8 lipca 2015

Licencjonowana turystka i rekreantka


"Gratuluję serdecznie! Zostaliście licencjonowanymi... ymmm... turystami... i... rekreantami. O!". No i stało się. Zostałam absolwentką. Skończyłam trzyletnie, wymarzone studia. Napisałam pracę pt. "Internet jako narzędzie marketingu turystycznego". Obroniłam ją na 5. Skończyłam z 5 na dyplomie i średnią z toku studiów 4.44. Przez dwa lata pobierałam stypendium za osiągnięcia naukowe i badania naukowe. I w chwili obecnej czuję swego rodzaju pustkę...

Pustkę, bo to już koniec. Pustkę, bo dostałam to, czego chciałam a nawet więcej, niż sądziłam, ale mimo wszystko jakoś tak nieswojo się czuję. W czym więc problem? W tym, że po powrocie z wyjazdu, o którym niżej, ewentualnie już w takim maksymalnym, na siłę, przeciągnięciu do października, bo i tak pewnie będę musiała tak zrobić, powinnam zacząć szukać sobie stałej pracy. Takiej wiecie. Gdzie idziesz rano, wracasz po południu. Co miesiąc dostajesz wynagrodzenie. I OBY robisz to, co kochasz. Z tym, że mieszkając w miejscu w którym mieszkam, większego sukcesu niestety sobie nie wróżę, a znów wyprowadzić się od tak, to trzeba mieć fundusze. Samemu niestety ciężko się utrzymać a nikt mi od razu na stół trzech klocków nie położy ;) I tutaj koło się zamyka. Dobra, wiem że panikuję na wyrost, powinnam się cieszyć, korzystać z wakacji, szczególnie że w poniedziałek wyjeżdżam, ale gdzieś tam w tyle głowy miga mi to ostrzegawcze światełko. Bo nie chciałabym do czterdziestki mieszkać z rodzicami i pracować na kasie w markecie.
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz