10 lutego 2014

Tajemnica Pani Ming - Eric-Emmanuel Schmitt

Nie minęło dużo czasu od ostatniego mojego spotkania z Panem Schmittem. Małżeństwo we troje nadal mam w głowie i nadal myślę o tej książce od czasu do czasu, chociaż rzadko tak mam w przypadku książek. Przyszedł jednak czas na kolejny jego twór, tym razem jednak bardzo króciutki. Tajemnica Pani Ming ma zaledwie 80 stron i wydrukowana jest dość dużą czcionką, więc nie liczcie na nic więcej jak lekturę na godzinkę, no może dwie. Nie można jednak zarzucić nic w tej materii autorowi. To, że jego publikacja jest cieńsza, niż np. Kobieta w lustrze, nie oznacza od razu, że jest zła. 

Tytuł: Tajemnica Pani Ming
Autor: Eric-Emmanuel Schmitt
Wydawnictwo: Znak
Strony: 80
Cena okładkowa: 23,90zł
Tajemnica Pani Ming jest lekturą dość specyficzną. Do ostatniej strony czytelnik zastanawia się, o co tak właściwie chodzi i jakie będzie ostateczne rozstrzygnięcie. Jeżeli znacie Schmitta choć troszeczkę, wiecie, że u niego nic nie jest proste i nic nie jest wyłożone bezpośrednio na tacy. Zazwyczaj to, o czym czytamy ma jakieś swoje źródło, daje nam kilka kwestii do przemyślenia. Tym razem jest tak samo. Bohater ma swoje podejrzenia i przez całą treść książki opowiada się po pewnej stronie, ale dopiero na sam koniec poznajemy całą genezę historii i jej faktyczny przebieg. To bardzo sobie cenię u Schmitta. To jest to, co ma najlepsze i to jest to, co autorzy kryminałów powinni sobie przyswoić. Owszem, może zdradzić kilka tajemnic, naprowadzić czytelnika na właściwy tor, ale nigdy nie dawać mu odpowiedzi wcześniej. Dlatego też nie mam zamiaru streszczać Wam tej książki, ani w jakikolwiek sposób próbować przybliżyć jej treści, ponieważ jest na tyle cienka, że przez przypadek mogłabym zdradzić za wiele.

Tajemnica Pani Ming jest lekturą, o której sama nie wiem co mam myśleć. Podobała mi się, bardzo mi się podobała, jak zwykle czuć tutaj ten wyjątkowy styl autora: bez jego nazwiska na okładce można by wskazać na niego, ale mimo wszystko czegoś mi zabrakło. Zabrakło mi tej nutki, która wprawiłaby mnie w nastrój do rozmyślań. Historia ciekawa, jej geneza i zakończenie również, ale nie ma tutaj miejsca na nasze własne wnioski i przemyślenia. Wydaje mi się, że jestem po prostu fanką zbiorowych opowiadań autora. Lubię, kiedy Schmitt tworzy zbiór opowiadań, które odnoszą się do tego samego tematu, poruszając go z różnych stron i ukazując różne oblicza podobnych problemów, które po lekturze sami możemy przemyśleć i odnieść do własnego życia. Dlatego też tak bardzo zachwycałam się Kobietą w lustrze, Odette i inne historie miłosne czy Małżeństwem we troje. Tutaj zabrakło mi jakiegoś elementu, który jednak nie wpływa na mój odbiór tego tytułu i szacunku jakim darzę jego autora. Książka jak najbardziej jest warta uwagi, tak samo jak autor i jeżeli nadal nie sięgnęliście po żadną z jego książek to wstydźcie się i jak najszybciej to zmieńcie! Naprawdę warto przeczytać coś innego, coś co niesie ze sobą pewną wartość i tematy do przemyśleń!

9 komentarzy:

  1. Ja jestem przynajmniej ze dwie książki Schmitta do tyłu, ale chyba już trochę wyrosłam, chociaż po tej recenzji chyba po nią sięgnę :)


    Pozdrawiam,
    W.
    www.dokultury.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ze Schmittem mi nie po drodze, nie dogadujemy się, co prawda liczyłam, że być może ta książka, na którą zwróciłam uwagę już przy zapowiedziach, będzie pierwszą, która pogodzi mnie ze Schmittem, ale chyba raczej nie, poczekam na inny czas ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przeczytać, podobnie jak "Małżeństwo we troje". Schmitt chyba za często wydaje książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie ciekawa jestem tej książki :) i już się nie mogę doczekać kiedy ją dostanę w swoje łapki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonymous reader14 lutego 2014 10:21

    Miałam okazję czytać jedną książkę Schmitta, z chęcią sięgnę po kolejne :)

    http://anonymous-reader-reviews.blogspot.com/ - zapraszam na konkurs :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio dostałam propozycję, by zrecenzować tę książkę, ale jakoś się wahałam i koniec końców zrezygnowałam. Teraz trochę żałuję, choć nadal jestem zdania, że to nie do końca moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie mam czego wybaczać, bo sama tak robię, kiedy jestem przed lekturą jakieś książki. Niektórzy zdradzają zbyt wiele, albo sugerują zbyt wiele, więc wolę najpierw sama książkę przeczytać a dopiero potem zapoznać się z opiniami innych :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Z jednej strony za często, z drugiej - dobrze, że nie musimy latami czekać na kolejne tytuły :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam i recenzowałam . Podobała mi się.

    OdpowiedzUsuń