Kolejny tytuł po który normalnie
zapewne bym nie sięgnęła, ale często śmieję się, że spędzając tyle czasu w
Internecie, męża także znajdę po kablu, więc postanowiłam sprawdzić, co
Katarzyna Gubała ma do powiedzenia na ten temat i o czym tak naprawdę napisała
tę książkę. Liczyłam na zabawną lekturę, która nie tyle pokaże mi jak szukać,
ale co można znaleźć. A właściwie, kogo można znaleźć. No i pod tymi względami
się nie zawiodłam.
30-letnia Karolina po kilku
porażkach miłosnych, postanawia stworzyć kryteria, które powinien spełniać jej
mężczyzna idealny, wedle których będzie go poszukiwać… w Internecie. Loguje się
na portal randkowy i pod nickiem Szarlotka zaczyna poszukiwania. Wielu mężczyzn
otrzymuje pewnego rodzaju łatki, takie jak: „szukam przyjaciółki, a ty jesteś
dla mnie idealna”, „życiowy koneser” czy „zakochany bez pamięci”. Okazuje się,
że wielu chętnych w internecie można znaleźć, ale niestety nie każdy tak
naprawdę chce być znaleziony. Bardzo wielu tam maminsynków, kochasiów, czy
psychopatów. Trzeba być uważnym i pamiętać, by zachować swoje własne
bezpieczeństwo.
Książka rzeczywiście okazała się
zabawna. Autorka ma lekkie pióro i fajnie pisze, chociaż tak naprawdę nie wiem,
kim ona jest. Na książce jako autor widnieje Katarzyna Gubała, w książce mowa cały czas
jest o Karolinie a nigdzie ta kwestia nie została wyjaśniona, chyba że coś przeoczyłam. Nie wnikam, bo to tak naprawdę nic nie zmieni, książka nadal
zostanie zabawną, lekką lekturą, przy której można się odprężyć. Oprócz tego
fajnym dodatkiem są dwa przepisy w niej zamieszczone. Wiem, że nie jest
to książka kucharska, ale kilka więcej by nie zaszkodziło i byłby to naprawdę
fajny dodatek do książki.
Tytuł: F@ceci z sieci Autor: Katarzyna Gubała Wydawnictwo: Czarna Owca Liczba stron: 328 Cena: 29,90zł |
Dość cukrzenia, bo do wytknięcia
tym razem jest sporo. Po pierwsze książka tak naprawdę nie wnosi nic nowego.
Całe ponad trzysta stron zamknęłabym w kilku zdaniach z serii: „Męża można
szukać w Internecie, jest to absolutnie wykonalne. Trzeba jednak uważać na
wszelkie niebezpieczeństwa jakie czają się za rogiem. Ludzie są różni i nigdy
nie wiadomo, kto jest po drugiej stronie a ludzi z problemami psychicznymi nie
brakuje […]”.
Rozumiem założenie książki i jej
formę, ale często po prostu mnie nudziła. Autorka przedstawiła większość
konwersacji z potencjalnymi „przyszłymi mężami”. Moim zdaniem było to wejście w
prywatność, czego nie lubię i nie toleruję i szczerze mówiąc, mało mnie obchodzi
to, o czym ktoś pisze z inną osobą. Przyznam, że niektóre fragmenty dotyczące
podróży, kiedy mogłam dowiedzieć się czegoś nowego, czegoś ciekawego, były
fajne, ale sprawy prywatne typu żony, kochanki i historie rozwodowe, raczej
niekoniecznie mnie interesują. Szczerze mówiąc, co nudniejsze fragmenty po
prostu omijałam, bo ani ja na tym nie traciłam, ani książka na tym nie
zyskiwała.
Druga sprawa to sama Karolina.
Mimo, że często zaznaczała, że szuka partnera na dłużej, kogoś, kto z nią
zostanie, kto da jej szczęście, kto będzie dzielił z nią szczęścia i smutki
życia codziennego, czasem miałam wrażenie, że jedyne o czym myśli to seks.
Spotykała mężczyzn, którzy byli spokojni, ułożeni, szanowali jej osobę a ona
cały czas zastanawiała się, czy do czegoś dojdzie, czy z tym mężczyzną wreszcie
się uda i trafią do łóżka. Rozumiem, że dwuletnia samotność ją zmęczyła, ale
bez przesady. To wyglądało tak, jakby to ona była mężczyzną, o którym mówi się,
że myśli tylko o jednym. Zresztą nie czytałam książki erotycznej, tylko swego
rodzaju poradnik, więc nie do końca interesowało mnie to, czy autorka chciałaby
się przespać z danym mężczyzną, czy nie. Jedyna sytuacja, kiedy było to
rzeczywiście zabawne i pasowało do książki, to kiedy wyjechała z "niewinnym
inteligentem" i okazało się, że jest on trzydziestoletnim prawiczkiem, który z
powodu swojej nadwagi ma często otarcia w miejscach intymnych, które mamusia
zasypuje mu talkiem. Nie powiem, uśmiałam się wtedy, bo nie wyobrażam sobie
znaleźć się w takiej sytuacji, ale reszta tego typu wątków była jak najbardziej
zbędna.
Podsumowując, książka bardzo przeciętna. Nie nazwałabym tego ani powieścią, ani poradnikiem. Skusił mnie fajny tytuł i fajna okładka, ale niestety treść mnie nie porwała. Liczyłam na coś ciekawszego a uważam, że tylko straciłam czas. Jeżeli ktoś się uprze to pewnie i tak po nią sięgnie, ale niestety nie polecam tego tytułu. Jedna z najgorszych książek jakie miałam okazję czytać w tym roku a szkoda, bo autorka ma naprawdę lekkie pióro i duże poczucie humoru, dzięki któremu mogłaby stworzyć coś bardzo fajnego. Niestety nie wyszło.
Może dla relaksu ;)
OdpowiedzUsuńOkładka faktycznie zachęca, zawartość nie pozostaje na długo w pamięci, jednak to lekka i przyjemna lektura w odbiorze z którą dość przyjemnie spędziłam czas.
OdpowiedzUsuńNie skuszę się z dwóch powodów: przydałaby się wersja dla płci przeciwnej, a jeśli ta książka jest przeciętna, myślę, że nie ma sensu po nią sięgać. :)
OdpowiedzUsuńOstra opinia, którą zachęciłaś mnie żeby książkę jednak na przekór przeczytać. :) Dlaczego? Bo sama chcę się przekonać o tym, że naprawdę jest taka zła. Jakoś tak niedowierzam i tli się we mnie nadzieja, że może jednak warto przeczytać? Może spróbuję.
OdpowiedzUsuńOdpisałam Ci na swoim blogu n Twój komentarz kilka dni temu. To tak informacyjnie, bo prosiłaś żebym dała znać. ;)
Ech, nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńZapisuję tytuł książki. Pogoda za oknem nieciekawa, więc przyda na pewno się przyda:)
OdpowiedzUsuńA ja polecam, bo warto w taki ponury wieczór przeczytać coś wesołego, radosnego i optymistycznego. Nie uwierzyłam ci Paulina i wygrałam :-)
OdpowiedzUsuńMoja Narzeczona ma faceta z sieci - mnie. Podobno byłem pierwszym, który na dzień dobry nie zaproponował kasy za seks :)
OdpowiedzUsuń