20 listopada 2014
W drodze ku CAE
Skończyłam już moją edukację językową. Moja przecudowna uczelnia, na kierunku turystyka i rekreacja, postanowiła, że angielskiego uczy tylko i wyłącznie przez dwa lata, nie dodając żadnego innego języka i nie myśląc o tym, że w tej dziedzinie, bez języków jak bez ręki. Zostałam więc na lodzie, pozostawiona sama sobie i chociaż dalej się edukuję i dalej studiuję, językowo nikt mnie nie pilnuje. Tak naprawdę przez ostatnie dwa lata i tak nikt mnie nie pilnował, bo poziom nauki był tak żałośnie niski, że zaliczanie kolejnych kolokwiów i obecność na zajęciach, to była zwykła formalność. Ostatni raz, kiedy porządnie siedziałam nad angielskim był wtedy, kiedy przygotowywałam się do matury rozszerzonej z angielskiego i rok wcześniej, gdy kończyłam kurs CAE. Tak intensywna nauka sporo mi dała i procentuje teraz, kiedy bez przeszkód potrafię z języka korzystać, ale przez to, że nie kontynuowałam tego bardziej zaawansowanego materiału i troszkę innej formy nauki, CAE na chwilę obecną nie byłabym wstanie zdać, bo egzamin wygląda inaczej, niż angielski, z którego korzystam na co dzień.
BLOG ZOSTAŁ PRZENIESIONY, WIĘC W CELU PRZECZYTANIA POZOSTAŁEJ CZĘŚCI POSTA, KLIKNIJ PROSZĘ W TEN LINK.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz