się na napisanie kilku rozdziałów z ich punktu widzenia.

Nigdy nie może niestety być zbyt pięknie. Zawsze znajdzie się coś, co w książce nie przypadnie do gustu. W tej publikacji także znalazła się taka rzecz. Na szczęścia mała i tak naprawdę nic nie znacząca. Co mam na myśli? Jedyny minus, który rzucił mi się w oczy, ma związek z rozumieniem przez Daniela trudnych słów. Przez większą część książki autorka ukazuje Daya, jako chłopaka z niewystarczającym wykształceniem, który nie do końca rozumie otaczający go świat i przekazywane mu pojęcia a za chwilę sam używa trudnych, fachowych sformułowań. Zdarzyło się to tak naprawdę raz, więc nie uważam, żeby miało jakiś ogromny wpływ na odbiór książki i moją ocenę, ale w pewnym momencie, odnosiłam wrażenie, jakby autorka zapomniała na jaką postać wykreowała Daya.

Książkę jak najbardziej polecam. Jeżeli czytaliście tom pierwszy, czym prędzej sięgnijcie po "Wybrańca". Jeżeli nie czytaliście jeszcze żadnego tomu serii "Legenda" Marie Lu, czym prędzej to zróbcie! Jest to naprawdę świetna seria, która wprowadza powiew świeżości. Przynajmniej w moim przypadku. Wiele książek w ostatnim czasie pisanych jest podobnie, "na jedno kopyto", co sprawia, że odechciewa mi się czytać kolejnych tytułów promowanych na bestsellery, bo po opisach na tylnej okładce i recenzjach na innych blogach mam wrażenie, że już nie raz je czytałam. Na szczęście nie jest tak ani z "Rebeliantem" ani z "Wybrańcem". A zakończenie? Zaskakujące, przygnębiające, otwierające wiele możliwości w kolejnym tomie, które mam nadzieję, że Marie Lu wykorzysta najlepiej jak potrafi i stworzy tom, który przebije dwa poprzednie!


Za możliwość przeczytania "Wybrańca" dziękuję serdecznie wydawnictwu Zielona Sowa!

2 lipca 2013

LITERATURA: Saga księżycowa. Scarlet, Marissa Meyer

grafika
Tytuł: Saga księżycowa. Scarlet
Autor: Marissa Meyer
Wydawca: Egmont
Ilość stron: 496


Saga przyszłości ma swój początek dawno, dawno temu...


Wracamy do świata po IV wojnie światowej. Cinder zostaje uwięziona. Cały świat uważa ją za zbiega z Luny, który jest śmiertelnie niebezpieczny i zasługuje na śmierć. Nikt jednak nie wie, że Cinder jest tak naprawdę księżniczką Seleną, która może być jedynym ratunkiem i ocaleniem ludzkości.

Scarlet mieszka w Rieux we Francji. Na co dzień pomaga babci na farmie. Nastaje jednak dla niej trudny okres, bowiem jej babcia znika. Jedyny sposób na jej odnalezienie - chip identyfikacyjny - tym razem się nie sprawdzi, ponieważ został on wycięty i pozostawiony na biurku. Policja się poddaje i nie chce dalej poszukiwać ich zdaniem zwariowanej staruszki, ale dziewczyna nie wierzy w to, że babcia mogłaby tak po prostu odejść. Postanawia poszukać jej na własną rękę. I wtedy na jej drodze staje Wilk...

Tutaj właśnie rozpoczyna się nowa wersja czerwonego kapturka. Jest Scarlet, która szuka babci, jest Wilk, który zgadza się jej pomóc ją znaleźć, ale nie jest niestety do końca uczciwy wobec dziewczyny, no i jest zaginiona babcia. Nie, nie została połknięta, tak jak w bajce, ale analogii jest naprawdę sporo. Ich przygody przeplatać się będą z przygodami naszego Kopciuszka - Cinder. Autorka nie zapomniała o uwielbianym przez rzesze fanów cyborgu. Cinder nadal odgrywa ogromną rolę i jak zapewne możecie się domyślać, drogi Cinder i Scarlet się skrzyżują - inaczej być nie może ;)

Ponad pół roku przyszło mi czekać na możliwość zapoznania się z kontynuacją Sagi Księżycowej. Byłam bardzo podekscytowana, gdy zobaczyłam zapowiedź tego tomu, a jednocześnie obawiałam się, że nie będzie on już tak dobry jak jego poprzednik i po mocnym debiucie przyjdzie czas stagnacji autorki. Różnie bywa, gdy odnosi się tak duży sukces już przy pierwszej publikacji, więc myślę, że moje obawy nie były bezpodstawne. Na szczęście autorka mnie nie zawiodła i po raz kolejny naprawdę dobrze się bawiłam.

Przy pierwszym tomie również bałam się jak odbiorę dzieło Marissy Meyer. W końcu sam pomysł nie uratuje historii. Na szczęście autorka ma niezwykle lekkie pióro i jej książki czyta się jednym tchem. Są to dość grube tomy, ale czytelnik ma ochotę na coraz więcej. Ani razu nie miałam wrażenia, że historia mogłaby być krótsza, opisana na mniejszej liczbie stron - co uważam za ogromny plus. Autorka potrafi poprowadzić akcję w taki sposób, że cały czas się rozwija, czytelnik ma ochotę poznać dalsze losy bohaterów i nigdy się nie nudzi.

Jak najbardziej polecam Scarlet no i oczywiście Cinder jeżeli nie mieliście okazji zapoznać się z twórczością Marissy Meyer. Myślę, że seria każdemu przypadnie do gustu, o ile oczywiście lubi się ten gatunek. Książki są lekkie i przyjemne, mimo swej objętości nie nudzą, ani nie sprawiają, że chce się książkę rzucić w kąt i nigdy do niej nie wracać. Ja po raz kolejny zaspokoiłam głód książkoholika fajnie napisaną historią, której kontynuacji z niecierpliwością wyczekuję!


Za możliwość zapoznania się ze Scarlet dziękuję wyd. Egmont!