5 września 2013

Blondynka na Jawie, Beata Pawlikowska

Tytuł: Blondynka na Jawie
Autor: Beata Pawlikowska
Wydawnictwo: G+J
Liczba stron: 250
Cena: 59,90zł

Beaty Pawlikowskiej chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Słynna już podróżniczka, która kolejne publikacje wydaje szybciej, niż ja byłabym wstanie oddawać strzały z karabinu maszynowego, która oprócz pozycji podróżniczych i "samorozwojowych" wydaje całą masę innych rzeczy: od fiszek, przez dzienniki podróży, kalendarze, płyty z ulubioną muzyką, aż po ostatnio często reklamowane kamienie. Jak to z Czytelnikiem i Sunshine się śmiejemy, autorka "Blondynki na Jawie" to osoba, która niebawem wyskoczy nam też z lodówki.

Sięgając po "Blondynkę na Jawie" nastawiałam się na przeżycie egzotycznej przygody razem z autorką. Jawa, piękna wyspa w Azji południowo-wschodniej jest niestety nadal niedostępna dla dużej grupy polskich turystów czy podróżników. Skoro nie mam możliwości, by wyruszyć tam na własną rękę, pomyślałam, że ciekawą przygodą okaże się wyruszenie tam razem z kimś, kto ma w tym doświadczenie. I wiecie co... jestem rozczarowana.

Czytając książkę podróżniczą, oczekuję od niej... bycia książką podróżniczą. Oczekuję wielu barwnych opisów: od krajobrazów, przez opisy bycia podróży na jedzeniu kończąc. Do tego dużo ciekawych, kolorowych zdjęć i naprawdę jestem zadowolona. I co najzabawniejsze, w tym tytule to wszystko było, naprawdę! Były zdjęcia, były opisy, ale niestety nie jestem zadowolona. Gdybym miała ograniczyć ten tytuł do stricte podróżniczych opisów, książka byłaby o połowę albo i jeszcze cieńsza. Co stanowi resztę? Resztę stanowią niekończące się wywody autorki. Jej przemyślenia, jej zdanie na temat wielu spraw, które tak naprawdę powinny znaleźć się w innej książce. Gdy oczekuję podróży i zdjęć potwierdzających relację, nie chcę czytać o tym, co autorka myśli na jakieś inne tematy. Guzik mnie one wtedy obchodzą a w książce jest tego naprawdę dużo.

Książka męczy, naprawdę męczy. Jej dużym plusem jest co prawda relacja z podróży na Jawie, ale za każdym razem, gdy się w nią wkręcałam i naprawdę dobrze zaczynałam bawić, autorka musiała wtrącić swoje trzy grosze na temat czegoś, co z podróżą w ogóle nie było związane. Wtedy zabawa się kończyła a z każdym kolejnym takim wtrąceniem w treść, która powinna składać się na ten tytuł, moja złość rosła. A kiedy czytam o tym, jak złe jest dążenie za pieniędzmi i jak to powinno wszystko robić się ze swojej pasji, mam wrażenie, że autorka robi ze mnie idiotkę. No bo ktoś, kto wydaje wszystko, co tylko się da, naprawdę nie dąży do tego, żeby cyferki na jego koncie nadal się obracały? No bo szczerze mówiąc, po co mam kupować płytę z ulubionymi piosenkami autorki. Czy ja muszę też je lubić? Czy nie wystarczyłoby, żeby na swoim blogu, czy fanpage'u na facebooku wstawiła listę swoich ulubionych piosenek? Trzeba od razu nagrywać płytę i wciskać ją ludziom?

"Blondynka na Jawie" nie jest tak do końca złym tytułem. Fragmenty, które odnoszą się stricte do podróży są naprawdę świetne i widać w nich pasję autorki do tego co robi, ale niestety wszystkie "dodatki" bardzo mi przeszkadzały i zniechęciły do sięgania po kolejne tak obszerne publikacje Beaty Pawlikowskiej. Te miniaturowe książeczki są o wiele lepsze, ponieważ nie są przeładowane jej przemyśleniami, tylko odnoszą się do podróży. Przy tych większych tytułach następnym razem dwa razy będę się zastanawiała, czy na pewno chcę je przeczytać, bo w tej chwili mam po prostu dość. Nie tego oczekiwałam i nie na to się nastawiałam. Kolejnym takim publikacjom mówię nie, chociaż pewnie jeszcze dam autorce szansę. Skoro od jakiegoś czasu wydaje osobne pozycje dotyczące samorozwoju, podświadomości itd. to może się opamięta i pozycje podróżnicze zostawi podróżniczymi!!

6 komentarzy:

  1. Muszę spróbować, nawet mimo nie za dobrej opinii. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Te same odczucia miałam czytając książkę "Blondynka, Jaguar i Tajemnica Majów".

    OdpowiedzUsuń
  3. Właśnie wczoraj skończyłam " Blondynkę w Tybecie" , ale tę książkę sobie raczej odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię książki podróżnicze :-) Ze względu na ich specyficzną zawartość i tematykę. Nawet pomimo nieprzychylnych recenzji niektórych książek nie mam zamiaru dodawać ich na "czarną listę" ;)
    Pozdrawiam Paweł Zieliński

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja do Pawlikowskiej chyba nigdy się nie przekonam, hah xD Mam wrażenie, że kuje żelazo póki gorące i korzysta ze swoich pięciu minut. Oczywiście to nic złego,bo pewnie sama bym korzystała,ale poczekam trochę i jeśli fenomen tej pani przetrwa próbę czasu, to być może jej zaufam i sięgnę po jakąś pozycję. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Męczy? :/ Spodziewałam się raczej ciekawej książki... Ale skoro tak Cię wymęczyła, to podziękuję.

    OdpowiedzUsuń