11 października 2013

Faceci z sieci czyli w poszukiwaniu miłości

Kolejny tytuł po który normalnie zapewne bym nie sięgnęła, ale często śmieję się, że spędzając tyle czasu w Internecie, męża także znajdę po kablu, więc postanowiłam sprawdzić, co Katarzyna Gubała ma do powiedzenia na ten temat i o czym tak naprawdę napisała tę książkę. Liczyłam na zabawną lekturę, która nie tyle pokaże mi jak szukać, ale co można znaleźć. A właściwie, kogo można znaleźć. No i pod tymi względami się nie zawiodłam.

30-letnia Karolina po kilku porażkach miłosnych, postanawia stworzyć kryteria, które powinien spełniać jej mężczyzna idealny, wedle których będzie go poszukiwać… w Internecie. Loguje się na portal randkowy i pod nickiem Szarlotka zaczyna poszukiwania. Wielu mężczyzn otrzymuje pewnego rodzaju łatki, takie jak: „szukam przyjaciółki, a ty jesteś dla mnie idealna”, „życiowy koneser” czy „zakochany bez pamięci”. Okazuje się, że wielu chętnych w internecie można znaleźć, ale niestety nie każdy tak naprawdę chce być znaleziony. Bardzo wielu tam maminsynków, kochasiów, czy psychopatów. Trzeba być uważnym i pamiętać, by zachować swoje własne bezpieczeństwo.


Książka rzeczywiście okazała się zabawna. Autorka ma lekkie pióro i fajnie pisze, chociaż tak naprawdę nie wiem, kim ona jest. Na książce jako autor widnieje Katarzyna Gubała, w książce mowa cały czas jest o Karolinie a nigdzie ta kwestia nie została wyjaśniona, chyba że coś przeoczyłam. Nie wnikam, bo to tak naprawdę nic nie zmieni, książka nadal zostanie zabawną, lekką lekturą, przy której można się odprężyć. Oprócz tego fajnym dodatkiem są dwa przepisy w niej zamieszczone. Wiem, że nie jest to książka kucharska, ale kilka więcej by nie zaszkodziło i byłby to naprawdę fajny dodatek do książki.
Tytuł: F@ceci z sieci
   Autor: Katarzyna Gubała
  
Wydawnictwo:
Czarna Owca
   Liczba stron: 328
   Cena: 29,90zł







Dość cukrzenia, bo do wytknięcia tym razem jest sporo. Po pierwsze książka tak naprawdę nie wnosi nic nowego. Całe ponad trzysta stron zamknęłabym w kilku zdaniach z serii: „Męża można szukać w Internecie, jest to absolutnie wykonalne. Trzeba jednak uważać na wszelkie niebezpieczeństwa jakie czają się za rogiem. Ludzie są różni i nigdy nie wiadomo, kto jest po drugiej stronie a ludzi z problemami psychicznymi nie brakuje […]”.

Rozumiem założenie książki i jej formę, ale często po prostu mnie nudziła. Autorka przedstawiła większość konwersacji z potencjalnymi „przyszłymi mężami”. Moim zdaniem było to wejście w prywatność, czego nie lubię i nie toleruję i szczerze mówiąc, mało mnie obchodzi to, o czym ktoś pisze z inną osobą. Przyznam, że niektóre fragmenty dotyczące podróży, kiedy mogłam dowiedzieć się czegoś nowego, czegoś ciekawego, były fajne, ale sprawy prywatne typu żony, kochanki i historie rozwodowe, raczej niekoniecznie mnie interesują. Szczerze mówiąc, co nudniejsze fragmenty po prostu omijałam, bo ani ja na tym nie traciłam, ani książka na tym nie zyskiwała.

Druga sprawa to sama Karolina. Mimo, że często zaznaczała, że szuka partnera na dłużej, kogoś, kto z nią zostanie, kto da jej szczęście, kto będzie dzielił z nią szczęścia i smutki życia codziennego, czasem miałam wrażenie, że jedyne o czym myśli to seks. Spotykała mężczyzn, którzy byli spokojni, ułożeni, szanowali jej osobę a ona cały czas zastanawiała się, czy do czegoś dojdzie, czy z tym mężczyzną wreszcie się uda i trafią do łóżka. Rozumiem, że dwuletnia samotność ją zmęczyła, ale bez przesady. To wyglądało tak, jakby to ona była mężczyzną, o którym mówi się, że myśli tylko o jednym. Zresztą nie czytałam książki erotycznej, tylko swego rodzaju poradnik, więc nie do końca interesowało mnie to, czy autorka chciałaby się przespać z danym mężczyzną, czy nie. Jedyna sytuacja, kiedy było to rzeczywiście zabawne i pasowało do książki, to kiedy wyjechała z "niewinnym inteligentem" i okazało się, że jest on trzydziestoletnim prawiczkiem, który z powodu swojej nadwagi ma często otarcia w miejscach intymnych, które mamusia zasypuje mu talkiem. Nie powiem, uśmiałam się wtedy, bo nie wyobrażam sobie znaleźć się w takiej sytuacji, ale reszta tego typu wątków była jak najbardziej zbędna.


Podsumowując, książka bardzo przeciętna. Nie nazwałabym tego ani powieścią, ani poradnikiem. Skusił mnie fajny tytuł i fajna okładka, ale niestety treść mnie nie porwała. Liczyłam na coś ciekawszego a uważam, że tylko straciłam czas. Jeżeli ktoś się uprze to pewnie i tak po nią sięgnie, ale niestety nie polecam tego tytułu. Jedna z najgorszych książek jakie miałam okazję czytać w tym roku a szkoda, bo autorka ma naprawdę lekkie pióro i duże poczucie humoru, dzięki któremu mogłaby stworzyć coś bardzo fajnego. Niestety nie wyszło.

8 komentarzy:

  1. Okładka faktycznie zachęca, zawartość nie pozostaje na długo w pamięci, jednak to lekka i przyjemna lektura w odbiorze z którą dość przyjemnie spędziłam czas.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie skuszę się z dwóch powodów: przydałaby się wersja dla płci przeciwnej, a jeśli ta książka jest przeciętna, myślę, że nie ma sensu po nią sięgać. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ostra opinia, którą zachęciłaś mnie żeby książkę jednak na przekór przeczytać. :) Dlaczego? Bo sama chcę się przekonać o tym, że naprawdę jest taka zła. Jakoś tak niedowierzam i tli się we mnie nadzieja, że może jednak warto przeczytać? Może spróbuję.

    Odpisałam Ci na swoim blogu n Twój komentarz kilka dni temu. To tak informacyjnie, bo prosiłaś żebym dała znać. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapisuję tytuł książki. Pogoda za oknem nieciekawa, więc przyda na pewno się przyda:)

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja polecam, bo warto w taki ponury wieczór przeczytać coś wesołego, radosnego i optymistycznego. Nie uwierzyłam ci Paulina i wygrałam :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Moja Narzeczona ma faceta z sieci - mnie. Podobno byłem pierwszym, który na dzień dobry nie zaproponował kasy za seks :)

    OdpowiedzUsuń