Zacznę troszeczkę od końca, bo nie chciałabym od razu być potępiona i
źle zrozumiana. Ja absolutnie nie mam nic, jeżeli chodzi o łączenie się w
tragedii i okazywanie wsparcia. Jeżeli rzeczywiście ktoś czuje taką
potrzebę, poczuł się dotknięty ostatnimi wydarzeniami w Paryżu, albo
zwyczajnie chciałby się połączyć w cierpieniu – okej, niech robi co
chce, to jest indywidualna sprawa każdego. Z tym, że śmieszy mnie trochę
to, co aktualnie dzieje się na Facebooku. JakoPowoli rezygnuję z tego
serwisu i ograniczam korzystanie z wielu jego funkcji, ale w trakcie
różnych wydarzeń śledzę to, co się dzieje na tablicach znajomych.
Pisałam już o robieniu z siebie idioty podczas trzęsienia ziemi w Nepalu,
teraz czuję wewnętrzną potrzebę, by napisać co nieco na temat zamachu w
Paryżu i wiem, że wielu z Was może nie przyznać mi racji. Trudno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz