Tytuł: Niemiecki Samouczek Wydawnictwo: Edgard Strony: 208 Poziom: A1-A2 Zestaw: Książka + CD MP3 Cena okładkowa: 19.99zł |
Paulina vs. Niemiecki - kto wygra tym razem? Na razie jest jakieś 0:5 albo i więcej i wielokrotnie obiecywałam sobie poprawę, która nigdy nie nadeszła. Będę teraz toczyć ostateczną walkę na śmierć i życie. Mam zamiar położyć niemiecki na łopatki, odliczyć do dziesięciu i wygrać. Nie poddam się łatwo, moja motywacja z powodu ostatnich sukcesów wzrosła, do tego miałam długą przerwę w nauce innych języków poza angielskim, więc czuję sukces nosem. Tym razem z pomocą przychodzi mi coś nowego, coś świeżego i coś bardzo taniego! Na myśli mam Samouczek, czyli praktyczny kurs dla początkujących. Książka, która miała być jedynie dodatkiem, czymś atrakcyjnym, czymś co urozmaici mi naukę a okazała się być strzałem w dziesiątkę i została głównym źródłem mojej powtórki. Ale od początku...
Tytuł ten jest przeznaczony, jak sama nazwa wskazuje, dla samouków zaczynających naukę i dla tych, którzy zamierzają powtórzyć podstawy. Po przejrzeniu książeczki widzę, że część rzeczy jest mi już znana, część wymaga utrwalenia a część nauczenia, ponieważ została pominięta bądź zapomniana. Jest to idealny tytuł zarówno do powtórek jak i nauki od podstaw, ponieważ zawiera najważniejsze słówka i zwroty, klarownie wyjaśnione zasady gramatyczne, ale nie typowo pod egzamin a na tyle, by zrozumieć użycie i móc z nich zacząć bezboleśnie korzystać, do tego zadania utrwalające no i nagrania na płytce, które możemy odsłuchiwać. To wszystko w niewielkim formacie, który spokojnie zmieści się do torebki, czy do plecaka, dzięki czemu w każdej wolnej chwili możemy zajrzeć do książki i powtórzyć sobie pewne zagadnienia.
A skoro już o zagadnieniach mowa to wspomnę tylko, że samouczek podzielony jest na 12 lekcji, wśród których znajdziemy liczebniki, człowieka i rodzinę, części ciała, kolory, sklep i zakupy, czas wolny i hobby, pracę i zawody, wypadki, nagłe zdarzenia i pomoc, czy komunikację i podróżowanie. Bardzo fajne, życiowe tematy, które każdy początkujący na pewno wykorzysta. Nie ma słówek, zwrotów i tematów niepotrzebnych. Jest to ponad 200 stron podstawowych zagadnień, które pomogą nam w razie wyjazdu za granicę no i oswoją nas przed dalszą przygodą z nauką.
Na duże brawa zasługuje płyta z nagraniami. Lektor mówi wolno i wyraźnie, co wcale nie jest takie częste w pozycjach dla początkujących. Zetknęłam się z tak szybkimi lektorami, że po trzech słowach byłam zgubiona i nie wiedziałam w którym miejscu tekstu się znajduję. Tutaj ta część jest zdecydowanie na plus, chociaż zdarzyły mi się błędy w dwóch pierwszych nagraniach (nie wiem czy cała reszta jest już w porządku) - mianowicie brakowało słówek. Część była pominięta, część odczytana tylko po Polsku. Nie wiem czy cała reszta jest już w porządku, ale kolejne nie były w żaden sposób podejrzane. Szkoda tylko, że w pozycji wypuszczonej już na rynek znalazł się taki błąd.
Przy tej pozycji nie ma co więcej mówić, trzeba po prostu po nią sięgnąć. Ja jestem bardzo zadowolona i od niedawna jest to moja pozycja prowadząca, do której dobrałam dodatki. Cena w postaci niecałych 20zł jest niezwykle atrakcyjna a książka jak najbardziej warta swojej ceny. Chwilowo nie korzystam z samouczka tak intensywnie jakbym chciała z powodu braku czasu, ale po nowym roku mam zamiar szaleć i do czerwca opanować przynajmniej to mocne A2. Z niemieckim nie jestem wymagająca, nie muszę znać go na poziomie C2, ale mocne B1 bardzo by mnie zadowoliło, więc Samouczek jest pierwszym krokiem. Kiedy go przerobię, będę poszukiwać kolejnych, równie dobrych pozycji, ale już na wyższym poziomie. Trzymajcie kciuki a jeżeli macie jakieś pytania dotyczące tej pozycji to pytajcie, chętnie pomogę ;)
A tych, którzy mi nigdy nie ufają i lubią wizualizacje zapraszam w poniżej zamieszczone odnośniki:
Ja chyba się już poddałam i nie zamierzam walczyć z niemieckim. Wolę skupić się na włoskim czy hiszpańskim, które wydają mi się być dużo bardziej przyjazne. :)
OdpowiedzUsuńZe mną niemiecki też wygrywa;) Na razie mam jeszcze z nim kontakt w szkole. Gorzej będzie, gdy zaczną się studia... Nie przepadam za tym językiem, ale szkoda byłoby zmarnować to, co już umiem. W sumie wystarczyłby mi B1. No może B2 ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś całkiem dobrze umiałam ten język - jestem pewna, że gdybym sobie zaczęła go przypominać, to byłoby nieźle :D
OdpowiedzUsuńOstatnio również podjęłam rękawice i mierzę się z niemieckim. Nawet szykuję wpis na ten temat, więc nie będę się bardzo rozwodzić, ale w skrócie powiem, że dokonałam bolesnego odkrycia, iż niemiecki wchodzi mi do głowy duuużo łatwiej niż hiszpański czy rosyjski... Chętnie będę śledzić wpisy poświęcone temu językowi i materiałom do niego przeznaczonym :)
OdpowiedzUsuńJak to nie ufają? Pokaż mi zaraz cwaniaka to przyłożę!
OdpowiedzUsuńświetna recka, ale temat raczej nie dla mnie...mogę uczyć się nawet japońskiego i jakiś czas mi szło, ale niemiecki to po prostu mój wróg sam w sobie;P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się nie poddałaś i nadal próbujesz z niemieckim :) Mnie początki z tym językiem szły bardzo gładko i przyjemnie, aczkolwiek teraz, kiedy mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że znajduję się na B1, zaczynają się schody - muszę przyznać, że niemiecka gramatyka jest trudniejsza od tej angielskiej. Co do samej książki - wydaje się ciekawa. Nie wiem, dlaczego zawsze omijałem szerokim łukiem pozycje ze słowem "samouczek" w nazwie :D Może to dlatego, że najlepiej pracuje mi się z trzema książkami równocześnie - jedną do słownictwa, inną do gramatyki, a jeszcze inną do typowych zwrotów konwersacyjnych :)
OdpowiedzUsuńHiszpański to mój drugi priorytet na przyszły rok! Włoski jest "na kiedyś" :) Ja z niemieckim jeszcze powalczę, ale jeżeli tym razem mi się nie uda (tfu, tfu, tfu... na pewno się uda!) to już więcej do niego nie wrócę a na pewno nie w najbliższym czasie :)
OdpowiedzUsuńNo ja już się go nie uczę "przymusowo", więc jeżeli sama się nie zmotywuję i nie będę uczyć na własną rękę to nigdy się go nie nauczę. Pewnie, że tak. Skoro już jakiś tam poziom masz to nie marnuj tego i ucz się dalej, potem będziesz tylko żałował, jeżeli olejesz sprawę, bo niefajnie non stop zaczynać od początku tak jak ja robię...
OdpowiedzUsuńTo może warto zaopatrzyć się w ten tytuł i powtórzyć język? Szkoda żeby wysiłek, który włożyłaś wcześniej w naukę poszedł na marne. Teraz języki bardzo się liczą, więc dobrze jest szlifować to, co się już umie ;)
OdpowiedzUsuńOooo super, czyli będziemy mogły się wspierać! W takim razie czekam na wpis, chętnie przeczytam. Uwielbiam Twoje posty językowe, zresztą niejęzykowe też :P
OdpowiedzUsuńSzybciej niż hiszpański? Uuuaaaa.... zazdroszczę! Hiszpański też jest troszeczkę ostatnimi czasy przeze mnie porzucony, ale z niemieckim nie ma porównania. Wchodzi mi do głowy w ekspresowym tempie a z niemieckim muszę jednak troszkę walczyć...
Na pewno będę o nim więcej pisać, żeby dodatkowo motywować się do nauki. W innym przypadku będzie tak samo jak za każdym razem, kiedy zaczynałam się go uczyć. A z materiałów to w najbliższym czasie jeszcze o dwóch tytułach do niemieckiego na pewno będzie, więc już teraz serdecznie zapraszam ;)
Hahaha... ostatnio dzięki Disqus, do którego ludzie nie wiedzieć czemu dość mocno są jeszcze zniechęceni, na szczęście jest spokój, ale nie raz i nie dwa kiedy pisałam o różnych tytułach do nauki języków, moi kochani anonimowi czytelnicy zarzucali mi, że piszę peany do wydawnictw, żeby dostać fiszki za darmo, albo kolejną książkę (no, bo przecież w innym wypadku przestaliby się do mnie odzywać, dlatego muszę być dla nich miła i ich zachwalać na każdym kroku! :P)
OdpowiedzUsuńJa przez długi czas też uważałam niemiecki za wroga, potem zostałam w liceum "zmuszona" do nauki tego języka a po wyjeździe do Niemiec stwierdziłam, że język w sumie nie jest aż taki zły jak każdemu się wydaje i mogłabym się nim posługiwać i go słuchać nawet na co dzień :P
OdpowiedzUsuńWow, zazdroszczę B1. Jak pisałam wyżej, sama chciałabym znać język na tym poziomie, więc jak najbardziej trzymam kciuki za dalszą naukę i mam nadzieję, że przeskoczysz te schody i dalej znów będzie szło dość gładko :D
OdpowiedzUsuńWiesz co... ja zazwyczaj też omijałam samouczki i sama nie wiem dlaczego. Zawsze kojarzyły mi się z tanim materiałem, który ktoś stworzył, żeby zarobić, się nie narobić i zrobić osobę, która chciałaby się czegoś nauczyć, w konia. Chociażby przy tej pozycji, przekonałam się, że nie jest tak źle i to naprawdę fajny tytuł - przynajmniej ten! :D Ja nie lubię uczyć się z osobnych książek, wolę mieć jedną prowadzącą, która powie mi po kolei za co się zabrać, które zagadnienia gramatyczne w jakim tempie przerabiać a dopiero potem sięgam po tytuły skupione na jednym zagadnieniu.
Z angielskiego też wolę się teraz uczyć osobno z książek do leksyki, osobno do gramatyki, ale mój niemiecki jest za słaby, żebym sama mogła decydować, co teraz jest dla mnie najlepsze. Wolę żeby ktoś, czy w tym wypadku książka, poprowadziła mnie za rękę i pokazała na co jestem już gotowa a na co nie ;)
Powiem Ci, że też mnie to zaskoczyło. Normalnie hiszpański wydaje mi się i przyjemniejszy w brzmieniu i łatwiejszy w opanowaniu, tymczasem to niemiecki wchodzi mi do głowy naturalnie. Oczywiście podejrzewam, że to efekt sześciu lat nauki, w dodatku przez prawie trzy lata na poziomie rozszerzonym [po próbnej maturze, którą - o dziwo - zdałam, uparłam się na angielski i zmieniłam grupę]. Sądzę, że gdyby przez kilka lat wkładano mi do głowy hiszpański, również o wiele szybciej bym go łapała :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że masz jeszcze jakieś materiały. Ja - póki co - korzystam czasem z blondynki, Duolingo, profesora i supermemo, ale tak naprawdę nie dorobiłam się np. żadnej dobrej książki.
Życzę powodzenia w nauce! :) Ja niemieckiego nie znoszę :D Ale też muszę siąść do francuskiego, bo już w ogóle nic nie pamiętam...
OdpowiedzUsuń