18 maja 2013

LITERATURA: Wampiry z Morganville. Księga 4: Rozwiane cienie, Pocałunek śmierci, Rachel Caine


grafika
Tytuł: Wampiry z Morganville. Księga 4: Rozwiane cienie, Pocałunek śmierci
Autor: Rachel Caine
Wydawca: Amber
Ilość stron: 515

Pamiętacie jeszcze Morganville? Pozornie normalne miasteczko, które poza swoimi granicami nie słynie z niczego poza uniwersytetem. Dlaczego tylko pozornie? Ano dlatego, że po jego ulicach grasują wampiry. Śmiertelnie przerażające i niebezpieczne wampiry. Trzeba przyznać, że po ostatnich przejściach i pomocy ze strony ludzi trochę się uspokoiły, ale to nie znaczy, że można wyłączyć swoją ostrożność. One nadal mają kły, nadal mają instynkt łowiecki i nadal lubują się w ludzkiej krwi!

Głównymi bohaterami są Claire, Shane, Eve oraz Michael. Po wszystkim, co spotkało tę czwórkę przyjaciół, w mieście nareszcie panuje porządek i spokój. Mogą wrócić do swoich obowiązków i zainteresowań. Clare wraca na uniwersytet, Shane znalazł pracę, Eve dostaje rolę w sztuce teatralnej a Michael zajmuje się swoją ukochaną muzyką. Niestety błogi spokój nie trwa wiecznie. W mieście zaczynają się zamieszki, napaści na wampirów, Clare coraz częściej wpada w tarapaty. Dziewczyna po raz kolejny będzie musiała sprawdzić swoją odwagę i ratować mieszkańców…

Poza tym, wszyscy mają ochotę wyrwać się z miasta. Rozważają ucieczkę, mimo że ta jest ostatnią rzeczą, którą każdy z nich chciałby zrobić. Zbyt wiele mają do stracenia. Okazuje się jednak, że szansa sama wyrasta spod ziemi i „dzieciaki” nareszcie wyjeżdżają. Dla Eve i Michaela ma to być niezapomniane przeżycie, ponieważ nigdy wcześniej nie opuszczali miasta. Jak się okazuje, będzie to niezwykłe, a może już całkiem zwykłe, przeżycie dla nich wszystkich…

Długo zwlekałam zanim sięgnęłam po czwarty tom. Co prawda poprzednie tomy porywały mnie w wir wydarzeń i chętnie sięgałam po każdy kolejny, przy tym jednak miałam pewne opory. Sama nie wiem dlaczego. Może przejadły mi się wampiry, które w dzisiejszych czasach są praktycznie na każdym kroku? Ostatecznie jednak w okresie świąteczno-noworocznym zdecydowałam się kontynuować tradycję z poprzedniego roku i kolejny tom trafił na półkę z aktualnie czytanymi pozycjami. Co mogę o nim powiedzieć?

Pani Rachel Caine trzyma poziom. Język książki może nie należy do najwybitniejszych i koneserom literatury zapewne do gustu nie przypadnie, ale ci, którzy lubią tego typu pozycje oraz ci, którzy czytali poprzednie tomy, pewnie nie będą zawiedzeni. „Wampiry z Morganville” to jest typowe czytadło, które może odprężyć nas właśnie w krótkie, szare, zimowe dni, więc nie oczekujmy od tej serii zbyt wiele.

Mimo, że bardzo lubię czytać książki o wampirach, coraz bardziej denerwuje mnie fakt, że autorzy kreują je na potulne baranki, które chcą zbawić ludzkość. Przepraszam bardzo, ale gdzie są Ci wszyscy krwiopijcy, dla których każdy kolejny człowiek pojawiający się w ich życiu to po prostu przekąska, którą można wyssać i zostawić w agonii bądź zafundować jej szybką śmierć! W dotychczasowych tomach, Pani Caine kreowała wampiry na potwory (no może poza pewnymi wyjątkami). W tym, mimo że nadal ukazuje ich przewagę nad ludźmi i pokazuje kto rządzi w mieście, zaczyna pisać o nich, jak o stworzeniach powoli równych człowiekowi, które mogę z ludźmi bez problemu koegzystować. Absolutnie rozumiem zamysł miasta, w którym założycielka chciała widzieć wampiry współpracujące z ludźmi, ale wampiry przedstawiane w pierwszym tomie w porównaniu z tymi z czwartego to zupełnie inne stworzenia.

 Jest jeszcze jedna rzecz, która irytuje coraz bardziej. Mała, skromna, przede wszystkim niepełnoletnia dziewczyna, która teoretycznie powinna być przerażona i chować się w kącie, zostaje bohaterką miasta i jest tą, która ratuje wszystkich? Rozumiem, że takie książki mają trafiać do młodzieży, głównie do nastolatek, które identyfikują się z taką Clare, wyobrażają sobie, że spotykają się z nieziemsko przystojnym Shanem i mogą wszystko, ale LISTOŚCI! Czy nikt nie może stworzyć czegoś bardziej oryginalnego?

Mimo tych wszystkich przeze mnie wymienionych minusów, książkę przyjemnie się czytało. Nie jest to literatura wysokich lotów (ale która z tych ostatnio traktujących o wampirach jest) i nie można oczekiwać po niej cudów. Jednak jako przerywnik ambitniejszej lektury, odpoczynek od wampirów, które świecą i walczą z wilkołakami o śmiertelną dziewczynę, nada się idealnie. Książka nie jest ani zachwycająca, ani szczególnie tragiczna. Pozostanę wobec niej obojętna.


9 komentarzy:

  1. Jeśli już zaczęłabym od początku, ale naprawdę musiałoby mi się nudzić:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam wszystkie części, które wyszły. Miło się czytało, podobało mi się. Jednak bardzo irytowała mnie Clare... Nie lubiłam jej...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię tą serię :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Z serią chciałbym się w przyszłości zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tę serię uwielbiam *_* Shane... mężu mój :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam żadnej książki z tej serii... może kiedyś nadrobię :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie miałam okazji jeszcze zacząć tej serii, ale kiedyś na pewno to uczynię:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedyś czytałam cztery pierwsze części (obecnie dwie pierwsze księgi), ale teraz blado pamiętam, o czym były. Mimo to mam na półce księgi 3-6 i czekają na lekturę w wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli zacznę się wybitnie nudzić to może, ale narazie nie mam chęci na 'wampirzaste' książki :)

    OdpowiedzUsuń