27 czerwca 2013

LITERATURA: Koalicja szpiegów. Luminariusz, Agnieszka Stelmaszczyk

grafika
Tytuł: Koalicja szpiegów. Luminariusz
Autor: Agnieszka Stelmaszczyk
Wydawca: Zielona Sowa
Ilość stron: 328


Właśnie zdałam sobie sprawę, że coraz częściej sięgam po publikacje naszych rodzimych autorów. Jeszcze jakieś dwa, trzy lata temu, uważałam, że Polscy autorzy są niefajni, nie potrafią pisać i nie mogłam zrozumieć jak można ich czytać. Tak, wiem... nie ma to jak głupota i naiwność, ale też wysuwanie wniosków na temat, na który nie ma się absolutnego żadnego pojęcia. Teraz jestem te dwa czy trzy lata starsza, prawdopodobnie też mądrzejsza, więc wiem, że i Polacy potrafią stworzyć coś fajnego. Mamy naprawdę szerokie grono fantastycznych autorów, którzy mogą nam wiele zaoferować. Dzisiaj na tapetę idzie Koalicja szpiegów bestsellerowej autorki Agnieszki Stelmaszczyk, znanej z serii "Kroniki Archeo". 

Robert Szykulski jest trzynastolatkiem wychowywanym przez babcię. Całkiem niedawno stracił rodziców, za którymi bardzo tęskni. Chłopiec uważa, że ich śmierć nie była wypadkiem, jak to wszyscy wokoło uważają. Robert ma wrażenie, że kryje się za tym dłuższa historia. W dodatku, od paru dni jest śledzony. Wkrótce też dostaje list od Luminariusza. List jest niezwykle tajemniczy i chociaż zawiera niewiele treści, daje chłopcu nadzieję, na odkrycie prawdy odnośnie śmierci rodziców. Jest jednak jeden haczyk: aby poznać szczegóły i rozwikłać zagadkę Robert musi wybrać się do Berlina. Dostaje bilet, kilka euro kieszonkowego i już wkrótce znajduje się w pociągu do stolicy Niemiec. Nie wie jednak, że nie jest jedyny. Oprócz niego dwójka innych dzieci dostała podobne listy. Osierocona Harriet z Anglii ma udać się do Paryża, natomiast David z Los Angeles do Monachium. Dzieciaki zostają wplątane w świat dorosłych pełen niebezpieczeństw i intryg. Od teraz muszą bardzo uważać, żeby nie zaufać stojącym po stronie zła i ocalić życie swoje i bliskich.


W książce, na samym końcu, znajduje się mapka świata z zaznaczonymi kilkoma miastami. Od początku zastanawiało mnie, dlaczego obok Paryża, Pragi czy Ratyzbony została zaznaczona również Bydgoszcz. Tylko ten fakt sprawił, że nie mogłam doczekać się lektury książki. Jak się okazało, Pani Agnieszka od razu zdobyła moje serce, ponieważ Robert, główny bohater pochodzi właśnie z Bydgoszczy. Jeżeli nie wiecie, to jestem rodowitą Bydgoszczanką i mieszkam tutaj od dwudziestu lat, więc nie mogłam zrobić nic innego jak dać tej książce kilku dodatkowych punktów tylko za ten fakt ;) A tak całkowicie na serio...

Wiem, że książka promowana jest jako lektura 10+ i zapewne skierowana jest właśnie do młodszego czytelnika, ale nie przeszkadzało mi to w jej czytaniu a tym bardziej w jej odbiorze. Przyjdzie jeszcze dla mnie czas na poważną literaturę, więc póki go mam lubię od czasu do czasu zająć się pozycjami prawdopodobnie skierowanymi do młodszych czytelników. Głównym odbiorcą książki rzeczywiście będzie raczej młodszy czytelnik, aczkolwiek myślę, że Ci starsi również będą mieć dobrą zabawę. Historia pełna jest tajemnic, misternie budowanego napięcia a także zwrotów akcji. Duża, przyjemna do czytania czcionka plus wartka akcja sprawiają, że od książki ciężko jest się oderwać a ilustracje, które w niej znajdziemy, jeszcze bardziej ułatwiają nam możliwość wyobrażenia wydarzeń.

Jest jednak jedna rzecz, która mnie strasznie denerwowała i była dla mnie nie do zaakceptowania. Chodzi mi mianowicie o zadania stawiane bohaterom i ich podejście do nich. Robert, Harriet oraz David mają zaledwie trzynaście lat i jak tylko dostają list, rzucają wszystko, wsiadają w pociąg czy samolot i wyruszają w nieznane z biletem i kilkoma banknotami w ręku, by wejść na ścieżkę tajemnic. Oczywiście potrafię sobie wyobrazić ich uczucia, bo sama pewnie bym wariowała, gdybym straciła od razu oboje rodziców i uważała, że nie zginęli tak, jak wszyscy mi wmawiają, ale litości... to są nadal dzieci a zachowują się jakby mieli trzydziestkę na karku i sporo doświadczeń na swoich kontach. 

Z książką naprawdę miło spędziłam czas i będę ją dobrze wspominać, mimo tej jednej wady, o której wspomniałam wyżej. Czy sięgnę po kontynuację? Jeszcze nie wiem, aczkolwiek istnieje duże prawdopodobieństwo. Jestem ciekawa jak dalej potoczą się losy bohaterów. Czy książkę polecam? Młodszemu czytelnikowi jak najbardziej - myślę, że dzieciaki będą miały dużo zabawy z tą lekturą, natomiast starszemu już na własną odpowiedzialność. Książka ma plusy i minusy i nie chcę brać na siebie ewentualnego niezadowolenia, jeżeli jednak się nie spodoba.

Za książkę dziękuję serdecznie wydawnictwu Zielona Sowa!


5 komentarzy:

  1. Szczerze mówiąc to lubię od czasu do czasu sięgnąć po taką literaturę, a ta pozycja już dawno wpadła mi w oko przy zapowiedziach. Po twojej recenzji jestem po nią skłonna sięgnąć w wolnej chwili :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadza się, Polacy potrafią stworzyć świetne książki. :) Ja szczególnie lubię polską fantastykę. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie książki naprawdę nie są złe, musimy, my, jako Polacy, czytać je. Nie zabrzmiało to trochę patetycznie? Ja nie cierpię używania obcych imion. Jeśli to polska powieść, to dlaczego mamy Harriet i Davida? Jest tyle polskich imion, a autorka zdecydowała się na jakieś przygłupie, nic nie znaczące imiona zagraniczne, co z mojego punktu widzenia, dyskwalifikuje tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ostatnio znajoma o niej wspominała, a nie wiedziałam, że to książka polskiego autora. Z chęcią ją przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń