28 października 2013

I jakże ja wyjdę z tego labiryntu!

Tytuł: Szukając Alaski
Autor: John Green
Strony: 320
Wydawnictwo: Bukowy Las
Cena: 34,90zł
Tak, tak. Ci, którzy kojarzą ten cytat już wiedzą o czym dzisiaj mowa. Ci, który obserwują mnie na facebooku również wiedzą o czym mam zamiar pisać. Resztę, niezaznajomioną z tematem, informuję, że dzisiaj piszę na temat "Szukając Alaski", świetnie znanego już z wcześniej wydanych przez Bukowy Las pozycji Gwiazd naszych wina oraz Papierowe miasta, Johna Greena. Książka bardzo mnie zaintrygowała, ale w pewien sposób obawiałam się spotkania z nią. John Green rozkochał mnie w sobie pisząc Gwiazd naszych wina a i Papierowe miasta, których nie miałam jeszcze przyjemności czytać, bardzo dobrze są oceniane. Obawiałam się więc, że lektura przedstawiona nam na samym końcu, okaże się kompletną klapą.

Jak zwykle, niepotrzebnie się tym przejmowałam, ponieważ John Green po raz kolejny udowodnił, że jest wartościowym pisarzem. Co prawda Szukając Alaski nie powaliło mnie na kolana i po skończeniu książki nie zostawiło w totalnym osłupieniu z tak zwanym kacem książkowym, który miałam po GNW, ale mimo wszystko, muszę przyznać, że tytuł ten czyta się szybko, przyjemnie i nie pozostawia on po sobie braków, bądź rozczarowania, którego bałam się najbardziej.


Życie Milesa Haltera było totalną nudą aż do dnia, gdy zaczął naukę w równie nudnej szkole z internatem. Wtedy spotkał Alaskę Young.
Piękną, inteligentną, zabawną, seksowną, szaloną i do bólu fascynującą. Alaska owinęła sobie Milesa wokół palca, wciągając do swojego świata i kradnąc mu serce. Czy dzięki niej chłopak odnajdzie  to, czego szuka? Wielkie Być Może – najintensywniejsze i najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości.

Mimo, że Szukając Alaski pojawiło się obecnie jako trzeci tytuł, jest to jednak debiut autora i za taki go postrzegam. Dzięki temu jeszcze bardziej można dostrzec jak bardzo John Green rozwinął swoje skrzydła i jak duży zrobił postęp od swojej pierwszej książki. Tak jak już wspominałam, Szukając Alaski nie jest złą książką. Tak naprawdę nic bym jej nie odebrała ani nic nie dodała. Autor przedstawił tutaj przepiękną historię miłości i dążenia do znalezienia celu w życiu. Jeżeli miałabym jednak dać jakąś sugestię, to osoby, które nie miały jeszcze przyjemności z autorem, powinny zacząć właśnie od tego tytułu. Kiedy zostawia się ją na koniec, może okazać się odrobinę rozczarowująca, biorąc pod uwagę, że Gwiazd naszych wina i z tego co słyszałam Papierowe miasta po prostu zwalały z nóg. Tutaj nic takiego się ze mną nie wydarzyło, ale nie wiem jakby było, gdyby to ten tytuł poszedł na pierwszy rzut. Pewnie byłabym zachwycona.

Czy warto po nią sięgać? Warto! Lepiej ten tytuł, niż jakieś tanie romansidła. John Grenn piękną historię potrafi zrobić jeszcze piękniejszą, przez sposób, w jaki pisze. Po każdym kolejnym zdaniu, miałam ochotę przeczytać kolejne i kolejne. Autor ma w sobie magię, którą przelewa na papier i oferuje czytelnikom. Mam więc nadzieję, że tej magii zbyt szybko nie wyczerpie i będzie nas czarować kolejnymi świetnymi i jeszcze lepszymi historiami. Osobiście nie mogę się już doczekać jego kolejnego dzieła, chociaż najpierw nadrobię zaległości i sięgnę po Papierowe miasta!


7 komentarzy:

  1. Chyba już niemal wszyscy te książkę opisywali, dosłownie ze 20-30 recenzji czytałem w przeciągu ostatnich tygodni :) I coraz bardziej czuje się zainteresowany, choć może też najpierw sięgnę po te późniejsze powieści, skoro są lepsze od debiutu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie podobała się bardziej niż Gwiazd Naszych Wina :) Dla mnie bohaterowie byli niesamowici!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zaczęłam czytać Greena właśnie od tego tytułu i byłam zachwycona :). Ponowna lektura, już po poznaniu "Gwiazd naszych wina" i "Papierowych miast" nadal była rewelacyjna.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzeczywiście. Niedawno była premiera książki, więc to dlatego wszyscy o niej piszą. Sama na wiele się natknęłam, ale prawie żadnej nie czytałam w całości, bo nie lubię tego robić, kiedy wiem, że niedługo zacznę książkę czytać, albo sama będę o niej pisać. Często zapadają mi w głowie myśli innych, więc nie chcę się nimi sugerować przy pisaniu swoich własnych opinii. Przy interesujących mnie książkach zazwyczaj po napisaniu własnej opinii do nich wracam i porównuję wrażenia ;)



    Jeżeli chciałbyś przeczytać wszystkie to właśnie po Szukając Alaski sięgnęłabym najpierw. Jeżeli nie to Gwiazd naszych wina było naprawdę dobre. Nie wiem jak Papierowe miasta, bo nie czytałam, ale przeglądałam różne opinie i ludzie bardzo sobie chwalą ten tytuł ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ooo a to ciekawe. Ja się w Gwiazd naszych wina zakochałam od pierwszego wejrzenia i nawet czytając Szukając Alaski cały czas gdzieś tam w głowie migała mi myśl o książce. Tak jak pisałam wyżej. Szukając Alaski bardzo mi się podobało, ale i tak wzięłabym ją na pierwszy rzut. Myślę, że nada się idealnie, pozwoli oswoić z autorem a w razie co, nie będzie rozczarowania przy kolejnych tytułach.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze wiedzieć, bo za jakiś czas planuję do obu tytułów wrócić! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Na razie zaczytuję się w innej literaturze, ale od czasu do czasu lubię historie miłosne i wątki typowo życiowe, chęć odnalezienia siebie;) Pozdrawiam i zapraszam do siebie;)

    OdpowiedzUsuń