28 lutego 2014

Flirtując z życiem - Danuta Stenka, Łukasz Maciejewski


Tytuł: Flirtując z życiem
Autor: Danuta Stenka, Łukasz Maciejewski
Wydawnictwo: Znak
Strony: 288
Cena okładkowa: 37,90zł
Lubię biografie. Nie jest to może mój ulubiony gatunek i nie zawsze regularnie po niego sięgam, ale biografie mają w sobie coś, co mnie fascynuje. Nigdy nie szłam za plotkami, nigdy nie odwiedzałam serwisów takich jak Pudelek i inne, więc niewiele wiem o życiu gwiazd czy celebrytów. Nie obchodzi mnie to kto z kim się spotyka, z kim sypia, jakiego ma teraz psa, co pił, czy piła na imprezie. Szkoda mi czasu na takie głupoty i zawsze zastanawiało mnie to, dlaczego ludzi, fakty z życia absolutnie nieznanych im osób, aż tak fascynują. Dlatego też biografie są fajną alternatywą, ponieważ jeżeli bierze się za nie odpowiednia osoba i odpowiednio wyselekcjonuje zebrane informacje, może powstać coś naprawdę interesującego.

Początkowo nie planowałam sięgać po Flirtując z życiem, ponieważ nie jestem wierną fanką Pani Stenki. Oczywiście uwielbiam ją z roli w filmie Nigdy w życiu, ale nie śledzę jej kariery ani nie interesuję się jej rozwojem. Zostałam jednak do książki zachęcona i postanowiłam dać jej szansę.

Dużym plusem tego tytułu jest jego forma. Nie jest to stuprocentowa biografia, ale rozmowa między Danutą Stenką a Łukaszem Maciejewskim. Nie jest to wywiad, nie ma tylko pytań i odpowiedzi, chociaż bywają takie fragmenty, ale rozmowa dwójki przyjaciół o przeszłości, teraźniejszości, wzlotach, upadkach, pragnieniach, marzeniach, wątpliwościach. Dzięki książce można poznać aktorkę z mało znanej strony. Książka pokazuje jak normalną, ciepłą osobą jest Pani Danuta i jak normalna mimo swojej sławy pozostała. Nadal jest dziewczyną z kaszubskiej wsi, która ceni ludzi i jest po prostu niesamowitą osobą. Pani Danuta ma wspaniałe poczucie humoru a także dystans, którego brakuje wielu osobom. Co prawda ma swoje gorsze dni i zdecydowanie zaniżoną samoocenę, ale patrząc na całokształt jej charakteru jest po prostu fantastyczna.

Zapowiedzi od wydawnictwa Dreams


Dopóki śpiewa słowik
Antonia Michaelis
Premiera: 7 marca 2014 r.

Ilość stron: 416
Oprawa: twarda
Autor: Antonia Michaelis
Tłumaczenie: Mirosława Sobolewska
ISBN: 978-83-63579-40-1
Format: 148 x 215
Data wydania: Marzec 2014
Nasza cena:44.90 zł

Jari ma osiemnaście lat i w porównaniu z najlepszym przyjacielem, Mattim, jest nieporadny w kontaktach z dziewczętami. Nic dziwnego. Żył dotąd w uporządkowanym świecie stałych norm i krochmalonych koszul – brakuje mu doświadczenia. To wszystko zmienia się, gdy spotyka Jaschę. Ta wywierająca niezwykłe wrażenie dziewczyna prowadzi go ze sobą do domu w samym środku leśnej pustelni. Tam Jari odkrywa świat piękna, finezyjnych ornamentów i zmysłowego upojenia. Ale wkrótce okazuje się, że Jascha skrywa pewną tajemnicę. I że za pięknymi złudzeniami kryje się porażająca prawda. Dom na odludziu. Błądzący wędrownik. Las, skrywający zbyt wiele grobów. I niebezpieczeństwo, które wychodzi poza granice wyobrażeń.


Bohdan Butenko
Gapiszon i wędzone morze
Premiera: 28 luty 2014 r.

Ilość stron: 40
Oprawa: twarda
Autor: Bohdan Butenko
Ilustracje: Bohdan Butenko
ISBN: 978-83-63579-44-9
Format: 270x255
Nasza cena: 32.90 zł

Kolejne przygody Gapiszona, jednego z najsłynniejszych polskich bohaterów komiksowych, którego wiele perypetii adaptowanych było przez Telewizję Polską w paśmie Wieczorynki. Tym razem Gapiszon poszukuje wędzonego morza, marząc o wielkich połowach!
Wędzone morze? Gdzie to jest?... Spytaj Gapiszona!

                                 
                                                                                                  

Grzywą malowane
Agata Widzowska-Pasiak
Premiera: 28 luty 2014 r.

Ilość stron: 192
Oprawa: twarda + UV + aksamit
Autor: Agata Widzowska-Pasiak
Ilustracje: Ksenia Berezowska
ISBN: 978-83-63579-43-2
Format: 145 x 195
Data wydania: 28 luty 2014 
Nasza cena: 29.90 zł

Kontynuacja powieści "Koń na receptę”.
Kolejne przygody Jagody i grupy dzieci, spędzających wakacje w Dąbrówce, widziane oczami nowej bohaterki, Gai.
W okolicy dzieją się niezwykłe rzeczy: inwazja królików, podejrzane ucieczki koni i innych zwierząt gospodarskich, dziwne malunki na murach Starego Młyna, muzyka dobiegająca z lasu i przemykająca postać Czarnego Maxa. To tylko niewielka część pasjonujących wydarzeń, które sprawiają, że dzieci ponownie jednoczą siły, aby rozwikłać tajemnicę białej klaczy i kolorowych koni.

    

26 lutego 2014

Amerykańscy Bogowie - Neil Gaiman


Tytuł: Amerykańscy Bogowie
Autor: Neil Gaiman
Wydawnictwo: MAG
Strony: 462
Cena okładkowa: 45zł
Amerykańscy Bogowie to moje pierwsze spotkanie z Neilem Gaimanem. Sama nie wiem czy zdecydowałabym się na ten tytuł sama z siebie, ale zachwyty nad wznowieniem tytułu innych osób i rekomendacja na samej okładce: „Najlepsza książka fantasy XXI wieku według czytelników Locusa” skutecznie mnie do niej zachęciły i sprawiły, że zapragnęłam się z nią zapoznać. Amerykańscy Bogowie okazali się lekturą dość specyficzną, która mi się podobała, ale do której na pewno więcej nie wrócę.

Po trzech latach spędzonych w więzieniu Cień ma wyjść na wolność. Ale w miarę jak do końca odsiadki pozostają mu tygodnie, godziny, minuty, sekundy, czuje narastający niepokój. Dwa dni przed zakończeniem wyroku jego żona, Laura, ginie w wypadku samochodowym w tajemniczych okolicznościach – wszystko wskazuje na zdradę małżeńską. Oszołomiony Cień powraca do domu, gdzie spotyka tajemniczego pana Wednesdaya, twierdzącego, iż jest uchodźcą wojennym, byłym bogiem i królem Ameryki. Razem wyruszają oni w niesamowitą podróż przez Stany, rozwiązując zagadkę morderstw, które co zimę są dokonywane w małym amerykańskim miasteczku. Jednak podąża za nimi ktoś, z kim Cień musi zawrzeć pokój…

Książkę czytałam z wrażeniem jakbym oglądała kolejne odcinki fascynującego serialu, który nie do końca porywa fabułą, ale zakończenie każdego z nich sprawia, że widz chce więcej i więcej. Tutaj było tak samo. Książka mnie nie zachwycała, nie sprawiała, że zapominałam o wszystkim wkoło, ale mimo wszystko sprawiała, że czytałam dalej i chciałam poznać jej zakończenie. Niestety przy okazji dość mocno się wymęczyłam, ponieważ czytałam ją około dwóch tygodni, co zdarza mi się naprawdę sporadycznie. Za każdym razem miałam wrażenie, że przeczytałam jakieś trzydzieści stron, kiedy za mną było zaledwie pięć. Chociaż książka mnie nie wynudziła to dość mocno wymęczyła i na pewno już do niej nie wrócę. Jest to tytuł na raz, który mimo wszystko cieszę się, że przeczytałam, ale przez który nie mam ochoty przedzierać się ponownie.

Po zapoznaniu się z Amerykańskimi Bogami zastanawia mnie, dlaczego książka została uznana za jedną z lepszych a nawet za najlepszą według czytelników Locusa. Nie powaliła mnie, nie pokazała czegoś rzeczywiście fenomenalnego. Zwyczajnie mnie zaciekawiła. Jedyny fakt jest taki, że liczę na ukończenie serialu i możliwość jego obejrzenia, ponieważ jestem go bardzo ciekawa. Pomysł na książkę był fajny, może okazać się czymś fenomenalnym dla sukcesu serialu, ale niestety nie padłam w zachwycie po przeczytaniu książki, dlatego ani jej Wam nie polecam ani Was nie zniechęcam. Jestem pewna, że wielu z Was znajdzie w niej coś, co sprawi, że stanie się najlepszą książką przeczytaną w życiu, ale jeszcze inna grupa uzna ją za bardzo przeciętne czy nawet słabe czytadło. Sama jestem gdzieś pomiędzy. Fajna książka na raz, do której na pewno już nie wrócę i której chętnie znajdę nowy dom, by znalazła jakiegoś bardziej zafascynowanego nią czytelnika. Wybór pozostawiam więc Wam.

24 lutego 2014

Wystrzałowa dziewiątka - Janet Evanovich


 
Stephanie Plum powraca. Po raz dziewiąty zaglądamy do Grajdoła i mamy przyjemność spędzić trochę czasu z naszą ulubioną bohaterką, jej przyjaciółmi, kochankami, szaloną rodzinką i jeszcze bardziej szalonymi mieszkańcami Jersey. Stephanie chyba nigdy nie zostanie profesjonalnym Łowcą Zbiegów, nigdy nie upora się z sercowymi problemami i nigdy nie pozbędzie się wariatów z jej życia.

Vinnie bierze się za nowy biznes. Poręcza za obcokrajowca, któremu w ciągu tygodnia kończy się wiza a który zaginął. Nie ma jego samochodu, nikt nie widział go w pracy a wszyscy są coraz bardziej spięci. Pozostali NS’i odchodzą w zapomnienie, bo ta sprawa jest najważniejsza. Jeżeli nie uda się znaleźć zbiega, Vinnie ucieknie a wszyscy zostaną bez pracy. Jak już więc pewnie możecie się domyślić, zadanie spada na Śliweczkę, która łączy swe siły z Komandosem, z którym łączy ją już gorąca przeszłość. Nie zabraknie strzałów, gróźb śmierci, włamań i spięć między wybrankami jej serca. Stephanie jest bliżej śmierci niż kiedykolwiek, ponieważ pojawiła się w środku gry, której zasad nie zna.

Tytuł: Wystrzałowa dziewiątka
Autor: Janet Evanovich
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Strony: 384
Cena okładkowa: 39,90zł
Za każdym razem zastanawiam się skąd Janet Evanovich bierze tyle pomysłów. Dziewięć tomów w tym samym otoczeniu, z tymi samymi bohaterami i z podobnym schematem fabuły, w której zmieniają się jednak wydarzenia. Dziewięć tomów, które daje wiele stron świetnej zabawy i rozrywki, które absolutnie nie nudzi i nie sprawia, że mamy dość tej serii, a które powiedziałabym, że dają przedsmak kolejnych historii i które obiecują dalszą, rewelacyjną rozrywkę. Jestem ogromną fanką serii, cieszę się, że wydawca kontynuuje ją w naszym kraju i pozwala na chwile śmiechu z książką. Mało jest książek tego typu, książek które łączyłyby w sobie kryminał i komedię, które dawałyby z siebie tak prosty, ale tak niezwykle trafiający do czytelnika humor. Pani Evanovich skrupulatnie pokazuje nam co siedzi jej w głowie i za każdym razem jestem pod wrażeniem i zastanawiam się, skąd czerpie inspiracje. Za każdym razem, gdy pojawia się u mnie Śliweczka, tata podkrada mi ją pierwszy i daje jej świetne recenzje swoimi wybuchami śmiechu. Wtedy wiem, że po raz kolejny zarówno autorka jak i tłumacz się sprawdzili i dali nam kolejny rewelacyjny tom.

Na temat tej serii zdania są podzielone. Są ogromni fani, ale też osoby, do których nie trafia. Na szczęście tych pierwszych jest zdecydowanie więcej. Absolutnie rozumiem, że nie do każdego musi trafić ten rodzaj humoru, ale nie rozumiem osób, które z góry zakładają, że to: „nie dla mnie”. No ludzie, jeżeli nie spróbujecie to nie będziecie wiedzieć, więc dajcie książce szanse. Jeżeli Wam się nie spodoba to przecież nikt nie zmusi Was do przeczytania całej serii, ale jest szansa, że traficie na coś, co po prostu powali Was na łopatki i sprawi, że będziecie się bawić tak, jak z żadną inną serią wcześniej. Na fali promocji serii w magazynie, do którego dołączony został pierwszy tom, Stephanie Plum zyskała ogromną rzeszę nowych fanów, którzy na początku byli nastawieni sceptycznie i długo powstrzymywali się od sięgnięcia po książkę a teraz są nią zachwyceni. Nie traćcie więc czasu i sięgnijcie po pierwszy, piąty, dziewiąty tom - nie ważne. Serię można czytać niezależnie od znajomości poprzednich tomów, aczkolwiek polecałabym jednak zacząć od początku i tomu pierwszego, ponieważ część wydarzeń się ze sobą łączy i jeżeli będziecie chcieli kiedyś wrócić do ich genezy to nie będziecie już mieć takiej zabawy.

23 lutego 2014

6 dni bez internetu + kolejne 4

Musicie mi wybaczyć małą aktywność na blogu i małą aktywność na fanpage, ale jak większość z Was dobrze wie jestem w trakcie remontu i od wtorku trwają prace nad moim pokojem. Jestem w 100% odłączona od internetu i wrócę do świata żywych dopiero w czwartek bądź piątek, więc musicie być cierpliwi. Będą pojawiać się tzw. posty widma, czyli posty, które dla Was przygotowałam i które ustawiłam do publikacji, ale fizycznie nie będę wstanie odpowiadać na Wasze komentarze, pytania itd. Zrobię to pod koniec przyszłego tygodnia, kiedy wreszcie wszystko będzie gotowe. Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną i przetrwamy te trudności! Trzymajcie się :)

22 lutego 2014

Ewangelia według Piłata - Eric-Emmanuel Schmitt


Tytuł: Ewangelia według Piłata
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak
Strony: 352
Cena okładkowa: 34,90zł
Ten rok stanie się chyba rokiem Schmitta. Najpierw Małżeństwo we troje, potem Tajemnica Pani Ming a teraz Ewangelia według Piłata. Wydawnictwo Znak zasypuje nas świetnymi publikacjami i mam nadzieję, że na nich nie poprzestanie. Do tego mam zamiar nadrobić starsze tytuły, takie jak Intrygantki czy Księga o niewidzialnym, które już od jakiegoś czasu czekają na swoją kolej i nareszcie nadszedł ich czas.

Ewangelia według Piłata jest lekturą dość specyficzną i wyjątkową na tle tych, po które dotychczas sięgałam. Do tej pory miałam możliwość zapoznać się z opowiadaniami w 100% stworzonymi przez autora, podczas gdy Ewangelia odtwarza dobrze znaną wszystkim treść dotyczącą Jezusa i jego bycia Synem Bożym. Eric-Emmanuel Schmitt próbuje zrozumieć Jezusa, próbuje zrozumieć Piłata i spisać znaną nam dobrze historię skupiając się przede wszystkim na uczuciach i motywach, ale też na zmianach postępowania i dochodzeniu do prawdy. Historia jest pełna intryg, wątpliwości, ale też nienawiści i umiłowania bliźniego. Jak sam Schmitt mówi:

„… chcę ożywić, przybliżyć i lepiej poznać Jezusa, którego figura rozmyła się przez wieki obrazowania. Jego słowa brzmią jak zużyty, bezmyślnie powtarzany refren, czyny zastygły na obrazach tak znacznych, że nikt ich nie zauważa. […] Dla moich współczesnych Jezus jest znanym nieznajomym: nie jest już ani Bogiem, ani człowiekiem. […] W swojej książce chciałem go pokazać najpierw jako człowieka, potem być może jako Boga…”

Ewangelia według Piłata jest kolejnym tytułem, w którym autor dołączył na samym końcu swój dziennik. Jestem jego wielką zwolenniczką, ponieważ przy każdym tytule, także tym, jest on fantastycznym dopełnieniem lektury i ukazuje motywy pisania danej książki a także przemyślenia autora w czasie jej tworzenia. Jest to komplementarna część książki, która okazuje się równie ważna co sama treść, z którą zapoznajemy się wcześniej. Autor staje nam się dzięki temu bliższy, tak samo jak historia. Eric-Emmanuel Schmitt po raz kolejny pokazał klasę, swoje umiejętności i chociaż były fragmenty, które nie przypadły mi do gustu i wydawały się troszeczkę zbyt wulgarne, muszę przyznać, że bardzo dobrze odtworzył historię życia Jezusa. Co prawda nadal jestem dużą zwolenniczką i zdecydowanie wolę jego własną twórczość, ale muszę przyznać, że spisał się na medal i odwalił kawał naprawdę dobrej roboty.

15 lutego 2014

Patriota - Marie Lu

Tytuł: Patriota
Autor: Marie Lu
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Strony: 380
Cena okładkowa: 29,90zł
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA!!
Patriota. Wszyscy fani serii długo czekali, by móc powiedzieć na głos ten tytuł, by móc powiedzieć: „Przeczytałem/Przeczytałam już tę książkę”, więc i ja oficjalnie mówię: Nareszcie przeczytałam Patriotę i jestem zachwycona, zaskoczona i wściekła. Wszystkie te emocje buzują gdzieś pod powierzchnią i czekają, by wypłynąć w tej recenzji. Muszę więc dać im ujście i pozwolić, by przejęły kontrolę nad tym tekstem.

Tak, jak to miało miejsce w poprzednich tomach, przebieg wydarzeń obserwujemy z punktu widzenia dwójki bohaterów, Daya i June. June jest jedną z trójki kandydatów na Princeps-Adeptów. Day pozostał na miejscu i szuka wyjścia ze swojej nieciekawej sytuacji. Nasi bohaterowie tęsknią za sobą, ale tłumią uczucia i od kilku miesięcy nie ma między nimi kontaktu. Pewnego dnia, June jednak dzwoni do Daya i prosi go o spotkanie. Okazuje się, że sytuacja w Ameryce robi się nieciekawa, ponieważ w Koloniach wybuchła epidemia, której źródeł doszukują się w Republice. Kolonie zagroziły, ze jeżeli w ciągu dwóch tygodni nie otrzymają antidotum, zrównają Republikę z ziemią. Rozwiązanie jest jedno: badania na Edenie, ukochanym i jedynym już bracie Daya.

Patriota jest książką pełną uczuć, emocji, napięcia i tragedii. Akcja mknie w zastraszającym tempie, przy czym czytelnik spokojnie może za nią nadążyć i nie ma wrażenia, że autorka postradała zmysły, albo coś go omija. Marie Lu tak wyważyła fabułę i wszystkie wydarzenia, że nie ma miejsca na nudę, przydługie, niepotrzebne opisy, ale nie ma też gubienia się w akcji i zastanawiania, dlaczego jest tak a nie inaczej. Autorka znalazła złoty środek, który okazał się największym atutem książki. Dzięki temu nie można się od niej oderwać a po każdej stronie czytelnik ma ochotę na jeszcze więcej.

10 lutego 2014

Tajemnica Pani Ming - Eric-Emmanuel Schmitt

Nie minęło dużo czasu od ostatniego mojego spotkania z Panem Schmittem. Małżeństwo we troje nadal mam w głowie i nadal myślę o tej książce od czasu do czasu, chociaż rzadko tak mam w przypadku książek. Przyszedł jednak czas na kolejny jego twór, tym razem jednak bardzo króciutki. Tajemnica Pani Ming ma zaledwie 80 stron i wydrukowana jest dość dużą czcionką, więc nie liczcie na nic więcej jak lekturę na godzinkę, no może dwie. Nie można jednak zarzucić nic w tej materii autorowi. To, że jego publikacja jest cieńsza, niż np. Kobieta w lustrze, nie oznacza od razu, że jest zła. 

Tytuł: Tajemnica Pani Ming
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak
Strony: 80
Cena okładkowa: 23,90zł
Tajemnica Pani Ming jest lekturą dość specyficzną. Do ostatniej strony czytelnik zastanawia się, o co tak właściwie chodzi i jakie będzie ostateczne rozstrzygnięcie. Jeżeli znacie Schmitta choć troszeczkę, wiecie, że u niego nic nie jest proste i nic nie jest wyłożone bezpośrednio na tacy. Zazwyczaj to, o czym czytamy ma jakieś swoje źródło, daje nam kilka kwestii do przemyślenia. Tym razem jest tak samo. Bohater ma swoje podejrzenia i przez całą treść książki opowiada się po pewnej stronie, ale dopiero na sam koniec poznajemy całą genezę historii i jej faktyczny przebieg. To bardzo sobie cenię u Schmitta. To jest to, co ma najlepsze i to jest to, co autorzy kryminałów powinni sobie przyswoić. Owszem, może zdradzić kilka tajemnic, naprowadzić czytelnika na właściwy tor, ale nigdy nie dawać mu odpowiedzi wcześniej. Dlatego też nie mam zamiaru streszczać Wam tej książki, ani w jakikolwiek sposób próbować przybliżyć jej treści, ponieważ jest na tyle cienka, że przez przypadek mogłabym zdradzić za wiele.

Tajemnica Pani Ming jest lekturą, o której sama nie wiem co mam myśleć. Podobała mi się, bardzo mi się podobała, jak zwykle czuć tutaj ten wyjątkowy styl autora: bez jego nazwiska na okładce można by wskazać na niego, ale mimo wszystko czegoś mi zabrakło. Zabrakło mi tej nutki, która wprawiłaby mnie w nastrój do rozmyślań. Historia ciekawa, jej geneza i zakończenie również, ale nie ma tutaj miejsca na nasze własne wnioski i przemyślenia. Wydaje mi się, że jestem po prostu fanką zbiorowych opowiadań autora. Lubię, kiedy Schmitt tworzy zbiór opowiadań, które odnoszą się do tego samego tematu, poruszając go z różnych stron i ukazując różne oblicza podobnych problemów, które po lekturze sami możemy przemyśleć i odnieść do własnego życia. Dlatego też tak bardzo zachwycałam się Kobietą w lustrze, Odette i inne historie miłosne czy Małżeństwem we troje. Tutaj zabrakło mi jakiegoś elementu, który jednak nie wpływa na mój odbiór tego tytułu i szacunku jakim darzę jego autora. Książka jak najbardziej jest warta uwagi, tak samo jak autor i jeżeli nadal nie sięgnęliście po żadną z jego książek to wstydźcie się i jak najszybciej to zmieńcie! Naprawdę warto przeczytać coś innego, coś co niesie ze sobą pewną wartość i tematy do przemyśleń!

4 lutego 2014

Styczeń w pigułce

#1 - Zmiany

Kolejny miesiąc i kolejne zmiany, ale tym razem dopiero zapowiedziane. YoSoyMorena ulegnie zmianie i to dość sporej. Chciałam Wam ją ukazać już na początku lutego, jednak życie prywatne mi na to nie pozwoliło. Myślę, że na drugi/ trzeci tydzień lutego będę już gotowa, ale będziecie poinformowani o wszystkim we właściwym czasie :)


1 lutego 2014

Językowy początek roku!

Niestety nie stricte naukowy, ale zaczęłam na spokojnie, delikatnie, bezboleśnie, po prostu od czytania. Przybyły do mnie kolejne świetne wydania magazynów English Matters oraz ¿Español? Sí, gracias i to pod ich szyldem mogłabym podpisać styczeń. Na pierwszy rzut English Matters. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to piękna okładka, zaraz za okładką: AŻ 6 artykułów, które można odsłuchać. Co prawda głównie skupiam się na czytaniu tych magazynów, ale od czasu do czasu bardzo lubię włączyć sobie nagranie i posłuchać, by rozwijać wymowę, akcent no i rozumienie ze słuchu. Tutaj wybór jest dość obszerny, co bardzo mnie cieszy.

Na początek jak zwykle ciekawostki. Moja ulubiona, czyli Reduplication - there's always more than one way to skin a cat i świetne zwroty w niej zawarte, o których wcześniej nie miałam pojęcia: hoity toity czy razzle dazzle. Poza tym, wydawnictwo przygotowało dla swoich czytelników dodatkowy artykuł związany z okresem świątecznym, który można pobrać z ich strony internetowej. Poza tym gratka dla fanów Gry o Tron, bardzo ciekawy i obszerny artykuł. Do tego krótkie info na temat Open Mic w Wielkiej Brytanii i gwiazdach, które wypuścił, o Good Luck i Bad Luck według Brytyjczyków, językowe wpadki, wspinanie się po lodzie i wiele innych, w tym temat numeru, czyli życie Polaków w Wielkiej Brytanii i Irlandii.