13 marca 2014

Mechaniczna księżniczka - Cassandra Clare

Mechaniczna księżniczka to niezwykle długo wyczekiwane przez fanów zwieńczenie trylogii Diabelskie Maszyny. Sama nie musiałam na nie czekać, ponieważ przyjechał do mnie od razu cały komplet i zaczynałam serię z myślą, że mam całość i nie będę musiała się martwić o lata czekania na kontynuację. Zanim sięgnęłam po ten tom odpuściłam sobie czytanie jakichkolwiek opinii czy recenzji, ale ich skrawki i tak i tak do mnie docierały. Wiem, że były płacze, lamenty, rozważania dlaczego tak a nie inaczej. Nastawiłam się więc na dużo bólu (w związku z przywiązaniem do bohaterów) i dużo zaskoczenia. Nie było ani jednego ani drugiego, ale do tego jeszcze przejdę. 

Mroczna sieć zaczyna się zaciskać wokół Nocnych Łowców z Instytutu Londyńskiego. Mortmain planuje wykorzystać swoje Piekielne Maszyny, armię bezlitosnych automatów, żeby zniszczyć Nocnych Łowców. Potrzebuje jeszcze tylko ostatniego elementu, żeby zrealizować swój plan. Potrzebuje Tessy Gray, Charlotte Branwell, szefowa Instytutu Londyńskiego, rozpaczliwie stara się znaleźć Mortmaina, zanim ten zaatakuje. Ale kiedy Mortmain porywa Tessę, chłopcy, którzy roszczą sobie równe prawa do jej serca, Jem i Will, zrobią wszystko, żeby ją uratować. Bo choć Tessa i Jem są zaręczeni, Will jest zakochany w niej jak zawsze.


Wydawnictwo: MAG
Strony: 544
Cena okładkowa: 39zł
Miałam rację, jeżeli chodzi o nie czytanie innych recenzji. Znając tylko i wyłącznie ich skrawki, nastawiłam się na to, że będzie dużo smutku, ale będę też zaskoczona. Wydawało mi się, że książka zrobi wielkie boom i zawali cały mój na nią światopogląd i po tych skrawkach chyba troszkę zbyt wiele po niej oczekiwałam. Owszem, w pewnym momencie (nie będę pisała dokładnie, żeby nie było spoilerów) zakręciła mi się łza w oku i zrobiło mi się przykro, ale nie było wylewania litrów łez. Tak samo w innym momencie czułam zaskoczenie, ale też szczęka nie opadła mi do samej ziemi. Zabrakło mi wielkiego WOW i powalenia na łopatki - niestety!

Mimo wszystko zarówno Mechaniczną księżniczkę jak i całą trylogię uważam za bardzo udaną. Nie wiem czy jest lepsza niż Dary anioła, bo do takiego stwierdzenia potrzebować będę przeczytania Miasta Niebiańskiego Ognia, ale na pewno jest równie dobra. Związałam się z bohaterami, bardzo ich polubiłam i żałuję, że to już koniec. Chociaż może to i lepiej, bo potem jakieś totalne bagno powstałoby z tej historii a tak pozostała kompletna z bardzo fajnym zakończeniem. Cieszę się, że się skusiłam na trylogię i sama serdecznie Wam ją polecam. Jeżeli podobały Wam się Dary anioła, Diabelskie maszyny na pewno też Was nie zawiodą. Przyjemna lektura, od której ciężko się oderwać. Zresztą jeżeli znacie twórczość Cassandry Clare to wiecie na co liczyć, tutaj niewiele się zmienia ;)

6 komentarzy:

  1. Właśnie będę niedługo czytać tą część :)

    weronine-library.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja liznąłem twórczość Clare, tak że mniej więcej wiem, czego można się spodziewać. Najpierw jednak sięgnę (przy nadarzającej się okazji) po kolejne części Darów Anioła :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Katarzyna Meres13 marca 2014 22:52

    Nie znam twórczości tej autorki i może w przyszłości zdecyduję się na którąś z serii. Szkoda, że zabrakło tego elementu zaskoczenia i wielkiego wow, czasami się niestety zdarza... :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O, przypomniałaś mi o serii, na którą miałam się kiedyś skusić i całkiem wypadła mi z głowy :) Swoją drogą to całkiem sprytne, by przeczytać całość jednocześnie - również zdarza mi się stosować taki 'chwyt' :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Też mam całą trylogię na półce muszę się w końcu za nią zabrać.

    OdpowiedzUsuń
  6. nadal jestem zaintrygowana tą serią i na pewno się za nią zabiorę;)

    OdpowiedzUsuń