31 sierpnia 2015

W jakim ja świecie żyję?


Nie oglądam telewizji. Poza tymi kilkoma minutami przed snem, kiedy lubię jak coś mi się w pokoju pali a nie chcę spać z zapaloną lampką. Chociaż, prawdę mówiąc, wtedy też tej telewizji nie oglądam, bo albo rozmawiam przez telefon, bądź kończę rozmowę, albo ten telewizor po prostu przez 30 minut gra, bo na krócej nie mogę ustawić automatycznego wyłączenia. No dobra, czasami jakiś kabaret sobie włączę. Nieważne! Do czego zmierzam? Do tego, że tej telewizji na co dzień nie oglądam, przez co nie oglądam też kanałów informacyjnych. Nie mam też zwyczaju szukania w internecie informacji na temat tego, co się na świecie dzieje. Tak więc, jeżeli ktoś mi o czymś nie powie, mama nie krzyknie, że Kuźniar o czymś tam opowiada, że gdzieś się zawalił jakiś budynek, bądź dana informacja nie wyświetli mi się jako pierwsza czy druga na facebooku, bo nie mam też w zwyczaju scrollować tablicy i przeglądać tych wszystkich mało interesujących aktualizacji moich znajomych, to w sumie nie wiem co się na świecie dzieje. I ostatnio dochodzę do wniosku, że może to i lepiej? Bo jednak czym mniej wiem, tym lepiej śpię.


15 sierpnia 2015

Językowe Podsumowanie



Długo zastanawiałam się, co mam począć z tym moim projektem miesiąca z hiszpańskim, bo miał on dużo plusów, ale też wiele minusów. Fajne w nim było to, że chcąc regularnie wstawiać posty i móc się czymkolwiek pochwalić, musiałam coś robić. To duża motywacja do działania i do nauki, ale czasami mnie przerastała. Niestety. Pracuję nad kilkoma projektami na raz i zdarza się tak, że dwa, trzy dni pod rząd czasami, nie mam kompletnie czasu na jakiekolwiek powtórki. Wtedy cierpiał blog, projekt i ja sama, bo głupio mi było, że nic nie robię. Potrzebuję motywacji tego typu, ale nie mogę być ograniczona i czuć się przyparta do muru. Dlatego stwiedziłam, że Maj z hiszpańskim przerobię po prostu na Językowe Podsumowanie. Dlaczego?

1) Posty będą ukazywać się co dwa tygodnie, podsumowując 14 poprzednich dni pracy – jest ograniczenie czasowe, żebym się nie rozleniwiła, ale mam też pewną dowolność i nie muszę się stresować tym, że w któryś tam poniedziałek sierpnia nie mam czasu na naukę języków;

14 sierpnia 2015

Pretty Little Liars, czyli 6 lat oczekiwania na odpowiedzi


Nie pamiętam w jaki sposób zaczęłam oglądać Pretty Little Liars, nie pamiętam w jaki sposób trafiłam na pierwszy odcinek i w jaki sposób wkręciłam się w ten serial, że wytrwałam przez te wszystkie sezony. Nie pamiętałam też, że poleciłam go znajomemu, który również przepadł i w poprzednim sezonie motywował mnie do tego, żebym obejrzała kolejny odcinek. Dopiero podczas jednej z naszych ostatnich rozmów, gdy próbowaliśmy dojść do tego, kim jest A. i jak zakończy się połowa szóstego sezonu przypomniał mi, że to przeze mnie sam się wkręcił w tę historię. Pamiętam też, że były książki, ale wytrwałam przez 12 tomów. To wszystko było coraz bardziej płytkie i mierne, że zwyczajnie odstawiłam serię, pozostając przy serialu, który niezmiennie trzymał w napięciu. Oczywiście były odcinki, które razem z Mateuszem zastanawialiśmy się, po co były w ogóle nakręcone, ale z motywacją z jego strony trwałam przy serialu, zazwyczaj nie będąc jednak na bieżąco z kolejnymi odcinkami. Tak też było i w tym sezonie, dopóki się nie dowiedziałam, że niebawem poznam odpowiedź, na pytanie, które dręczy fanów serialu od sześciu sezonów. Twórcy wreszcie wyjawili kim jest A. ...

4 sierpnia 2015

Miesiąc w pigułce #12 – czerwiec + lipiec


Dzisiaj podsumowanie dwumiesięczne, z racji tego, że ostatnio piszę troszkę mniej. Czasami mam wrażenie, że zaniedbuję moją morenkę, ale z drugiej strony, jeżeli mam pisać na siłę, to wychodzę z założenia, że jednak wolę pisać mniej. Bo zarzucić czytelników treścią nie jest trudno, ale też nie chciałabym, żeby to była mierna treść, żebyście stąd uciekali :) Anyway, poniżej znajdziecie moje dwumiesięczne twory:

Na początek przeglądy literatury. Pojawiły się dwa. Jeden dotyczący Zakonu Mimów oraz Księżyca nad Bretanią, drugi dotyczący Kłamcy, Maybe Someday, Krainy czarów oraz Musiałam umrzeć. Ostatnimi czasy poza tym, że piszę tutaj mniej, mniej też czytam, ale cieszy mnie to, że jakościowo czytane przeze mnie książki wypadają całkiem przyzwoicie i nie trafiam na słabe tytuły. Bywają przeciętne, bo nie sposób takich uniknąć, gdy się testuje różne gatunki, ale mierne pozycje trzymają się ode mnie z daleka. Książkowo pisałam także o Krainie kolibrów, Sofii Caspari.