Mitch Albom pozwolił mi na początku tego roku, kiedy miałam przyjemność zapoznać się z
Zaklinaczem czasu,
docenić swoje życie. Docenić to, że jestem zdrowa, że mam bliskich,
którzy mnie kochają, to że mogę żyć i mam po co żyć. Nie to, żebym
chciała umierać. Po prostu często nie doceniamy tego co mamy, skupiamy
się na drobnych niedociągnięciach i nieprzyjemnościach a nie potrafimy
podziękować za rzeczy, które są dla nas błahe, ale dopiero wtedy, kiedy
ich brakuje, okazuje się, jak ważną rolę odgrywały w naszym życiu. Po
odbiciu się na moim życiu jego pierwszej książki, postanowiłam zapoznać
się również z
Jeszcze jeden dzień, chociaż trafiła do mnie w
najgorszym, możliwym okresie mojego życia. Wtedy, kiedy straciłam
babcię. Wiem, to nie matka, o której mówi książka, ale strata była i
jest stratą i niełatwo było mi obiektywnie odebrać ten tytuł. Przeleżał
więc trochę na stosiku, poczekał na moje lepsze samopoczucie i wreszcie
doczekał się uwagi. I wiecie co? Warto było czekać!