13 października 2012

PODSUMOWANIE: Life always offers you a second chance, it's called TOMORROW

Chyba nikogo nie zaskoczę informacją, że zaczął się już rok akademicki? Tak, tak, od dwóch tygodni jestem już oficjalnie studentką, i wiecie co...? Świetnie mi z tym! Wreszcie czuję, że jestem w tym miejscu, w którym powinnam być. Czuję, że moje życie się zmienia, że zachodzą zmiany i to naprawdę duże! Mimo codziennego zmęczenia, które pierwszy raz od wieeeelu, wieeeelu lat nachodzi mnie ok. godziny 21, czuję się szczęśliwa!

Codziennie płaczę... ze śmiechu! Poznałam całą masę fantastycznych ludzi, którzy bez przerwy doprowadzają mnie do łez. Nie sądziłam, że w tak krótkim czasie zgramy się tak bardzo! To wręcz nieprawdopodobne. Nie znam jeszcze wszystkich z mojego roku, ale z moją grupą czuję się, jakbyśmy się znali od paru lat! Wszyscy są totalnie odmienni, każdy wygląda inaczej, zachowuje się inaczej, śmieje się inaczej a jednak tworzymy taką małą, zgraną rodzinkę - a to wszystko bez żadnej imprezy integracyjnej! No niestety... trochę nam zajęło ogarnięcie się, ale Paulinka (czytaj: ja) wyszła przed szereg i zaproponowała wypad na miasto w poniedziałek po wykładzie z podstaw turystyki - zobaczymy jak to wszystko wyjdzie ;)

Wrażenia? Na razie same pozytywne. Nareszcie nowi ludzie i nowe wrażenia. Nareszcie mogę być tym kim chcę, bo nikt mnie nie zna i ludzie oceniają mnie po tym jak zaczęłam i jak się zachowuję a nie przez jakąkolwiek pocztę pantoflową czy wcześniejsze obserwacje w terenie. Oczywiście żartuję, ale naprawdę dobrze czuję się z tym nowym początkiem. Czuję, jakbym dostała drugą szansę i wiem, że wykorzystam ją w 100%. Przy okazji dodam, że nie zapomniałam o "starym życiu", bo nadal utrzymuję kontakt z przyjaciółmi, ale zmiana środowiska wychodzi mi na dobre i wiem, że będzie tylko lepiej.

Plusy? Już są! Nowi znajomi, którzy dają mi nieprawdopodobnego powera i chęć do ruszenia tyłka, zrzucone 2kg (i będzie tego więcej! Dwa razy dziennie >>a czasami więcej<< spacerki po 20 minut na tramwaj i uczelnię) no i to na pewno nie koniec. Na razie minęły dwa tygodnie, więc ciężko wszystko ocenić, bo pewnie będą też gorsze chwile (tak, tak, mam na myśli m.in. sesję), ale jestem dobrej myśli i w tej chwili wiem, że znajduję się na tej właściwej ścieżce, chociaż nie raz i nie dwa zdarzą się rozwidlenia...


25 komentarzy:

  1. Eeeeh, te piękne początki, kiedy to było? :( Przez pierwszy rok też trzymałam się ze świetną grupą ludzi, ale kiedy wybrałam inną specjalność niż oni, było jeszcze lepiej. Mam do dziś grono naprawdę sprawdzonych przyjaciół, z którymi - mam nadzieję - być blisko przez resztę życia. Pielęgnuj te studenckie znajomości i ciesz się z tego nowego startu. Ja bardzo się cieszę, że studia pozwoliły mi odciąć się od dawnych znajomości i stereotypów, jakie krążyły gdzieś wokół mojej osoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Część osób z mojej grupy nie wie jeszcze jaką chce wybrać specjalność, część wybiera (jak na razie) tą samą co ja, a części jeszcze nie pytałam, więc ciężko stwierdzić. Zobaczymy w przyszłym roku - na razie żyję dniem teraźniejszym ;)

      Usuń
  2. Ojj ja nie mam takich fajnych wspomnień z pierwszego roku studiów,więc super, że Ty takie masz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie masz. Ja mam nadzieję, że zostanie tak jak jest teraz i nic się nie popsuje. Pewnie nie zawsze będzie cudownie i będziemy mieć też gorsze chwile, ale na razie zapowiada się naprawdę dobra zabawa! :)

      Usuń
  3. Efff...aż się stęskniłam za moimi czasami studenckimi, korzystaj bo pierwsze lata studiów są najbardziej "aktywne" towarzysko, potem ludzie się gdzieś "tracą" (praca, drugi kierunek,mąż, dziecko).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojjj będę korzystać ;) Skoro to ma być najlepszy okres w życiu to taki będzie!

      Usuń
  4. Widzę, że trafiłam na bloga, którego właścicielka, podobnie jak ja lubi języki obce. Ja mam równiez świetną grupe na studiach, chociaż nam troche zajęło, żeby sie dotrzeć :) Bedę ręgularnie do Ciebie zaglądć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo i zapraszam serdecznie ;) Dobrze mieć fajną grupę, bo gdy się spędza sporo czasu na uczelni, to z fajnymi ludźmi, łatwiej przetrwać ;)

      Usuń
  5. Na studiach poznaje się przyjaciół na całe życie :)

    U mnie też najlepiej wspominam pierwszy rok i ból brzucha od śmiechu. Po trzech latach wszystko się pozmieniało, ale i ludzie zaczęli mieć inne cele i plany. Korzystaj więc z dobrej atmosfery póki jest, studia niesttey za szybko przemijają ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No oby na całe życie! Jeżeli to się uda, to będę miała bardzo radosne życie!
      Ojj tak... brzuch to mnie boli non stop, ale taki ból jest aż przyjemny ;)

      Usuń
  6. Cieszę się, że tak dobrze Ci się układa :) Też już marzę o studiach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No i właśnie oto chodzi!! ;) Trzeba się cieszyć i korzystać z wielu możliwości jakie mamy.
    Pozdrawiam serdecznie i ciesze się, że wszystko tak dobrze się układa.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja jestem w gimnazjum i chyba niedługo dopadnie mnie załamanie nerwowe... nie chcę myśleć o liceum, a już dopiero o studiach, więc życzę ci powodzenia w nauce!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego załamanie nerwowe? Skoro jesteś w gimnazjum to ciesz się tym. Wszystko przyjdzie z czasem i na pewno dasz radę! To wszystko może przerażać na początku, ale naprawdę nie jest źle!

      Tyle ludzi daje radę, kończy szkoły i ŻYJE, więc ty też sobie poradzisz ;)

      Usuń
  9. doskonale rozumiem co czujesz wchodząc w nowe środowisko:) Sama mam podobnie z erasmusem:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Podglądam Cię od dłuższego czasu, ale dopiero teraz odważyłam się ujawnić:) Ja czuję dokładnie to samo! Studiuję germanistykę, chociaż dostałam się też na filologię angielską, ale wybrałam mniej uczęszczaną ścieżkę i bardzo się z tego powodu cieszę! Ostatnio rozmawiałam z dziewczyną z grupy, uczyła się niem. od podstawówki a chce się przenieść na studia do innego miasta na... germanistykę od podstaw! Dwie osoby z grupy już na starcie zrezygnowały, chociaż początkowo zajęły miejsce komuś, kto chciał się uczyć, a mu się np. powinęła noga... Bałam się niesamowicie, nawet idąc na dzień adaptacyjny pogubiłam się, zapytałam pierwszą napotkaną osobę o drogę i okazało się, że trafiłam na... Panią PROFESOR! :D W dodatku powiedziała na koniec: niech się pani nie stresuje, my tutaj wszyscy jesteśmy DLA PAŃSTWA!:))) Nie potrafię uwierzyć, że mogę spędzać czas wśród inteligentnych ludzi i rozwijać się z dnia na dzień, specyfika nauki na studiach jest zupełnie inna, wykładowcy nie są zestresowani jak nasi nauczyciele, pracuje się idealnie, wszędzie panuje cisza i spokój, więc warunki są idealne, dodatkowo tematyka poruszana na wykładach sprawia, że czasami aż nie potrafię uwierzyć, że tu jestem, podczas gdy równie dobrze mogłabym oglądać w tej chwili głupie seriale dla zabicia czasu w tv... Początki są najtrudniejsze a tu taka miła niespodzianka! :D Dziękuję Ci za motywację, nawet nie wiesz jakiego mam banana na twarzy! :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się ujawniłaś ;) Dziękuję Ci bardzo za komentarz!

      Oooo to miałaś szczęście z tą Panią Profesor i jej sympatycznym podejściem, bo mogłoby to wszystko wypaść gorzej ;P Chociaż wykładowcy to też ludzie i można się z nimi dogadać ;)
      Też czasami nie mogę uwierzyć, że "tu" jestem. Zaczynają się powoli spełniać moje marzenia i nadal to do mnie nie dociera ;P

      A ja Ci dziękuję za ujawnienie się ;) Naprawdę lubię czytać takie komentarze, więc mam nadzieję, że to nie był pierwszy i ostatni raz ;D Powodzenia na uczelni! <3

      Usuń
  11. Dobrze słyszeć, że na tak fajną grupę ludzi na roku trafiłaś. W końcu studia to podobno najlepszy okres w życiu. ;)

    Ja u siebie sporo osób jeszcze nie znam, jakieś imprezy integracyjne się odbyły, ale ja w nich nie uczestniczyłam. Poznaję ludzi powoli (albo i nie tak powoli), na każdych zajęciach jakaś nowa twarz, nowa znajoma/nowy znajomy. Największy problem jest taki, że nie zapamiętuję imion i potem kojarzę kogoś z twarzy, chcę coś do niego powiedzieć, ale nie wiem jak powinnam się zwrócić, bo nie pamiętam imienia. Najczęściej muszę się 3 razy zapytać "przepraszam, jak masz na imię?" zanim zapamiętam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to normalne, że nie pamiętasz imion ;) Ja też mam z tym problem i jak tylko ktoś mi się przedstawia, to po powrocie do domu szukam go na fejsie, żebym nie musiała po milion razy się pytać o imię ;)

      Usuń
  12. Kochana, idziesz jak burza! :) Aż miło się to czyta!: ) Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  13. Hej, przejrzałam sobie Twojego bloga i bardzo przypadł mi do gustu! W dodatku w zeszłym roku pisałaś maturę, a ja w tym roku będę musiała się z nią zmierzyć :( stad moje pytanie. Będę pisała rozszerzenie z angielskiego, a Ty sobie z nim poradziłaś sobie świetnie, bo właśnie na takim wyniku mi zależny 80-90%. Mam trudności ze słuchaniem i nie wiem jak do tego się zabrać, mogłabyś mi coś poradzić? Skąd brałaś jakieś podcasty? Czy może audiobooki byłyby pomocne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co... na moją "umiejętność" słuchania złożyło się wiele czynników. Takim głównym to chyba konwersacje z nativami i nie tylko ;) W końcu, żeby rozmawiać, trzeba zrozumieć tą drugą osobę, więc przez rozmowy najbardziej to wszystko sobie wyćwiczyłam: różne głosy, akcenty, prędkość mówienia.

      Dużo dały mi też seriale w oryginale. Kiedy jesteś fanką jakiegoś i oglądasz nowy odcinek bez żadnych napisów, chcesz zrozumieć jak najwięcej, w ten sposób też fajnie można słuchanie wyćwiczyć, bo znowu są różne głosy, tempo mówienia, głośność mówienia itp.

      Audiobooków i podcastów nie słuchałam zbyt wiele przed maturą. Tak naprawdę to "celowo" w żaden sposób nie ćwiczyłam, chyba że typowe maturalne słuchanki na dodatkowych zajęciach i na lekcjach w szkole. Tak to głównie seriale i rozmowy z obcokrajowcami ;)

      Usuń
  14. świetnie, że jesteście zgrani na roku, to ważne ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj, ale Ci zazdroszczę. U mnie w mieście nie było żadnego interesującego kierunku, a żeby wybrać się do innego miasta na studia trzeba mieć kasę. Tak więc tkwię w policealnej szkole.
    Postanowiłam jednak nie marnować czasu i robić wszystko to, na co mam dzięki temu czas, wiesz, na zasadzie:"Nie ma tego złego..."
    powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń